Hmmm... zastanawiam się czy jutrzejszy dzień będzie przełomowym dniem w moim życiu czy kolejnym w którym przeżyję rozczarowanie? Jutro rozmowa kwalifikacyjna , a ściślej mówiąc pierwszy jej etap czyli test z angielskiego. Podobno ma być prosty ale sama nie wiem czy w to wierzyć... Dzisiaj zrobiłam kilkanaście testów które znalazłam gdzieś w sieci - wyniki różne ale raczej zadowalające. Jak będzie jutro? Czy też będzie zadowalająco? A może powinno być rewelacyjnie a nie zadowalająco?? Od rana w głowie takie pytania mi się kotłują... Nie mogę się momentami na niczym skupić tylko na tym, a miałam się przecież nie stresować i podejść do tego na luzie. Podobno jak się człowiek spina i bardzo chce to nie wychodzi. A jak nie chce i podchodzi na luzie to czy wtedy wyjdzie?? 100% pewności nie mam więc trochę się spinam ale staram się żeby to było w granicach rozsądku. Muszę się trochę zrelaxować to jest pewne. Kupiłabym sobie coś - kosmetyki najchętniej, ale kurde nie mam kasy. Dziś sprawdziłam stan mojego konta - rozpacz. Trzeba szukać roboty "na gwałt" bo lista zakupów coraz dłuższa a tu stan konta gwałtownie zbliża się do zera. Mąż mi nie żałuje kasy, ale odkąd się znamy nie sępiłam od niego kasy na swoje zachcianki, zawsze miałam jakieś zaskórniaki na kolejny balsam czy brokatowy lakier do paznokci :) - teraz trzeba zacisnąć pasa i zużyć wszystkie zapasy. Dobrze że jakieś mam :)) Dobrze i niedobrze bo z jednej strony nie mam kasy na nic nowego i fajnie że mam zapasowy balsam do ciała a z drugiej strony mam tak ogromną ochotę na nowy że zastanawiam się czy może jak w sklepie poproszę to pani ekspedientka będzie taka dobra że da mi go za darmo? Taa... na pewno, ale pomarzyć można :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz