Poród zbliża się wielkimi krokami i zaczynam świrować. Po pierwsze, że to już, zaraz, za chwilę, a po drugie moje hormony już chyba się tak rozpanoszyły, że nie sposób je okiełznać nawet za pomocą magicznych sposobów. Ogarnia mnie też takie poczucie, że jeszcze nie jestem gotowa, że coś może mnie zaskoczyć, że jeszcze coś mam nie zrobione, coś nie przygotowane dla Małego... Nie mogłabym teraz tak sobie po prostu usiąść i czekać na poród. Ciągle coś mi się przypomina i cały czas coś robię (oczywiście w miarę swoich możliwości). Oszaleć ze mną można czasami, wiem to i zdaję sobie z tego sprawę, ALE! No właśnie, jest jedno ALE. Mój mąż jest tak wyluzowany, że wydaje się jakby nie stresowało go w ogóle to, że za tydzień powiększy nam się rodzina. Nie planuje, nie przygotowuje się jakoś specjalnie, nie rozmawia ze mną o tym. Zachowuje się jakby nigdy nic i jakby moja ciąża miała trwać do końca życia. Wita się codziennie rano z brzuchem, wieczorem mówi mu dobranoc, w ciągu dnia gładzi czule i opowiada różne pierdoły... Ale brzuch za chwile zmieni się w małego człowieka, który będzie najważniejszym członkiem naszej rodziny i nie wyobrażam sobie takiej beztroski u niego. Dzisiaj kiedy powiedziałam mu, że ugotowanie obiadu jest w jego rękach zaczął grymasić i nie było mu na rękę, że nie dostanie pod nos ciepłego niedzielnego rosołku. Koniec końców zrobił coś tam oczywiście pod moim czujnym okiem (bo ja też chciałam coś zjeść co nadawałoby się do jedzenia) ale zajęło mu to pół dnia. Rany boskie, jak tak dalej będzie to po porodzie kiedy wrócę do domu umrę z głodu albo z brudu - bo mój mąż oczywiście nie jest fanem sprzątania. Najlepiej udawać, że jest posprzątane. Nie przeszkadzają mu paprochy na podłodze, koty w kątach, nieumyta podłoga. Nie wyobrażam sobie na prawdę po porodzie jak to będzie jak on będzie musiał zająć się domem i tak na prawdę mną po cesarce i naszym synem. Nie chcę myśleć o tym. Nie wiem jak się mojej mamie uda przyjechać i na jak długo ale liczę na to, że Teściowa się wykaże i poratuje w potrzebie - w przeciwnym razie będzie III wojna światowa. Może i wyolbrzymiam, może to i przez hormony, ale nie wszyscy faceci są tacy, niektórzy wykonują domowe zadania bez proszenia ich po 10 razy, są nauczeni tego bo wynieśli taką wiedzę z domu. Mój niestety nie, nie mam za co dziękować Teściowej. Próbuje cały czas uczyć, mówić co i jak, tłumaczyć, ale to orka na ugorze. Ech... mam nadzieję, że przetrwamy.
Dziś mamy 37 tydzień i 1 dzień ciąży
Wiolu kochana, najważniejsze, że nie opuszcza Cię poczucie humoru :) Bo tak odebrałam treść Twego posta. Wiem, wiem, że łatwo się śmiać z chłopskiej niezaradności i przyzwyczajeń, jak się nie ma perspektywy podobnej do Twojej. Ale to wszystko będzie się układać jak należy, bo ... musi :) Poradzicie sobie doskonale, najważniejszy jest Maluszek - więc nie denerwuj się, by lądowanie na planecie Ziemia było jak najmniej stresujące dla Waszego Chłopaczka.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, serdeczności!
Hej Przadeczko, tekst pisany pół żartem pół serio. :) Staram się nie stresowac niepotrzebnie ale nie zawsze mi to wychodzi :)
UsuńU mnie za to było odwrotnie, ja byłam wyluzowana a mój facet świrował z porodem. Czytał, przygotowywał się, byliśmy na dwóch szkołach rodzenia (bo niby płatna jest lepsza), itp. Ale to też nie było dobre bo mnie stresował:) Tylko że miałam rodzić naturalnie, a wyszła cesarka. A po cesarce (akurat u mnie) było zadziwiająco dobrze. Po paru dniach musiałam pamiętać, że mam się oszczędzać. Na ochotnika ogarniałam z grubsza chate bo ileż można siedzieć na sofie. A w domu mieliśmy rozpierduche, bo na początku nie mogliśmy się zorganizować. Ale nikt się o to nie martwił w pierwszych dniach. No i byliśmy sami, bez rodziców. Także jestem pewna że dacie rade. Trzymam kciuki i buziaki
OdpowiedzUsuńNo to super że tak Dobrze po cesarce się czulas :) mam nadzieję że ja też będę podobnie , bardzo bym chciała :) pozdrawiam
UsuńWiola... czy masz już bobaska obok siebie pisz... 2 dni minęło
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Hej Kochana, Mały jest jeszcze w brzuchu, plan jest taki że ma tam zostać do przyszłego tygodnia :)
Usuń