Takie nieplanowane zakupy chyba są najlepsze i przeważnie jestem z nich zadowolona. Wczoraj odebrałam wyniki ostatniego badania i okazało się że wszystko Ok więc nie ma się czym martwic. Tak więc cała szczęśliwa pobiegłam do teatru odebrać bilety na spektakl na który wybieramy się już niebawem --> KLIK i wracając wdepnęłam do pobliskiej galerii no i stało się. Weszłam do tych sklepów tylko żeby nacieszyć oko nowymi wiosennymi produktami ale niestety moja silna wola gdzieś sobie wtedy poszła no i kupiłam... A co? Głównie kosmetyki, cóż by innego :) Pierwszy zakup z Yves Rocher.
Skusiłam się tutaj na Szampon oczyszczający do włosów przetłuszczających się z wyciągiem z pokrzywy (niestety takie mam). Cena to 11.90 zł za 200ml. Mam nadzieję że się sprawdzi i da obiecane przez producenta efekty czyli lekkie, świeże, jedwabiste i oczyszczone włosy na dłużej. To co jest fajne w tym szamponie to fakt że nie zawiera on tak niechcianych przez nas parabenów ale za to zawiera składniki pochodzenia roślinnego takie jak np. wyciąg z pokrzywy z ekologicznych upraw. To co mnie tez zaskoczyło to zapach tego produktu. Pachnie faktycznie jak pokrzywa, taka świeża młoda pokrzywka :)) Pierwsze "powąchanie " trochę odpycha od butelki ale każde następne zbliża do czasów dzieciństwa - nie wiem czemu... :)
Moje kroki potem skierowałam do Rossmana i tam dopadło mnie totalne szaleństwo. Chciałam wszystko wkładać do koszyka ale po co... Kupiłam więc tylko rzeczy których byłam na prawdę ciekawa i tym sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką tych oto produktów.
Ponieważ sama farbuję sobie włosy nie mogłam nie skorzystać z promocji i nie kupić farby do włosów której namiętnie używam - Casting Creme Gloss. Tym razem jednak zamiast koloru który przeważnie ląduje w moim koszyku czyli Brązu sięgnęłam po Mroźne Trufle nr 513 z kolekcji Iced Chocolates :) Fajna nazwa, kolor też całkiem przyjemny. Zobaczymy co mi wyjdzie na głowie i mam nadzieję że nie będę musiała wiosną w czapce chodzić.
Następnie w koszyku znalazły sie dwie odżywki na które mialam ochotę od dawna.
Pierwsza to Odżywka do włosów wzmacniająca z Joanny z serii Z APTECZKI BABUNI przeznaczona do włosów cienkich, delikatnych, ze skłonnością do wypadania.Cena za 300g tego produktu to - UWAGA UWAGA jedyne 4,99 zł !!! Myślę że to cena dla każdego, mam więc nadzieję że odżywka się sprawdzi bo za taką cenę chętnie bym po nią sięgała. Odżywka w swoim składzie zawiera skrzyp oraz rozmaryn które idealnie nadają się do pielęgnacji delikatnych włosów. producent obiecuje że po stosowaniu tej odżywki włosy będą bardziej puszyste i lśniące, mocniejsze i pełne życia oraz łatwe do rozczesania i układania. Trzymam kciuki , oby to wszystko była prawda. Odżywka ta niestety wymaga spłukiwania po nałożeniu, ale miejmy nadzieję że to będzie jej jedyny minus bo parabenów w swoim składzie nie posiada :) Hurraaa!!!
No i coś co chyba każda dziewczyna zna - kultowe produkty firmy Alterra :) Ja do niedawna znałam tylko ze słyszenia ale tyle pochlebnych opinii słyszałam i czytałam o tych produktach że postanowiłam je wreszcie przetestować na sobie. Tak więc Panie i Panowie - Odżywka nawilżająca GRANAT I ALOES do włosów suchych i zniszczonych. Kupiłam ją z myślą aby nakładać na końce włosów które po zimie niestety ale nie wyglądają za dobrze. Są łamliwe i suche więc może kuracja tą odżywką im trochę pomoże.
Zapach powalający, bardzo świeży, owocowy, pobudzający - takie właśnie lubię. I znów odzywka o bardzo przyjemnym składzie, nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących, bez silikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych. Nie zawiera też substancji pochodzenia zwierzęcego. No i cena też niezla, akurat trafiłam na promocję, za 200 ml zapłaciłam 6,99 zł. Jeśli to prawda co o niej piszą to uważam że się opłaca.
Na koniec również z promocji dezodorant Adidasa za 7,99 zł . uwielbiam je i od jakiegoś czasu stosuję. W moim przypadku się sprawdzają idealnie. To mój sprawdzony produkt :))
Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko używać i czekać na efekty... No właśnie, idę nakładać farbę, oby było dobrze :))
P.S.
Włosy już ufarbowane no i cóż... Jeśli o kolor chodzi to jestem całkiem zadowolona bo chyba po raz pierwszy wyszedł bardzo zbliżony do tego co widnieje na opakowaniu - więc pod tym względem sukces. No ale ... niestety farba nie pokryła dokładnie moich siwych włosów ( no tak proszę Państwa , ja mam już duuużo siwych włosów) i w niektórych miejscach są widoczne srebrne niteczki... tak więc wina leży albo w tym że niedokładnie położyłam farbę albo w tym że za krótko trzymałam ja na włosach ( ale było przepisowe 20 minut), albo w tym że jest za słaba... no albo za słaba ze mnie fryzjerka... :)) No cóż, postanowiłam że następne farbowanie odbędzie się w zakładzie fryzjerskim... albo jak to teraz się ładnie nazywa w Studio Fryzur :))