Weekend
weekend i po weekendzie… Upłynął na sprzątaniu, gotowaniu i wspaniałej
domowej atmosferze. Zaliczyliśmy długo oczekiwane porządki w garażu i wreszcie
postanowiłam zająć się starą maszyną która już dobre pół roku zagracała nam
garaż. Maszyna, a w zasadzie sam stolik pod nią z cudnymi żeliwnymi nogami
czeka teraz na balkonie na swoje drugie życie. Od jutra zaczynam czyścić
stelaż, potem pomaluję. Dokupimy ładny blat i będzie cudnie :) Wymarzony stolik do sypialni czy do przedpokoju. Już się doczekać nie
mogę.
Weekendowa pogoda rozpieszczała nas bardzo, uwielbiam nasz
balkon w takie słoneczne dni, wszystko wtedy lepiej się prezentuje, kwiaty
odżywają po deszczowym tygodniu, iglaki też jakby stanęły na baczność…
Zrobiliśmy sobie kilka posiadówek wśród tych naszych roślinek, dziś nawet
zjedliśmy w ich towarzystwie śniadanie …och…cudnie. Dziś (chyba z powodu tego dobrego humoru )
udało mi się wygospodarować nawet 2 godzinki na czytanie materiałów ze
szkolenia… i o dziwo nie szło jakoś bardzo opornie. A propos szkolenia…
Pan księgowy, prowadzący zajęcia to już nieaktualna historia… Zniknął w
niewyjaśnionych okolicznościach. Wersja oficjalna – rozchorował się, wersja
nieoficjalna- został zwolniony. Od piątku zajęcia mamy z przemiłą panią Marią,
wydaje się być konkretną babką z dużym doświadczeniem… mam nadzieję że nie
będzie się spóźniała na zajęcia ;)
Odwiedziła nas tez moja koleżanka, jednak M. nie udzielał się zbytnio w rozmowie, przeważały babskie plotki przy szklaneczce coca-coli i pucharku lodów... :) Niezdrowo ale co tam... raz na jakiś czas można pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa :) A co! :)
Podczas tego weekendu miało miejsce tez bardzo ważne wydarzenie, nie do końca pozytywne...niestety. Przegraliśmy mecz, który uniemożliwił nam wyjście z grupy... Chyba większość z nas czuje smutek z tego powodu, ale cóż... widocznie tak miało być a ja wychodzę z założenia że nic nie dzieje się bez przyczyny... NIC SIĘ NIE STAŁO, POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO!
Zazdroszczę zmobilizowania się do porządków ;) u mnie z tym okropnie kiepsko.
OdpowiedzUsuńA śniadanka na balkonie/tarasie uwielbiam :)
w zasadzie częściej bywa tak że nie mam ochoty na garażowe sprzątanie ale kiedyś trzeba a u nas już to było bardzo bardzo potrzebne :)
UsuńTeż uwielbiam odpoczywać na tarasie, wśród kwiatów i zieleni.
OdpowiedzUsuńUdanego tygodnia:)
Tak, to wspaniały relaks :)) Codziennie bym tak mogła ale niestety albo pogody nie ma takiej jak bym chciała albo czasu brak :( Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńWitaj Wiolu, widzę że borykasz się z tym samym problemem, z którym ja jeszcze nie tak dawno się borykałam - wiem jakie to dla Ciebie przykre tkwić w tym błędnym kole. Ale wierzę, że Wam się uda i myślę, że rację miała Kamila (http://home-fragrance-unknown.blogspot.com/) w komentarzu do jednego z Twoich postów, pisząc że "Pan Bóg daje nam zawsze to, co akurat jest nam potrzebne,, i to bez względu na to czy jesteśmy już na to gotowi czy nie. Wiem jak okropne jest to oczekiwanie, kiedy wszyscy wokół zachodzą w ciążę i cieszą się dziećmi tylko nie Wy!
OdpowiedzUsuńMy czekaliśmy 5 lat, ale za to teraz cieszymy się nie jednym , ale trójką brzdąców - przytrafiły nam się trojaczki!
I również rację mają Ci, którzy mówią, żeby sobie odpuścić i wyluzować się trochę, a samo przyjdzie. Tylko to przecież niemożliwe! Musiałabyś się poddać, tak? Bo przecież nie powiesz sobie z dnia na dzień, że od dziś już Ci nie zależy, że odpuszczasz!
Ale powiem Ci co nam pomogło - pies! Pomyślałam, że skoro nie mogę mieć dzieci to kupię psa, na którego będę mogła przelać choć część moich macierzyńskich uczuć. No i w październiku pojawiła się u nas w domu Neska, a w styczniu już byłam w ciąży :-)
A teraz całe moje życie wywróciło się do góry nogami :-) No, ale zapraszam na mój blog!
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Wam powodzenia
Iza
Witaj Izuniu na moim blogu :) Bardzo mi miło że mnie odwiedziłaś i cieszę się że napisałaś ten komentarz bo dajesz mi realna nadzieję :) Jesteś przykładem namacalnym na to że można :) I to od razu trojaczki! :) rewelacja i serdeczne gratulacje. Trojaczki na pierwszy raz to chyba wywrócenie świata do góry nogami, ale widziałam na Twoim blogu te słodkie pociechy, są cudowne :) Fakt że każdy mówi żeby odpuścić, no w zasadzie jest to jakis pomysł, bo jak się spinamy i denerwujemy że znów nic to faktycznie nam to nie pomaga... Ale tak jak piszesz to nie jest wcale takie łatwe odpuścić... Staramy się , zobaczymy czy uda nam się pokonać stres :) Jeszcze raz dzięki wielkie za odwiedziny i zapraszam częściej :) ja na pewno będę odwiedzać Twoje zakątki blogowe :)
UsuńPewnie, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Gdybyśmy wygrali to połowa UEFA by zawału dostała :P
OdpowiedzUsuńOj, zawsze marzyłam o takim stoliku po starej maszynie do szycia... pamiętam taką starą Singerkę u mojej prababci - jak ona mi się podobała! :D
Hehe... no w zasadzie coś w tym jest :) Ale mimo wszystko chciałabym żeby wyszli z grupy, niech tam dostają zawału , a co! :)
Usuńteż lubię nadawać drugie życie starym przedmiotom więc pomysł stolika na balkonie jest świetny! pogaduchy z koleżanką przy lodach mmmm świetna sprawa!
OdpowiedzUsuńNo tak, pomysł niby dobry tylko jeszcze nie zaczęłam... jakoś nie mogę się zebrać... :/
Usuń