Jakiś czas temu zakochałam się w tej roślinie. Zobaczyłam ją w sklepie ogrodniczym i nie przeszłam obojętnie. Kupiłam. Poczytałam trochę na jej temat i okazało się że to roślina wieloletnia i można ją przezimować. Moja radość była jeszcze większa bo pomyślałam sobie że odpadnie coroczne kupowanie czegoś kwitnącego na balkon. Roślinka sprawdziła się zaskakująco dobrze i kwitła prawie do samej zimy. I na tym skończyła się moja radość. Czytałam w różnych poradnikach że należy ją zimować w chłodnym ale nie zimnym pomieszczeniu , dość jasnym i podlewać raz na dwa tygodnie. Tak więc roślinka otrzymała do dyspozycji najzimniejszy pokój, jasne stanowisko i podlewanie też ograniczyłam jej do minimum. Po kilku tygodniach zaczęły jej usychać liście, po kilku następnych była już zupełnie łysa i nie dawała żadnych znaków życia. Ale czytałam że te rośliny tak mają i gubią na zimę liście więc mnie to nie zmartwiło za bardzo. Jednak coś musiałam zrobić nie tak, gdzieś popełniłam błąd bo wiosną nie wypuściła żadnego nowego pędu, stare pędy uschły zupełnie, i miała mało korzeni więc chyba zgniły. Wnioski? Za dużo podlewania, za cieple pomieszczenie. Po tej nieudanej próbie postanowiłam zabawić się z Sundaville jeszcze raz i kupiłam wiosna nową, zdrową roślinkę. Tak samo jak w przypadku poprzedniej kwitła oszałamiająco do późnej jesieni i przed pierwszymi przymrozkami zabrałam ją do domu. Jednak nauczona doświadczeniem tym razem ulokowałam ją na czas zimy na klatce schodowej w jasnym miejscu no i oczywiście ograniczyłam znacznie podlewanie. I to był strzał w 10! Tam temperatura jest dużo niższa niż w mieszkaniu ale oczywiście daleka od zera więc roślinka czuła się tam bardzo dobrze. Oczywiście po pewnym czasie zrzuciła wszystkie liście i zostały same badyle. A kiedy wiosną zobaczyłam młode zielone pędy oszalałam z radości! Już wiedziałam że się udało i że będziemy razem przez następny rok. Dla porównania pokażę Wam kilka zdjęć.
Zaraz po zimie, dokładnie nie pamiętam ale chyba w marcu.
A teraz wygląda tak :) TADAMMM...! :)
Pięknie się odbiła i ma już sporo pąków które pewnie niedługo zamienią się we wspaniałe kwiaty, którym mało kto jest się w stanie oprzeć .
Kilka faktów dla chcących uprawiać tą roślinkę:
Stanowisko:
słoneczne, ciepłe , zaciszne, może być także półcieniste jednak wtedy roślina słabiej kwitnie
Podlewanie:
roślina lubi wilgoć więc należy pamiętać o regularnym podlewaniu, jednak nie można "przelać" rośliny, dobrze jest zraszać jej liście od czasu do czasu miękką wodą; należy także systematycznie nawozić nawozem do roślin kwitnących najlepiej od maja do sierpnia
Uprawa:
najlepiej w donicy, gdyż roślina nie jest odporna na mróz więc trzeba ją na czas zimy przenieść do cieplejszego pomieszczenia; podłoże żyzne , świeże, próchnicze , np. z dodatkiem torfu
Zimowanie:
najlepiej w październiku przenieść roślinę do zabezpieczonego przed mrozem pomieszczenia, najlepsza temperatura dla tej rośliny w okresie zimowym to około 15 stopni Celcjusza; podlewanie należy ograniczyć do minimum aby nie dopuścić do przesuszenia podłoża; normalnym zjawiskiem w tym okresie jest opadanie liści, jednak wiosną roślina przy odpowiedniej pielęgnacji odbuduje się
Jest rzeczywiście przepiękne to pnącze! Cieszę się, Wiolu, że doszłaś do perfekcji:) w jego hodowli - choćby metodą prób i błędów. Podziwiam Twoją determinację w tym względzie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kwiaty domowe, ale moja ich pielęgnacja może budzić zastrzeżenia. Stosuję apodyktyczną wobec nich zasadę: albo rośniesz, albo wyniosę na śmietnik! No i rosną, ale tylko najwięksi twardziele :)))))
Pozdrawiam serdecznie!
Do perfekcji to jeszcze mi trochę brakuje ale juz się nieźle orientuję w uprawie czy hodowli (jak kto woli) tej cudnej roślinki :) W przyszłym roku wiosna kupię sobie jeszcze jedną bo jest cudna i nie ma sobie równych :))
UsuńTwój sposób "straszenia" też jest widze skuteczny bo bidaki wyjścia nie mają i rosnąć muszą :)) Super! :))
Uściski :)
Piękne :) Gratuluję sukcesu botanicznego :)
OdpowiedzUsuń(nie) dziekuj e :))
UsuńZe mnie żaden ogrodnik tudzież botanik. Wszystko, co miałam kiedykolwiek w pokoju uschło śmiercią tragiczną, gdyż notorycznie zapominałam o podlewaniu. Ale gratuluję, że udało Ci się dźwignąć roślinkę ; )
OdpowiedzUsuńNo to dla Ciebie dobre bylyby kaktusy... One za dużo wody nie potrzebują więc ciężko je ususzyć :))
Usuńwow Ty to masz rękę do kwiatów u mnie na parapecie tylko zioła i to też w nie najlepszej kondycji, a tu proszę taka roślinka wyhodowana super! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale niestety nie z każdym mi tak wychodzi... Czasami niestety usychają z niewiadomych przyczyn ... :/
Usuń