Oj jak ja tego nie lubię... wszędzie kolejki, tłok, ludzie się wręcz tratują... Ech... dzicz totalna. Dlaczego zawsze przed świętami ( nie tylko Bożonarodzeniowymi) ludzie zachowują się jakby za chwile miał nastać koniec świata i trzeba napełnić lodówki i spiżarnie niewiarygodnie dużą ilością żarcia a przy tym są dla siebie niemili, warczą jeden na drugiego o byle co... Nie wiem o co chodzi. Przecież święta to czas kiedy mamy być dla siebie mili a nie odwrotnie. Wczoraj wybraliśmy się z M. na zakupy do jednego z krakowskich marketów ale już po 5-ciu minutach miałam dość. Zostawiliśmy koszyk na środku sklepu i najzwyczajniej w świecie wyszliśmy bo nie dało się po ludzku zakupów zrobić. Pobiegłam dziś do pobliskiego sklepu i kupiłam to co chciałam w mniejszym tłoku. Nienawidzę tych przepychanek. Unikam i omijam z daleka.
Wczoraj na poprawę humoru po nieudanych zakupach przystroiłam znów odrobine nasze mieszkanko . A oto co wykombinowałam :
A pod jemiołą słodkie buzi-buzi z Mężusiem :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz