Wszystko co dobre szybko się kończy i niestety w tym przypadku sprawdziło się to powiedzenie. Nasz pobyt w Londynie dobiegł końca, pozostał ogrom wspomnień i zdjęcia które będą nam przypominać to cudowne miejsce. Nie była to nasza pierwsza podróż do Anglii ale za każdym razem kiedy tam lecimy czuję ten sam dreszczyk emocji. Jest to z pewnością miejsce na ziemi gdzie dobrze się czuję i mogłabym osiedlić się tam na dłużej. Wszystko wydaje się tam prostsze, ludzie jacyś tacy milsi, przepraszają , dziękują - co niestety coraz rzadziej zdarza się w naszym kraju. jedynym minusem mogłaby być pogoda - zdecydowanie za dużo deszczowych dni , ale jak już zaświeci słońce to wszystkie troski mijają i można naładować baterie na kolejne deszczowe dni. Nam pogoda dopisała można powiedzieć w 60%. (cóż, tak to już bywa z Angielska pogodą) ale na brak wrażeń nie narzekaliśmy. Odwiedziliśmy kilka miejsc do których nie udało nam się dotrzeć podczas naszych poprzednich pobytów, m.in. St Paul's Cathedral,
a także byliśmy w teatrze na wspaniałym musicalu Les Miserables - małą próbkę tego co mogłam podziwiać na żywo możecie zobaczyć poniżej.
W deszczowe dni odwiedzaliśmy różne fantastyczne restauracje i próbowaliśmy dań , których nigdy dotąd nie mieliśmy okazji spróbować. Oczywiście nie obyło się bez odwiedzenie kilku sklepów - na szczęście nasze walizki nie przekroczyły dozwolonej wagi więc było wszystko OK :)
A od jutra znów szara rzeczywistość, pobudka o 5 , angielski i praca :( Ech... Jak ja nie lubię poniedziałków :(
Też lubię Londyn, ale nie obłudność anglików. W ich kulturze wszyscy są mili i grzeczni bo nie wolno inaczej. Nawet jak jesteś zdołowany, straciłeś rodzinę w wypadku, masz się uśmiechać i kropka.
Cześć Wiolu, nigdy nie byłam w Londynie, ale wiem, że to miasto budzi sympatię - mam nadzieję podążać tam kiedyś szlakiem miejsc przez Ciebie polecanych. Tymczasem, serdeczne pozdrowienia po długiej nieobecności:)
jednym słowem... odpoczęłaś Wiolu
OdpowiedzUsuńAle super! ja od dawna marzę by się wybrać do Londynu ; ))
OdpowiedzUsuńI love it too :D
OdpowiedzUsuńteż mam słabość do Londynu ;)
OdpowiedzUsuńfajnie że miło spędziliście czas :)
OdpowiedzUsuńChciałoby się poznać miasto tak ogromne - tygiel kulturowy a jednoczesnie będące tak nasycone poprzednimi epokami! Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńPS. Widzę że subskrybujesz moejgo bloga. Dziwi mnie tylko czemu wyświetla Ci że mój ostatni wpis był dwa miesiące temu ;)
Ja też chcę taak!! :)
OdpowiedzUsuńMmmm... Londyn... zazdroszczę! ;)
OdpowiedzUsuńTeż lubię Londyn, ale nie obłudność anglików. W ich kulturze wszyscy są mili i grzeczni bo nie wolno inaczej. Nawet jak jesteś zdołowany, straciłeś rodzinę w wypadku, masz się uśmiechać i kropka.
OdpowiedzUsuńCześć Wiolu,
OdpowiedzUsuńnigdy nie byłam w Londynie, ale wiem, że to miasto budzi sympatię - mam nadzieję podążać tam kiedyś szlakiem miejsc przez Ciebie polecanych.
Tymczasem, serdeczne pozdrowienia po długiej nieobecności:)