Krążył wokół mnie od jakiegoś już czasu, robił podchody, obmyślał strategię i wczoraj zaatakował. Niechciej mną zawładnął i nie ma zamiaru się wyprowadzić z mojego ciała i umysłu. Ale mogłam się tego spodziewać bo on zawsze wprowadza się wtedy kiedy są takie upały. I ja i on mamy ich już serdecznie dość. Wszystko wtedy odchodzi na dalszy plan a najważniejsze stają się wszelakie nieudolne próby schłodzenia siebie i jego przy okazji też. W domu bałagan, wczoraj z wielkim trudem udało mi się włożyć pranie do pralki i ją włączyć ale już z powieszeniem miałam problem, musiał mi pomagać M. Gotować mi się nie chce bo to oznacza podwyższenie temperatury w i tak już nagrzanym mieszkaniu więc dziś obiadu nie będzie. Na balkon nie wychodzę jeśli nie muszę bo zaraz po otwarciu drzwi uderza mnie w twarz i powala na ziemię nieznośnie gorące powietrze. Wczoraj też poddałam się w walce z mszycami, które przeżyły ataki najróżniejszych świństw chemicznych. Mój M. stwierdził że teraz jest ich więcej niż przed spryskaniem ich tymi chemikaliami - nie mam już pomysłu czym je zabić więc postanowiłam pozbyć się kwiatków. Cóż, to chyba jedyny sposób. Ale póki co siedzę w domu, popijam wodę z lodem i aż mnie skręca na myśl że muszę niedługo wyjść z domu i udać się na kurs, na którym też mi się nic nie chce robić... Dramat ...
A na dodatek, żeby tego wszystkiego było mało wczoraj jakoś niefortunnie stanęłam i przez to boli mnie noga w kostce. Nie dość że kaleka to jeszcze leń... Połączenie co prawda mało szkodliwe ale ... no właśnie, zawsze jest to ale.
Źródło: internet |
ja również mam czasem takie niechcieja że szkoda gadać ;) po prostu czasem tak musi być i już ;P a co do tych mszyc kurcze to faktycznie dziwne najwyraźniej uodporniły się... moja rukola również w całości pożarta ;/
OdpowiedzUsuńUuuu... no to wydocznie rukole też lubią skoro nie przetrwała. :(
UsuńJa mam niechciaja upalnego,tez przez ta cholerna pogode upaly i duchote. Mysle ze to nas usprawiedliwia i nie robi z nas leni:-) a co do mszyc: mama mi sie skarzy ze jej zjadly kwiatki na balkonie mimo preparatow z czosnkiem i jakis mega kropli z OBI. moze mamy w krakowie epidemie mszyc i juz:-)
OdpowiedzUsuńNo tak, upał jest dużym usprawiedliwieniem takiego stanu :) A co do mszyc to dramat przez duże D... epidemia to chyba dobre określenie.
UsuńHahahaha :-))))) Wiola, jesteś niesamowita! Paskudny Niechciej!!!
OdpowiedzUsuńNie pamiętam jak nazywał się ten specyfik, którym ja pryskałam swoje mszyce, ale zeszły po pierwszym razie. Przejdę się jutro do piwnicy (bo tam go schowałam) i napiszę Ci co to było.
Pozdrawiam serdecznie
Iza
Na prawdę poskutkował? Ja już przetestowałam kilka specyfików i jak dotąd wszystkie nie dawały sobie rady. No ale skoro u Ciebie poskutkował to może i u mnie poskutkuje? :))) Chętnie skorzystam z podpowiedzi :)
UsuńNie odpisywałam Wiola, bo napisałaś u mnie, że kwiatki już wyrzucone :-( Ale mszyce w tym roku to jakaś plaga!
Usuń