Obserwatorzy

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Mandarynkowo - drożdżowy weekend ...

Weekend minął błyskawicznie, no ale jak to mówią co dobre szybko się kończy. A ten miniony weekend był dla mnie bardzo dobry :) Pod każdym względem...towarzyskim i uczuciowym i kulinarnym i.... no po prosty pod każdym :)
Dopadła mnie w weekend niepohamowana ochota na mandarynki.  Tak bardzo miałam na nie ochotę, że po prostu poszłam do sklepu i kupiłam - 3 kilogramy! :)) Dużo ? Tez mi się tak wydawało, ale Mój M. też nagle poczuł to samo co ja i zjedliśmy razem przez ten weekend prawie wszystkie :)) Myślałam że pewnie nie będę mogła już patrzeć na mandarynki przez długi , długo czas, ale nie... właśnie do śniadania zjadłam dwie i ochota nie maleje , a wręcz przeciwnie, rośnie w miarę jedzenia :)
Kiedyś obiecałam sobie że w weekendy jeśli tylko czas pozwoli będę piekła jakieś ciasto. Zapach ciasta w domu to coś pięknego i zawsze przywołuje u mnie wspomnienia z dzieciństwa. Ten weekend był idealny na pieczenie więc postanowiłam upiec  ciasto drożdżowe. Co prawda robiłam je dopiero drugi raz w życiu - ale wyszło lepiej niż za pierwszym :) To mnie cieszy. Muszę jeszcze dopracować temperaturę pieczenia bo ta podana w przepisie jest za wysoka i ciasto mi się za bardzo spiekło od góry - ale to  nic, w smaku jest super. Nie robię za często drożdżowego bo jest z tym trochę zabawy, zaczyn, zagniatanie, wyrastanie, potem ponowne wyrastanie i dopiero do pieca. Ale nie ma to jak drożdżowe i warto sobie raz na jakiś czas przysporzyć trochę trudu aby potem móc się delektować pysznościami :) Ja lubię posmarować sobie kawałek drożdżówki np. dżemem. Smakuje super.

Dziś za oknem baaardzo zimno bo aż  -17 stopni. Brrrr... No ale cóż, nie ma na co narzekać, w końcu przyszła tak długo oczekiwana przez wielu zima. Cieszę się niezmiernie z tego że mimo przeraźliwego zimna za oknem świeci słońce a dla mnie to ogromnie ważne bo w promieniach słońca ładuję swoje akumulatory :)) I nie ma to jak popijać sobie zieloną herbatkę z imbirem w oświetlonym słońcem , ciepłym pokoju ...




Uwielbiam takie "ciepłe" poranki, kiedy budzi mnie słońce. Wtedy na prawdę od razu mam lepszy humor, więcej siły do wszystkiego i nie muszę się wspomagać poranną kawą. Powinnam chyba pomyśleć o przeprowadzce do jakiegoś kraju, gdzie to słońce witałoby mnie przez 365 dni w roku :)) Nie sądzę żeby mi się to znudziło. Ciepłolubna ze mnie istota i już... :)

6 komentarzy:

  1. Mmm ciasto drożdżowe z dżemem mniam :) robisz smaka :) Przyjemnego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. och jak ja bym zjadła kawał takiego ciacha :) mmmmniami! A z tymi mandarynkami to tak od niedawna? Hm...no, no ;))) Ja też dziś przytargałam torbę, może to ten mróz tak działa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Friday - zapraszam, jeszcze trochę zostało, ale musisz sie spieszyć :)


    II0nna - ja tez od dlugiego czasu miala ochote na drozdzowke :) A z mandarynkami to tak ostatnio mi sie porobiło... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja od jakiegoś czasu mam 'jazdę' na twarde i słodkie jabłka:) Niedługo pewnie mi się znudzi;)
    A drożdżowe ciasto jest urzeczywistnieniem marzeń o ciepłym, dobrym domu, o wspólnych porankach niedzielnych przy kakao:) Zazdroszczę takiego ciasta:)
    Poranki ze słońcem w roli głównej jak dla mnie są porównywalne do trafienia co najmniej 5 w totka ;))Szczególnie zimą:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ida - oj masz racje, absolutnie! :)

    Aga - dzięki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...