Odkąd pojawił się na świecie nasz Syn moje życie (i chyba także mojego męża) to istna sinusoida. Rytm dnia dyktuje mi ten mały człowiek i nie ma żadnych odstępstw od jego harmonogramu dnia a jedyną osobą która może go zmienić jest on sam. Mimo, że ma już skończone 7 miesięcy budzi się co noc. Czasami raz, czasami dwa razy. Nieraz obudzi się o 1-2 w nocy i jest gotowy do zabawy a nieraz tylko zje i idzie dalej spać. W ciągu dnia drzemki też robią się coraz krótsze, bywają dni że śpi dwa razy po 30 minut, czasem robi sobie jedną dłuższą 2,5 - 3 godzinną więc wtedy mam czas że by przygotować mu obiad, sama mogę coś zjeść i nawet chwilkę na blogu posiedzieć. Z tym czasem i z organizacją wszystkiego mam do dziś problem. Jestem osobą która lubi planować i staram się zawsze mieć plan dnia. Lubię też mieć kontrolę nad tym co się dookoła mnie dzieje i kiedy życie i mój Syn weryfikują moje plany w mój porządek dnia wkrada się ogromny chaos i nie potrafię już nad nim zapanować. Wszystko się sypie... łącznie ze mną. Staram się nadrabiać wieczorami zaległe pranie, prasowanie, sprzątanie, gotowanie czy inne domowe obowiązki ale niejednokrotnie zmęczenie bierze górę i wszystko odkładam na jutro. I tak leżą kupy upranych ubrań, sterta rzeczy do prania, nieumyte szafki w kuchni... Czasami udaję, że tego nie widzę ale nie da się nie zauważyć. I wtedy pojawiają się wątpliwości, przecież ja sobie kompletnie z tym nie radzę. Synek jest coraz większy, nie jest już leżącym niemowlakiem, raczkuje, wstaje , wszędzie go pełno, nie wyobrażam sobie zostawić go samego i zająć się sprzątaniem. Ale jak inne matki to robią że mają czysto w domu, są zadbane, wypoczęte i maja szczęśliwe dzieci??? Potrzebuję receptę na taki domowy multitasking. Chyba nie muszę dodawać, że w tym roku zupełnie nie czuję atmosfery świąt i tak jak zawsze się cieszyłam i już od początku grudnia stroiłam dom mikołajami i kolorowymi lampkami tak w tym roku wszystko jeszcze w pudłach w garażu i nie wiem czy mam siłę to wszystko rozkładać tylko po to żeby się zakurzyło...
Wiem jedno, że nie wolno dać się wpędzić w poczucie winy za to, czego czasami nie daje się ogarnąć. To stan przejściowy. Poza tym trochę nie wierzę w istnienie takich perfekcyjnych, samodzielnych i szczęśliwych mamusiek szczęśliwych dzieci. Okres niemowlęctwa jest trudny i wymagający dla wszystkich - niedospanie, niedoprasowanie, niedopranie, niedoczyszczenie, to zmora większości kobiet w tym czasie. Ale przecież to nie jest najważniejsze. Jeśli nie liczyć spodziectwa, cieszycie się przecież dobrym zdrowiem, Maluch rozwija się jak trzeba, kochacie się i wspieracie z M. i mogłabym tak długo wymieniać. A że sterta do prasowania? Się uprasuje! Może też stawiasz sobie, Wiolu, za dużo wymagań, oczekiwań - jako żonie, matce i pani domu? Myślę, że planować jest dobrze, ale jeśli plan nie wypali, to przecież świat się nie zawali. Ważne jest też to, że oddajesz się bardzo rzetelnej opiece nad Waszym Maluchem - będzie z tego znacznie więcej korzyści, niż z tego wypucowanego mieszkania.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą ja też nie myślę o świętach, tylko z zupełnie innego powodu :)
Staraj się nie przejmować niedoróbkami, zdystansuj do błahostek. Wiem, wiem, łatwo doradzać, trudniej rady w życie wprowadzać.
Życzyłabym Ci, Wiolu, trzeciej ręki i dodatkowej pary oczu, ale jakbyś wtedy wyglądała? :)))
Uściski!
hehehe, no cóż ja mogę napisać, uwielbiam Cie po prostu, jak Ty napiszesz to wszystko sie wydaje takie proste :-) Dziękuję :-) A coż to za powód który odgania myśli o świętach? Po uśmiechu wnioskuje że to cos miłego? :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWiolu kochana,
Usuńjesteś tak pozytywną osobą, że nie tylko poradę, ale i ofertę posprzątania lub poprasowania chętnie Ci oferuję :))) - choć jestem pewna, że nawet gdybyś nie wiadomo jak była zmęczona, nie chciałabyś, żeby Ci jakaś obca baba kąty lustrowała :))) Ale gdyby jednak, daj znać! Coś da się zrobić :)
Co do Twego pytania odnośnie świąt - odpowiedź jest właściwie banalna. Postanowiłam odciąć pępowinę wielowiekowej rodzinnej tradycji i... czmychnąć na Boże Narodzenie w drugi kąt Polski. Tym samym mam totalną olewkę na sprzątanie, pichcenie, obłęd prezentów i przedświąteczny stres. Bardzo mi taki stan odpowiada i powszechnie go polecam :)
Serdeczności i udanego weekendu z chwilami wytchnienia od macierzyńskiego kieratu :)
Oj wiem co czujesz. Dlatego ja wzielam pania do sprzatania, nie prasuje tylko ladnie rozwieszam, pranie robie z dzieckiem ktore wyciaga mi ciuchy z pralki (brudne oczywiscie) i nie patrze jak moja kuchnia wyglada juz rano po sniadaniu, obiady robie hurtowo i mroze. A przede wszystkim odpuscilam sobie i procz opieki nad dzieckiem nic nie musze:) Moj ma 16 miesiecy i budzi sie w nocy raz czy dwa. Wstaje o 6 wyspany a ja jade na kawach:) I jedno wiem- nie da sie nic zaplanowac:)
OdpowiedzUsuńPani do sprzątania też by się przydała ale nas nie stać niestety ... a może i stety... Podoba mi sie to co napisałaś , że prócz opieki nad dzieckiem nic ni emusisz :-) Musze to zastosowac u siebie :-)
Usuń