Źródło: internet |
Mówią że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... Podobno... Ale czy tak jest w rzeczywistości to się okaże. ja od kilku dni mam takiego doła, że nic mi się nie chce. Jestem przybita, myślę tylko i wyłącznie o problemach, zamartwiam się i nie potrafię się wyrwać z tego błędnego koła. W weekend byliśmy u mojej Mamy, ale ta wizyta tak mnie dobiła że całą drogę powrotna przepłakałam w samochodzie. A szalę mojej depresji przelał fakt że 200 kilometrów stąd zostawiłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy. Nic ostatnio nie układa się tak jak bym chciała. Jestem ciągle sfrustrowana i bo problemów zamiast ubywać przybywa. Kilka dni temu odezwała się zaleczona kontuzja kolana, krwawienie nie ustąpiło, wręcz przeciwnie nasiliło się (jutro wizyta u poleconej pani doktor - oby tym razem był to strzał w 10 bo nie mam już siły na wędrówki po coraz to nowych gabinetach), przyplątało się do mnie jakieś choróbsko i od wczoraj jestem na L4, próbuję znaleźć jakiś pomysł na to jak pomóc mojej Mamie w opiece nad Babcią , która choruje na Parkinsona i z każdym miesiącem choroba się pogłębia (często myślę że wyprowadzka z domu tak daleko to był zły pomysł, ale teraz jest już za późno, tu mamy pracę, mieszkanie, a tam gdybyśmy chcieli wrócić trzeba byłoby zaczynać wszystko od 0), do tego wszystkiego dochodzi myśl o ukochanym, upragnionym dziecku, stres w pracy i wiele wiele innych niepotrzebnych myśli, które nie wiadomo dlaczego zalęgły się na stałe w mojej głowie. Gdyby nie M. i jego wsparcie chyba już bym zwariowała. W niedziele wypłakałam mu w ramię wszystkie swoje smutki, wątpliwości i problemy. Przytulił, porozmawialiśmy , ulżyło mi po tym bardzo, ale problemy zostały i trzeba im stawić czoła a ja czuje że nie mam siły :(
ojjj trzymaj się kochana;* każdy chyba ma gorsze dni i u mnie nie jest tak cudowanie jakbym sobie tego życzyła ale nie można się załamywać wszystko szybciej czy później jakoś się ułoży ;)
OdpowiedzUsuńJa sama przekonuję się coraz częściej że nie ma czegoś takiego jak 'nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło'.. taki już nas los i trzeba temu czoło stawic, ale im tego więcej tym podnieśc się jest ciężej ; ((
OdpowiedzUsuńA ja trzymam za ciebie kciuki i liczę na to, że wszystko ci się uda i twoje problemy się rozwiążą.
OdpowiedzUsuńW końcu musi być lepiej!!!
Wiolu kochana! Smutno mi się zrobiło po lekturze Twego posta i bardzo chciałabym podnieść Cię na duchu, choć wiem, że to trudne, bo czegokolwiek by Ci dziś nie powiedzieć, możesz uznać za banalne lub irytujące. Mimo to, spróbuję:) Otóż myślę, że w tym złym, co na dobre wychodzi, jest jednak ziarno prawdy, tylko niekoniecznie takiej, że złe zwyczajnie w dobre się zamienia. Ono raczej ogasa i ustępuje miejsca dobremu, którego również nie dano nam raz na zawsze. Jest po prostu w naszym życiu stała przemienność, którą czasem przeklinamy, a czasem błogosławimy. Wścieka nas lub smuci, gdy mija to, co piękne. Jesteśmy szczęśliwi, gdy opuszcza nas niepowodzenie, pech. Ta przemienność jest czymś wspaniałym, nadaje życiu sens, choć trudno to zaakceptować w sytuacji takiej, jak ta, w której Ty się znalazłaś. Ale jak tu nie zgodzić się z Panią Szymborską, która tak o tym kiedyś napisała:
OdpowiedzUsuń"Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne."
Twoja zła godzina również przeminie, Wiolu. Spoglądaj optymistycznie w stronę odmiany, niech nie każe na siebie długo czekać:)
Mam nadzieję, że nie rozsierdziłam Cię tym przydługim wywodem, cel był zupełnie inny:)
Serdecznie Cię ściskam!
Wiola ... musisz myśleć pozytywnie... trzymaj się skarbie
OdpowiedzUsuńTeż myślę o przeprowadzce od miejsca rodzinnego jakieś 300km.
OdpowiedzUsuńTutaj gdzie teraz jesteś też zaczynałaś od zera. skoro raz się udało, to i drugi!
Nie wiem jak mogłabyś pomóc mamie..
Dobrze, że masz M. i że Cię wspiera.
Zobaczysz, że już niedługo wyjdzie słoneczko.
Buziole :*
A ja pocieszać nie będę, bo to nic nie. Napiszę Ci tylko, że jestem z Tobą. Buziole :*
OdpowiedzUsuńWiolu trzymaj się dzielnie, w życiu nie może być tylko pod górę także będzie lepiej na pewno. Nie jesteś sama z tym wszystkim i to najważniejsze. Wsparcie ukochanego powinno dać Ci "kopa" żebyś się nie poddawała. Trzymam mocno kciuki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Będzie dobrze, nie martw się. Wszystko się ułoży i nawet nie będziesz pamiętać tych gorszych dni. Trzeba myśleć pozytywnie a o złych rzeczach nie myśleć wcale.
OdpowiedzUsuńOch, tak mi przykro, że dopadło Cię tyle na raz... wiem z doświadczenia, że raz pod wozem raz na wozie. I nie są to puste słowa. Wiem, że to nie pocieszy, ale problemy są po to by je rozwiązywać. Małymi krokami. Moim zdaniem najpierw powinnaś zadbać o swoje zdrowie, a potem skupić się na pomocy Mamie. Poza tym czasem warto wypłakać się do cna... człowiekowi robi się lżej... A o dziecko lepiej się starać w spokojniejszej chwili życia... z opowieści wiem, że wtedy łatwiej...
OdpowiedzUsuńKochana, trzymam kciuki, żeby u Ciebie zaświeciło Słonko :) przesyłam uściski!!! Wierzę, że ten supeł kłopotów powoli zacznie się rozwiązywać... w proste linie życia :)
Pomyśl o tym w ten sposób, że wyniesiesz z tego doświadczenie na przyszłość :) ja nie cierpię lekarzy i zawsze sobie radzę sama. Oni to mnie tylko denerwują.
OdpowiedzUsuń