No i pojechał... Dzisiejszy poranek był ostatnim wspólnie spędzonym porankiem w tym tygodniu... no i w następnym... Ech... Minęło zaledwie kilka godzin odkąd M. wyszedł z domu z walizką a ja już tak bardzo tęsknię... Tęsknię , myślę i martwię się - i tak na zmianę od samego rana. Obijam się po wszystkich domowych kątach i wynajduję sobie najróżniejsze zajęcia żeby tylko zająć głowę czymś innym niż tylko podróżą mojego Męża. Udaje się na chwilę ale zaraz potem mam ochotę zadzwonić i zapytać czy wszystko u niego OK. Mieszkanie bez niego też jest jakieś takie inne. Niby wszystko tak samo, ale jakoś pusto wszędzie i dziwnie cicho. Nie słychać jak podśpiewuje w łazience ani nie słychać jak tłucze się niemiłosiernie w kuchni garnkami (czego nienawidzę i zawsze zwracam mu uwagę :)) , nie słyszę jego głosu który melodyjnie dźwięczy zawsze wokoło... Obiecałam sobie że nie będę ryczeć przy pożegnaniu - i nie ryczałam. Ale za to teraz wychodzą ze mnie wszystkie emocje w postaci łez płynących po policzkach. Tęsknię... W takich chwilach człowiek sobie uświadamia jak bardzo ważna jest dla niego ta druga osoba, że bez niej wszystko jest zupełnie inne, świat nabiera zupełnie innych barw i wszystko zmienia się o 180 stopni. Będzie dobrze, musi być, dojedzie cały i zdrowy - podświadomie sobie to powtarzam cały czas ale wyluzuję chyba dopiero jak dojedzie na miejsce i zadzwoni że jest na miejscu. W końcu 1300km to nie taka mała odległość. Teraz pewnie jest gdzieś w okolicach granicy z Niemcami. Ta sytuacja przywołała mi na myśl słowa znanej piosenki, które wydaje mi się pasują tutaj jak żadne inne: "Bo męska rzecz być daleko a kobieca wiernie czekać..."
Oj biedna Ty:( Tęsknota jest czasem potrzebna w związku, ale jeśli trwa za długo bywa męcząca. Spróbuj odpocząć przez ten czas, wykorzystać ten czas maksymalnie dla siebie, bo jak mąż wróci to już nie będzie jak ;) Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuń:) Dokładnie tak, zamiast się zamartwiać zrób coś, co sprawi Ci przyjemność, od razu nastawienie do całej sytuacji Ci się poprawi. Mój Rycerz też dziś wyjechał rano- i to nie wiadomo na jak długo... :( Wszystko będzie dobrze- choć daleko- jestem z Tobą! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki Dziewczyny :) Nawet nie wiecie jak ważne jest dla mnie to co napisałyście... :)) Cieszę się że jesteście i że wspieracie mnie, nawiasem mówiąc skutecznie poprawiacie mi nastrój :)) Za to właśnie uwielbiam bloga bo mogę zawsze liczyć tu na Wasze wsparcie :) Jesteście Kochane :)
OdpowiedzUsuńWiolka główka do góry! zobaczysz jak miło będzie jak Twój mężczyzna wróci z delegacji :). Dobra strona rozłąki jest taka, że pokazuję nam jak ważna jest dla nas druga osoba.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest, na codzień się tego nie zauważa, jakoś to umyka w codziennych sprawach ale podczas takiej rozłąki można dowiedzieć się dużo więcej o sobie , swoich odczuciach, tesknotach... Dzięki że jestes :)
UsuńWszystko ma swój czas. Czas radości z powrotu nadejdzie szybciej, niż dziś myślisz. A pobyć z samym sobą to niewątpliwa okazja do wyciszenia i przemyślenia wielu spraw :)
OdpowiedzUsuńNo i te błogie chwile tylko dla siebie! Rozpieszczaj się: dogadzaj sobie kulinarnie, rozpieszczaj ciało kosmetykami i aromatycznymi kąpielami, sprawiaj sobie drobne zakupowe przyjemności :)))
Pozdrawiam cieplutko :)
Och... piszesz tak o tym rozpieszczaniu że narobiłaś mi apetytu na jakieś domowe SPA :))
UsuńHmm, mój mężczyzna połowę czasu spędza na delegacji. Na poczatku każdy wyjazd na 3,4 tygodnie był dla mnie męczarnia- że za długo, że będe tęsknić, że ja nie chcę i już! Teraz patrzę się na to inaczej: traktuje je jako zło konieczne-trzeba zagryźć zeby i przeczekać. A w między czasie zająć się sobą. Ugotować coś co lubię ja ale nie on. Obejrzeć zaległe filmy, przeczytać zaległe książki, umówić sie na ploty i najzwyczajniej stęsknić się za sobą. To tez czasem dobrze robi :)
OdpowiedzUsuńW sumie kiedy tak na to spojrzeć ma to swoje dobre strony :)
UsuńMój narzeczony jest cały czas w delegacji.
OdpowiedzUsuńWyjeżdża i przyjeżdża po dwóch tygodniach na weekend i znów wyjeżdża. I choć jesteśmy ze sobą już trochę i powinnam się przyzwyczaić do jego wyjazdów to nie potrafię, ale muszę tak jak pisze moja poprzedniczka zacisnąć zęby i wytrzymywać.
Pozdrawiam.
No niestety, rozstania zawsze są trudne, nawet na krótki czas...
UsuńNa pewno mąż dojedzie do celu cało i zdrowo :)
OdpowiedzUsuńTaka tęsknota czasem jest potrzebna, choc wiem, jak bardzo jest wtedy ciężko.
Dasz radę :)
Już dojechał, wiem bo dzwonił :)
UsuńMój mąż ostatnio pracuje cały czas popołudniami, wraca do domu o 23. Wiem, że wróci, ale jednak te samotne wieczory są straszne. Nie wyobrażam sobie jakby miał wyjechać na dłużej. Trzymaj się ciepło :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, samotne spedzanie czasu jest dla mnie straszne... Mam nadzieję że znajde jakiś pomysł na to żeby jakoś sobie go dobrze zorganizować żeby za dużo nie myśleć :)
Usuń