Niedziela, jeden z moich ulubionych dni w tygodniu. Rosołek już wolno "pyrkoli" w kuchni, w całym domu czuć zapach niedzielnego obiadu ale coś jednak jest nie tak jak zwykle. Nie ma tej niedzielnej atmosfery radości, wzajemnej życzliwości, nie ma szczęśliwych uśmiechów na naszych twarzach... Coś jest nie tak... Od rana chodzę i myślę, myślę o nas, o tym że już zawsze razem do końca życia, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w złości i w radości... Tylko dlaczego właśnie dziś naszły mnie takie refleksje. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze nam będzie razem w życiu? Chyba trochę za późno... trzebabyło myśleć przed ślubem o tym... Ale jak przed ślubem... Przed ślubem było cudownie i miało tak zostać na zawsze. A teraz życie weryfikuje to i tamto... pokazuje że ta druga połówka wcale nie jest taka idealna... że ma wady i to wady które momentami wydają się nie do przeskoczenia, wady których przecież nie mogłabym zaakceptować w facecie, z którym chciałabym spędzić całe życie... wady może mało znaczące ale tak bardzo denerwujące... No tak, to mój punkt widzenia. Ale ja też mam wady., z tą małą różnicą że mnie moje wady nie doprowadzają do złości i niekontrolowanych wybuchów "dziamotania". A Jego? Pewnie tak, ale dużo lepiej potrafi sobie radzić z emocjami. A co będzie jeśli pewnego dnia nie wytrzymam... jeśli powiem dość ,zrobię o jeden krok za dużo i już nie będzie odwrotu...? Sama nie wiem dlaczego tak daleko i z takim pesymizmem wybiegam w przyszłość... Nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie... W tym poście jest tak dużo wielokropków i wydaje mi się że tyle samo jest teraz w moim życiu. Wszystko niedopowiedziane, niewyjaśnione do końca, jakieś nierealne, niematerialne... jakieś takie nijakie...
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Mimo cudownego życia i codziennego szczęścia, czasem do każdego przychodzą takie dni pełne negatywnych myśli. To normalne. Ważne, by odnaleźć wszystko co najlepsze w drugiej osobie i na tym się skupiać, ponieważ właśnie z tą osobą spędzimy resztę życia. No i oczywiście każda, nawet najlepiej dobrana para musi pracować nad sobą i nad swoim związkiem, by za kilka lat nie okazało się, że najlepiej żyło im się na początku, kiedy problemy były całkiem innej natury niż w 'dorosłym', dojrzałym życiu.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry Wiolu, złe dni miną :)
Mniamm rosół, od jakiegoś czasu za mną chodzi, ale jakoś nie mogę się zebrać. A niedzieli nie lubię, bo na drugi dzień już do pracy trzeba iść:)
OdpowiedzUsuńCo do takich myśli to też mam takie dni i niestety ostatnio coraz częściej. Mężatką nie jestem, ale mój związek tyle lat już trwa, że prawie jak małżeństwo. Wspominam stare czasy, jak to było fajnie, bez problemów i z motylami w brzuchu:) A teraz codzienność - i często się zastanawiam czy naprawdę jestem szczęśliwa.
Wiola będzie dobrze, takie myśli to naturalny stan rzeczy. Konfrontujesz obraz sprzed małżeństwa. Najważniejsze żeby w tym wszystkim się nie zatracić i za bardzo wszystkiego nie analizować. Mężatką nie jestem aczkolwiek w długoletnim związku i również dopadają mnie takie nastroje:).
OdpowiedzUsuńDużo ciepełka :*
ja również uwielbiam niedzielę :)
OdpowiedzUsuńNiedziela ma magię, to fakt:)
OdpowiedzUsuńCo do Twoich wątpliwości, to jest to normalne. Ważne, jak sobie z tym poradzisz, jak sobie z tym poradzicie wspólnie:) A trzeba być optymistą, co nie?;)
No cóż, im dalej w las, tym więcej drzew;) Znam facetów, których uważam za chodzące ideały a ich żony też mają wiele zastrzeżeń. Tak jest. Dlatego trzeba mieć własną, prywatną przestrzeń, w której można się realizować, pozwolić drugiej osobie na trochę swobody, ale mieć cały czas kontakt, wspólne sprawy i tematy do rozmowy. Oj, zrzędzę, ale stara już jestem i mam wiele takich dołków za sobą;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście różnimy się od facetów i często mówiąc o tym samym kompletnie inaczej odbieramy wypowiadane słowa, ale najfajniejsze jest to, kiedy w końcu odbieramy na tych samych falach. Przestrzeń jest potrzebna obydwojgu, pozwólmy za sobą zatęsknić, a "powrót" będzie tak cudny jak dawniej. Nie chcę tu pisać referatu :) Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńJa tez, jak my wszystkie, mam takie momenty, ze tylko mocne zacisniecie zebow powstrzymuje mnie od ....oh, wiecie jak to jest.
OdpowiedzUsuńPo kilku latach praktyki znalazlam jednak sposob na te momenty, mysle wtedy, co mi sie w nim najbardzej podoba, lub co jest dla mnie wazniejsze - ta wada, czy to, ze potrafi mnie rozsmieszyc do lez prawie codziennie, lub... Przynosi skutek zawsze.
Tak samo latwo mozna znalezc wady jak i zalety...Pomysl nad tym Wiolu Mila,
Sciskam Cie serdecznie !
Dziękuję Dziewczyny za te wszystkie ciepłe słowa wsparcia. Jest dużo prawdy w tym co piszecie i po prostu muszę nauczyć się tego, aby widzieć przede wszystkim te dobre strony, szukać pozytywów a nie stawiać na pierwszym miejscu jako barierę nie do przeskoczenia wady i problemy. Dużo lepiej mi po przeczytaniu tych komentarzy :)) Stwierdzam że blog to dobry sposób na poprawę humoru i inne spojrzenie na świat. Pozdrawiam Was wszystkie :)
OdpowiedzUsuń