Po mojej porażce związanej z pracą zupełnie straciłam zapał i energię do działania a już na pewno do zabawy. A przed nami było wesele kuzyna na które nie wypadało w ostatniej chwili odmówić przyjścia więc chcąc nie chcąc trzeba było iść. Ale nie o weselu chciałam napisać ale o mojej wizycie u fryzjera. Ponieważ ja do wszelakich uczesań mam dwie lewe ręce zawsze korzystam przed imprezami typu wesele z pomocy fryzjera. Tym razem także, ale zapamiętam ją na długo bo takiej wizyty w - jak to się teraz krzykliwie nazywa - "studio fryzur" jeszcze nie przeżyłam. Zaczęło się od tego że fryzjerka myła mi włosy przy otwartych drzwiach wejściowych do salonu ( na zewnątrz jakieś 10 stopni i wiało prosto na mnie) i dopiero po mojej prośbie raczyła ruszyć dupę i je zamknąć. Podczas mycia drapała mi głowę długasiernymi paznokciami więc zwróciłam jej uwagę że mnie to boli - zrobiła obrażoną minę. Posadziła mnie na fotelu przed lustrem pod którym stal stoliczek. Chciałam sobie położyć na nim swoje rzeczy ale nie dało się bo cały był zasypany obciętymi wcześniej włosami kogoś innego - blee. Podczas modelowania włosów poparzyła mi skórę głowy suszarką - bolało oj bolało - a żeby tego było mało to tak mocno wbijała mi wsuwki upinając włosy że wyryła mi niezły tunel w głowie. Trepanacja czaszki przy tym to pikuś - przynajmniej jest robiona w narkozie. Oczywiście na moje jęki i prośby o to aby jakoś delikatniej to robić usłyszałam "Musi boleć, inaczej się nie będzie trzymać". Kurde, pomyślałam sobie "gdzie ja jestem"?? U chirurga czy u fryzjera?!? Mało tego, każdą wsuwkę przed wpięciem we włosy rozchylała sobie przytrzymując zębami - MASAKRA!! Po tej akcji z wsuwkami miałam ochotę uciekać i nigdy nie wrócić ale postanowiłam że jednak wycierpię swoje i doczekam do końca mimo że moja cierpliwość już dawno się skończyła... Na koniec siknęła mi lakierem do włosów po oczach i z uśmiechem na twarzy stwierdziła że skończyła. Ufff... Dzięki Ci Panie, bo dłużej bym tego nie zniosła. Podała mi z gracją lusterko żebym mogła zobaczyć co tam mi na tej głowie ukleiła i z holiłudzkim uśmiechem skasowała 60 zł ( dobrze że nie więcej bo chyba bym się kłóciła że za marną jakość zdzierają z ludzi kasę). Ile sil w nogach wiałam stamtąd i nigdy nie wrócę choćby to był jedyny salon fryzjerski na świecie. NEVER EVER! I nauczka dla mnie na przyszłość żeby nie łazić byle gdzie tylko zawsze w sprawdzone miejsca ...
Matkoo tak to pisałaś, że aż sama odczuwałam ból.. ; /
OdpowiedzUsuńI tacy ludzie, biorą się za coś co nie powinni.
Nie wiem czy bym to zostawiła tak bez rozmachu..
Jeśli o mnie chodzi to muszę mieć zaufaną osobę jeśli mam jej oddać swoje włosy.. dlatego też od kilku lat już chodzę do tego samego salonu. ; )
A tej Twojej życzę, żeby kiedyś jej wszystkie włosy wypadły za te katusze ;p
hehe... mam nadzieję że już Cię nie boli :) Ja zostawilam to bez echa ale chyba źle zrobiłam... pewnie wszystkich tam tak katują... :(
UsuńAłaaaaaaa
OdpowiedzUsuńDaj namiary na ten 'salon', żebyśmy tam przypadkiem nie trafiły...
Gdyby mi pani powiedziala, ze musi boleć, to zwinęłabym rzeczy, podziękowała i poszła gdzie indziej
Mogłam wyjśc, pewnie sama bym to jakos dokończyła :) A nampary na priva moge podesłac :)
UsuńO matko, co za bez szczelność ze strony fryzjerki!.
OdpowiedzUsuńheh.. no niestety, bezczelna do potęgi! :)
Usuńteż kiedyś miałam taką sytuację fryzjerka strasznie szarpała mi włosy podczas mycia, zwróciłam uwagę żeby robiła to delikatniej a wtedy nastała niezręczna cisza w zakładzie i tylko fryzjerki wymieniały się spojrzeniami już czuję jak mnie objechały po wyjściu ;P ja również tyle razy zawiodłam się, że wolę chodzić do sprawdzonych miejsc i fryzjerek;) lepiej napisz Wiolu czy wesele się udało.
OdpowiedzUsuńno mysle że nie zostawiły na Tobie suchej nitki :) nie piekły Cię uszy później? :))
UsuńKiedyś też sparzyłam się na fryzjerze tylko, że niestety, przez jego nieumiejętność, straciłam sporą część włosów. Teraz mam dwóch sprawdzonych fryzjerów i tylko do nich chodzę.
OdpowiedzUsuńO kurcze, no to nie fajna przygoda. Masz rację, najlepiej chodzic do sprawdzonych :)
UsuńKurczaczki! Twoją opowieść, Wiolu, można potraktować jako punkt wyjścia do krwawego horroru, powiedzmy pt. "Wirujący grzebień z powyłamywanymi zębami". Co prawda, jest dziś trochę za późno na napisanie scenariusza, ale przyznaj, tytuł może pozostać :)))
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
hehe...no racja racja Prządeczko , krwawy horror o chwytliwym tytule :) Może nakręcimy cos w tym stylu to sie wzbogacimy trochę ?:)) Wchodzisz w taki układ? :) Buziole
UsuńRany, toż to jakaś masakra! Mam nadzieję, że nie dałaś jej napiwku! ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że to przetrwałaś! Jednym słowem: Szacun! :D
Boże, dobrze, że moja chrzestna jest fryzjerką! I mam sprawdzone miejsce. Nie jest to może najnowocześniejszy salon świata, ale przynajmniej zawsze mam na głowie to, czego chcę ;) A dodatkowo po zniżce, bo czeszą mnie zawsze uczennice-praktykantki.
Oj tak, to była masakra... co prawda nie piła mechaniczną ale grzebieniem :) A ciocia fryzjerka to skarb - zazdroszczę :)
UsuńA kysz!
OdpowiedzUsuńTeż przeżyłam "studio fryzur"...prawie dostając zawału.
Kobieta szczęśliwa, to kobieta która posiada sprawdzoną i zaufaną fryzjerkę =)
Ps. Jestem zatem szczesliwa, hehe
heheh... no trochę w tym prawdy jest :))
Usuń