W związku z naszymi nieskutecznymi staraniami o dzidziusia moja ginekolog zaleciła nam kilka badań do wykonania... Tzn większość z nich musiałam wykonać ja a jedno M. No i niby wszystko ok ale podczas monitoringu owulacji okazało się że z ta moja owulacją nie do końca jest wszystko OK, ale dostałam leki i byłam pełna nadziei że wszystko będzie dobrze. Wczoraj M. odebrał wyniki swojego badania, musiał zrobić nadanie nasienia. Oboje myśleliśmy że to tylko formalność i badanie wykluczy jakiekolwiek nieprawidłowości, które wynikają z jego strony. A tu niespodzianka i to wcale niezbyt przyjemna... Rozpoznanie -ASTHENOZOOSPERMIA. Nieprawidłowa ruchliwość plemników. WHAT THE FUCK!?! Przez ten wynik zawalił się mój misternie ułożony w głowie plan , że u M. wszystko OK, moją owulację wywołamy za pomocą leków i będzie dzidziuś ... Gówno... Wywołamy owulację i co...? Ech... Plemniki są za "leniwe" żeby dotrzeć na czas do jajeczka i je zapłodnić. M. jest przerażony i zamartwia się od wczoraj bardzo... Przeczytał chyba już wszystko co tylko można na ten temat znaleźć w internecie, zapisał się nawet do androloga na wizytę. Widzę, że wariuje i nie da sobie nic powiedzieć. Wczoraj próbowałam z nim porozmawiać ( co nie jest teraz proste bo prawie nie mogę mówić) ale on tylko słuchał a jedyne co powiedział to że go to wkurwia ( chodziło o wynik badania). Ja też się martwię, ale mam nadzieję że jest na to jakiś sposób i wszystko będzie dobrze. Boję się że te nerwy wcale nie wpłyną na M. pozytywnie i zamiast lepiej będzie gorzej... Widzę jak go to gryzie, dręczy, widzę że cały czas o tym myśli. Mój M. jest typem faceta który nie lubi się użalać nad sobą i raczej nie jest wylewny więc tym bardziej będzie mi ciężko z nim rozmawiać. Ale musimy rozmawiać, rozmowa to podstawa. Wczoraj powiedziałam mu że to nie jest koniec świata, że w dzisiejszych czasach to nie musi być przeszkodą nie do pokonania, że są leki, różne sposoby, medycyna z każdym dniem idzie do przodu... Ale to chyba nie dało żadnego rezultatu. M. chodzi smutny, poważny... Serce mnie boli kiedy widzę go takiego markotnego.
Źródło : internet |
Wynik na pewno nie przekreśla Waszych starań o dziecko. Na pewno jest jakaś metoda leczenia tych nieprawidłowości. Teraz nic tylko wybrac się do specjalisty i obgadać problem. Na pewno coś da się zrobić. A przynajmniej spróbować. Jedno jest pewne - nie możecie się dołować. Trzeba działać! Trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuńMasz rację, trzeba działać! :))
UsuńAnuszka ma 100% racje! Jest wiele żywych przykładów na to, że problemy tego typu nie są przeszkodą by w końcu mieć dziecko:) Po prostu trzeba działać a NA PEWNO się uda!!! A Twój M. potrzebuje teraz kilka dni, by samemu przemyśleć sprawę. Daj mu czas i pozwól odczuć, że stoisz za nim murem. Trzymaj się:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak samo sobie to tłumaczę... Musze tylko znaleźć sposób żeby M. to tez zrozumiał i uwierzył w to :)
UsuńCiężko napisać cos,co podniesie was na duchu. Pozostaje tylko trzymać kciuki za wyleczenie i za to żebyście to jak najlepiej znieśli. Przesyłam dużo otuchy!
OdpowiedzUsuńTo w takim razie proszę o mocne trzymanie tych kciuków :))
UsuńSzkoda, że nie na wszystko można znaleźć tak proste sposoby, jak na przeziębienie... ale to przecież nie znaczy, że sposobów brak.
OdpowiedzUsuńJesteście oboje przygnębieni i zdenerwowani, to zrozumiałe. Nie dziwię się, że Twój M. z przykrością znosi wynik badania - mężczyznom chyba jeszcze trudniej niż kobietom, przyjmować nieoczekiwane diagnozy w tak delikatnych kwestiach... ale, jak piszą wyżej Dziewczyny, przy determinacji, staraniach i pozytywnym nastawieniu powinno być wreszcie dobrze. Będzie pewnie trzeba ściśle dostosować się do zaleceń lekarzy, uzbroić się w cierpliwość i wiarę w sukces.
Nieustająco trzymam kciuki!
No niestety na przeziębienie też nie zawsze są proste sposoby :) Moje przeziębienie ewoluowalo i teraz przeszło w zapalenie krtani - skończyło się na antybiotyku :)
UsuńMęski drażliwy temat...
OdpowiedzUsuńWiolu, głowa do góry! Z podobnymi problemami borykali się moi sąsiedzi a teraz oboje pchają wózek. Pewna dobra duszyczka często mi powtarza, że ,,Pan Bóg daje nam zawsze to, co akurat jest nam potrzebne,,.
Wierze ,że będziecie wspaniałymi rodzicami!
No tak, masz rację. Dla faceta to temat tabu i cios w plecy. Mam nadzieję że jakoś uda mi się do niego dotrzeć. A co do wózka to ja nie tracę nadziei że kiedyś będę pchać w nim swoje najukochańsze dzieciątko :)
Usuń