Obserwatorzy

poniedziałek, 9 lipca 2012

...

Po weekendzie czuję się wypruta, wypluta, wyżuta jak stara guma i nie wiem jeszcze jaka... Wszystkie synonimy wcześniej wymienionych słów są dozwolone w określeniu tego jak się czuję. W sobotę byliśmy z M. na weselu naszych znajomych... Mieszkają daleko od nas więc jechaliśmy w tym upale jakieś 2 godziny. Nie muszę chyba dodawać że to była wg mnie najcieplejsza sobota tego lata... Pot lał mi się po... w zasadzie to po wszystkim, zero wiatru, powietrze tak gorące że wręcz parzyło... Jednym słowem - DRAMAT! O jedzeniu gorącego rosołku na obiad weselny nawet nie chciałam słyszeć, a hitem wieczoru było to że w lokalu gdzie odbywało się wesele padła klima. Niezapomniane przeżycia. Wszyscy się ożywili dopiero koło północy kiedy wreszcie się nieco ochłodziło...Wytrzymaliśmy do 3 nad ranem i to było wszystko na co było nas stać. Na drugi dzień znów powrót do domu w upale. Wczoraj wieczorem padliśmy ze zmęczenia zaraz po dobranocce... nie dało się. I tym sposobem przeleciał kolejny weekend podczas którego mogłabym cokolwiek zrobić w domu... Sprzątanie przydałoby się gruntowne, kupa prasowania leży w koncie już drugi tydzień, kurz lekko zmienił kolor mebli a do tego wszystkiego przywieźliśmy wczoraj ze wsi wiadro wiśni i czeka mnie robienie kompotów... I znów sprzątanie i prasowanie będą musiały poczekać.

 
A poza tym załamana jestem bo przegrałam wojnę z mszycami - ostateczna decyzja zapadła i wszystkie na wpół pozjadane kwiatki wylądowały na śmietniku. Wyglądały już bardzo źle a mszyc było więcej niż liści- nie miałam wyjścia. A dziś moje załamanie się pogłębiło kiedy zobaczyłam że kwiatek który ocalał od mszyc został spalony przez słońce... Postawiłam go od razu w cieniu - mam nadzieję że to mu pomoże i odżyje , ale wygląda tragicznie... W tym roku w ogóle kwiatki mi się nie utrzymały. Jak nie mszyce to słońce... zostały mi jeszcze 3 w niezłej kondycji - ciekawa jestem czy dożyją do zimy... Oby dożyły.  

9 komentarzy:

  1. nie wiem czy ktoś by mnie namówił na weselisko w taką pogodę ... miałabym 1000 wymówek ... hihi
    w sobotę wyglądałam jak kot po kąpieli ... hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no my już jakis czas temu byliśmy zaproszeni i nie wypadało nie pójść... więc jakoś przeżyliśmy ale było ciężko ...

      Usuń
  2. też byłam w sobotę na weselu, i rosół to faktycznie nie był najlepszy pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, rosół w upał to nie trafione danie...

      Usuń
  3. Męczące są takie podróże w upale...zero przyjemności z jazdy.Uwielbiam jeździć autem...ale z klimą albo jesienią:D



    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. w taką pogodę ślub i wesele ( o zgrozo bez klimatyzacji) to jest koszmar, żadna przyjemność... upały potrafią wymęczyć a gdzie tu zabawa, jedzenie ciepłych potraw, alkohol... no ale cóż idealnej pogody nie można zamówić na szczęście temperatury mają odrobinę spaść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj koszmar koszmar, nastepnym razem nie pojde chocby mnie wołami ciągneli :))

      Usuń
  5. Cholerne mszyce... Skąd one się biorą? U mnie też zatrzęsienie. Czymś tam je spryskałam i jest OK narazie.
    Wesele chyba najgorzej w takim upale. No ale na pewne rzeczy nie ma się wpływu. Dobrze, że wrzesień już nie taki upalny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a czym spryskałaś ? bo może i u mnie zadziała? :)) oj tak, wrzesień to idealny miesiąc na wesela :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...