Jako dziecko bałam się chodzić do dentysty. Już tydzień przed zaplanowaną wizytą nie mogłam spać i miałam ból brzucha. Czasami kombinowałam jak się tylko dało żeby nie pójść na wizytę. Dlaczego? Ano dlatego że w czasach swojej wczesnej młodości miałam wątpliwą przyjemność odbyć wizytę u stomatologa "bez powołania". Był to raczej sadysta bo obchodził się ze swoimi pacjentami bardzo niedelikatnie i krzyczał na dzieci które wierciły mu się na fotelu. Jakiś horror... Nie raz doprowadzał swoje nieletnie "ofiary" do płaczu. No ale cóż... te czasy dawno minęły ale uraz pozostał. Do dziś boję się dentysty i zawsze idąc na wizytę mam przyspieszony puls i spocone dłonie mimo iż wiem że w dobie współczesnej techniki nie boli już borowanie. Tak samo było dzisiaj... Szłam niepewnym krokiem lekko wystraszona bo wiedziałam co mnie czeka - leczenie kanałowe. Zanim wcisnęłam dzwonek domofonu miałam ochotę uciekać, przecież jeszcze nie za późno, na szczęście się opamiętałam :) Dostałam porządne znieczulenie i do roboty. Zabolało mnie może raz podczas czyszczenia kanałów - luzik. Jednak były minusy tej wizyty, mianowicie czas trwania - 2,5 godziny z otwartą paszczą na fotelu dentystycznym w pozycji horyzontalnej. Na początku nawet fajnie było, przysypiałam lekko przy dźwiękach relaksacyjnej muzyki. Ale po godzinie zaczęła mnie boleć głowa od leżenia, a potem "zawiasy" w szczękach. Totalna katastrofa. Znieczulenie trzyma do tej chwili (a z gabinetu wyszłam jakieś 3 godziny temu), jestem głodna niesamowicie ale jakoś jedzenie mi nie idzie. Nie czuję że mam coś w ustach bo znieczulenie nie pozwala, jeden makaronowy świderek kroję na 3 żeby jakoś w miarę bez zaciskania szczęki pogryźć, miejsce po znieczuleniu boli jak cholera... :(( Cierpię w samotności bo M. jeszcze w pracy. Dostałam ketonal w razie jakby bardzo bolało ale na razie nie jest tak źle. Oby nie był mi potrzebny... Poniżej muzyczne uzupełnienie dentystyczno-sadystycznej notatki.
Ojejej współczuję strasznie :( ale pomyśl, że męki nadchodzi kres :) za chwilę będziesz się z tego tylko śmiać :))) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że koniec męki już blisko ... dzięki za wsparcie :)
OdpowiedzUsuńJej mam wrażenie, że chodziłyśmy w dzieciństwie do tego samego dentysty :/ mam okropnie nie miłe wspomnienia, pamiętam że wyrwał koleżance (byłyśmy wówczas w podstawówce) zęba bez żadnej próby leczenia :/. Trzymaj się, mam nadzieję, że już jest coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńOjoj, to wycierpiałaś się. Odpoczywaj teraz, a czas zrobi swoje:)
OdpowiedzUsuńJa nie mam złych wspomnień związanych z dentystą. Wręcz odwrotnie, ten, do którego chodziłam kojarzył mi się z czymś miłym. Może po prostu miałam szczęście? ;)
Friday - no to faktycznie mógłbyć ten sam rzeźnik... ech... dzięki za wsparcie :) Jest lepiej i mniej już boli :)
OdpowiedzUsuńIda - Chciałabym mieć takie jak Ty wspomnienia, przynajmniej dużo chętniej chodziłabym do dentysty :))
Współczuję! Dobrze, że już to za Tobą! Życzę, aby z godziny na godzinę poprawiało się Twoje samopoczucie:).
OdpowiedzUsuńDzięki za udział w zabawie u mnie, pozdrawiam!
Ewkiki - to ja dziekuje za miły komentarz i cieszę się ze zorganizowałaś takie fajne Candy :)
OdpowiedzUsuńOjej , ja też się boję dentysty ...
OdpowiedzUsuńDziękuję za zapisanie się na Candy :)
OdpowiedzUsuńŻyczę szczęścia :)
Pozdrawiam serdecznie.
Jasna 8 - raczej większość ludzi boryka się z tym problemem ...
OdpowiedzUsuńJustyna - cieszę się że mogę w nim wziąć udział :) I (nie) dziękuję , może mi się poszczęści :)