Dziś, w upalną niedzielę krótka historia o przyjaźni.
Źródło: internet |
Pewnego razu zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu migało dobrze mi znane imię mojej przyjaciółki, która mieszka daleko ode mnie. Ucieszona odebrałam, bo od zawsze fajnie się nam rozmawiało i świetnie się rozumiemy. Poza tym łączy nas coś więcej, gdyż jestem matką chrzestną jej dziecka. Od słowa do słowa - padło pytanie "Co u ciebie Wiolu"? Po chwili ciszy wydukałam że wszystko dobrze i starałam się szybko zmienić temat na opowieści o moim chrześniaku. Nie poszło tak łatwo, ona bardzo dobrze wyczuła że wcale nie jest dobrze. ( Nie mówiłam jej nigdy o moich /naszych problemach z poczęciem dzieciątka bo to bardzo trudny temat i bardzo ciężko mi o tym rozmawiać z własnym mężem a co dopiero z innymi osobami. Nawet rodzice nie są wtajemniczeni w nasze problemy. W zasadzie nikt poza nami nie wie o tym.) W każdym razie czując zaniepokojony ton jej głosu w telefonie i troskliwe pytania o ewentualną pomoc cokolwiek by się nie działo nie wytrzymałam i poryczałam się do telefonu. Po tym nasza rozmowa szybko się zakończyła bo nie byłam w stanie wydusić z siebie już żadnego słowa. Potrzebowałam długą chwilę żeby uspokoić się po tej rozmowie. Mimo że nic nie zostało powiedziane wezbrały we mnie niesamowicie negatywne emocje... To był jakiś koszmar. Kilka dni później, w sobotnie popołudnie bezstresowo w swoim ulubionym dresie myłam w domu podłogę, kiedy nagle zadzwonił domofon. Nie czekałam na nikogo, więc stwierdziłam że to na pewno ktoś z ulotkami i zignorowałam to. Ale po chwili ktoś zadzwonił drugi raz - pomyślałam że to może Teściowa. Podeszłam do domofonu, "Tak??" , " Cześć Słonko, to ja!" - usłyszałam głos przyjaciółki i nogi się pode mną ugięły. "To Ty?? Skąd się tu wzięłaś?" , "Hehe, tak to ja, wpuścisz mnie?" :) Uściskom i uśmiechom nie było końca. Dzieli nas jakieś 300 km więc tym bardziej byłam zaskoczona tą wizytą, bo zazwyczaj dzwonimy do siebie kilka dni wcześniej i zapowiadamy przybycie, a tu taka niespodzianka. Oczywiście celem wizyty było sprawdzenie co u mnie się dzieje, bo zaniepokoił ją ostatni telefon. Poczułam się fantastycznie, czułam jak rozrywa mnie uczucie szczęścia - prawdziwa przyjaźń nie zważa na odległość, pogodę, porę roku itp itd... Prawdziwa przyjaźń jest zawsze i wszędzie. I sprawdziło się w 100% powiedzenie że PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJEMY W BIEDZIE...
Ja mogłabym zaśpiewać "prawdziwych przyjaciół dziś nie ma" Jednak po kilku latach los dał mi prawdziwego przyjaciela. A to skarb
OdpowiedzUsuńKochana jesteś niesamowitą szczęściarą. Mieć kogoś takiego przy sobie to prawdziwy fart :) Życzę Ci żeby to trwało jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńTaka przyjaciółka to skarb :)
OdpowiedzUsuńTakiej przyjaciółki to, ze świecą szukac
OdpowiedzUsuńPiękna historia jak z filmu! Zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńCos cudownego ! Jakaz to musi byc "dobra dusza" i jak wielka darzy Cie przyjaznia...Wlasnie tego Ci teraz potrzeba, przyjaznej duszy .
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie Wiolu , wysylam w przestrzen zyczenia gorace, by marzenia twoje sie spelnily.
Serdecznosci sle wiele !
Tak, myślę, że prawdziwa przyjaźń zdarza się rzadko, a kiedy już się pojawia, jest źródłem radości i szczęścia. Jeśli dołożyć do tego oparcie, stałą gotowość do pomocy, szczery doping w różnych życiowych sytuacjach, to która z relacji międzyludzkich może dorównać przyjaźni?
OdpowiedzUsuńUściski, samych słonecznych dni, Wiolu:)
Przyjaciel to skarb a dziś coraz trudniej o taką osobę.
OdpowiedzUsuńBardzo mało jest dziś takich przyjaźni niestety, każdy gdzieś pędzi i nie ma czasu dla najbliższych, a co dopiero dla przyjaciół, dlatego jesteście super szczęściarami dziewczęta :)i niech tak będzie jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Wiolu serdecznie.
taka przyjaźń to cenny skarb :) ktoś kto się troszczy i pamięta - piękne :)
OdpowiedzUsuń