Obserwatorzy

sobota, 24 stycznia 2015

Mam dość !!!

Jak to jest ze kiedy wszystko zaczyna nabierać kolorów, wydaje się ze teraz będzie już tylko lepiej, wychodzimy na prostą i zaczyna pojawiać się zalążek uśmiechu na twarzy ktoś strzela nam w oba kolana i wyrywa serce? Mówią, że takie jest życie, że przypomina sinusoidę i raz jest lepiej raz gorzej ale żeby było aż tak źle? Wtedy słyszę "co cie nie zabije to cię wzmocni" i myślę sobie że już niedługo padnę trupem. Podobno nikt nikogo nie może do niczego zmusić... A co w sytuacji kiedy sami się zmuszamy do rzeczy których nie chcemy robić? Co jeśli zmuszamy się do robienia czegoś co sprawia ze nie możemy spać w nocy, śnią się nam koszmary i wstajemy każdego ranka z bólem głowy i brzucha? Co jeśli zmuszamy się do robienia czegoś co wywołuje u nas wybuchy agresji i całe napięcie spowodowane codziennym stresem wyładowujemy na swoich bliskich i jesteśmy dla nich nie do zniesienia? Co jeśli ktoś daje nam do zrozumienia, że jesteśmy do niczego i wbrew sobie zaczynamy w to wierzyć? Takich pytań mogłabym zadać tu jeszcze wiele. Ale o co chodzi? Chodzi o to ze moja psychika jest zbyt słaba aby codziennie odpierać ataki ze strony korporacyjnych turbo-szczurów. Czuje ze wypaliłam się i za bardzo wpływa to na moje życie prywatne i ogólne samopoczucie. Moja samoocena sięgnęła dna i zaczyna zakopywać się w mule. I czy znajdzie się ktoś mądry kto powie co robić w tej sytuacji? Zwolnić się = brak środków do życia ( zwłaszcza teraz kiedy badanie goni badanie a każda wizyta u "czarodzieja" od niepłodności kosztuje 150 zł ), zostać = nerwica, wrzody i nie wiadomo co jeszcze... Szukam nowej pracy ale to nie nastąpi z dnia na dzień. Jestem zdołowana i chce mi się wyć...

środa, 14 stycznia 2015

Ziarno Prawdy

Źródło:http://lubimyczytac.pl/ksiazka/242966/ziarno-prawdy
Kupiłam przez przypadek w kiosku na lotnisku. Tytuł jakby znajomy... No i Więckiewicz na okładce... Skusiłam się i oderwać się nie mogę. Gdyby nie nagminny brak czasu na życie domowe już dawno bym ją przeczytała... Jeszcze kilka stron i będzie finał, ale już teraz mogę Wam z czystym sumieniem polecić. Autorem tego cuda jest Zygmunt Miłoszewski. Nie miałam wcześniej przyjemności czytać innych jego książek, ale ta zachęciła mnie  aby sięgnąć po więcej dzieł tego autora. A o czym jest książka? Akcja toczy się w Sandomierzu (tak rozstawionym przez Ojca Mateusza). Ktoś w brutalny sposób morduje kobietę, która była powszechnie lubiana i znana jako sandomierska działaczka społeczna. Jej nagie ciało zostaje podrzucone w miejscu publicznym. Obrażenia ciała mogą wskazywać na mord rytualny. Sandomierscy stróże prawa z prokuratorem Teodorem Szackim na czele (główny bohater) starają się rozwikłać ta zagadkę. Książka jest napisana w taki sposób ze czyta się ja bardzo przyjemnie a wątki kryminalne przeplatają się z wątkami opisującymi przeżycia bohaterów także w innych sferach ich życia, nie tylko zawodowego :)
Na 30-go stycznia zapowiadana jest premiera filmu - ekranizacja książki-  pod tym samym tytułem, w reżyserii Borysa Lankosza. W rolach głównych: Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Magdalena Walach, Krzysztof Pieczyński, Arkadiusz Jakubik i wiele innych znanych i lubianych ;)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Night Fever

Źródło:internet
Ach , co to był za weekend :) Tak aktywnego weekendu dawno nie miałam a dziś wszystkie mięśnie mnie bolą i kręgosłup tez :( A działo się jak nigdy. Pierwszym, ale nie ostatnim powodem bólu mięśni był szał sobotniego sprzątania. Przeorałam całe mieszkanie, włącznie z myciem podłóg, praniem i gotowaniem obiadu. Po tym wszystkim czułam się wykończona ale musiałam zebrać siły bo wieczorem byłam umówiona z koleżankami z pracy na imprezkę. Koleżanki obie młodsze ode mnie, jedna 2 lata druga 5. Myślałam że pójdziemy sobie na piwo/wódkę, posiedzimy, pogadamy...Ale się przeliczyłam. Wylądowałyśmy w knajpie, która na pozór wydawała się idealnym miejscem do siedzenia i ploteczek , ale po pewnym czasie, kiedy przyszło więcej ludzi zaczęła się impreza na maxa :) no i były tańce :D Matko, tak się wyskakałam że wszystko mnie boli - starość nie radość. Średnia wieku ludzi w knajpie bliższa moim koleżankom a nie mnie, i szczerze mówiąc strach w oczach miałam nie raz  jak się ludzie bawią. Nie chodzi mi na myśl nawet o to że piją do nieprzytomności , bo to już na imprezach chyba nikogo nie dziwi, ale tyle sexu i wulgarności ile było w tej knajpie to przez całe swoje życie nie widziałam. Ja chyba na prawdę jestem z jakiegoś innego pokolenia. Musiałam się pilnować żeby się za bardzo nie gapić na niektóre pary, ale nawet nie wiem czy to były pary i czy się znali dłużej niż 5 minut. I my miałyśmy kilku adoratorów, i niektórych z nich nie odstraszała nawet moja obrączka na palcu - MASAKRA! Dawno mnie nikt  obcy nie podrywał, bo chodzę na randki tylko ze swoim Mężem , ale tak sobie pomyślałam że na taki podryw, jakiego doświadczyłam tego wieczoru to  chyba bym nie poszła. Gość ledwo co trzymający się na nogach z kolegą w nieco lepszym stanie, bełkotał coś pod nosem a muzyka z głośników skutecznie go zagłuszała. Głównie jego "podryw" polegał na tym że starał się w miarę prosto stać i nie zataczać za bardzo. Zonk! Inny z kolei wysłał kolegę na przeszpiegi bo spodobała mu się moja koleżanka a sam wstydził się podejść. Ech... jak już podszedł to stwierdził (oczywiście też był mocno zawiany) że jest zakochany w mojej koleżance i to jest miłość od pierwszego wejrzenia po czym zwrócił zawartość żołądka do stojącego przed nim kufla z piwem. Ohyda! Ręce i cycki opadają. Ale żeby nie było tak strasznie to poznałam też fajną dziewczynę. Poznałyśmy się czekając w kolejce do toalety. Bardzo miła i sympatyczna i przecudnej urody dziewczyna, przyjechała na wymianę studencką z Hiszpanii do Niemiec, a kolega u którego się zatrzymała zorganizował dla wszystkich z wymiany wycieczkę do Polski. Super sprawa, i miał chłopak gest. Dziewczyna nie znała polskiego w ogóle więc nasza konwersacja toczyła się w języku angielskim.Opowiedziała mi co już w Polsce zobaczyła, że Kraków jej się bardzo podoba i są tacy mili ludzie (hmmm) i że byli na wycieczce w Oświęcimiu i bardzo to nią wstrząsnęło i nie może zapomnieć tego wszystkiego co tam zobaczyła i do końca życia zapamięta te wstrząsające obrazy. Zapytała mnie, czy czuję nienawiść do Niemców po tym co zrobili Polakom... Ech... Na takie poważne rozmowy  miejscówka pod kiblem wydawała się niezbyt dobra , ale co było robić. Nieuprzejme byłoby nie odpowiedzieć. Ale zaraz po tym zwolniła się jedna kabina a była moja kolej więc musiałyśmy przerwać tą fascynującą pogawędkę. Potem już jej nie spotkałam. Wracałam do domu taksówką i byłam po 3 nad ranem. Na prawdę , nie pamiętam kiedy ostatnio tak zabalowałam. Mąż bardzo wyrozumiały nie złościł się za taki późny powrót, i nawet pozwolił mi w niedzielę pospać dłużej :) Na mini kaca postanowiliśmy sobie zrobić dnia następnego spacer, i wymyśliliśmy że pojedziemy na rynek i tam się przejdziemy. Początkowo była cudowna pogoda, mimo że wiał zimny wiaterek to słoneczko swieciło i było cudnie, postanowiliśmy wybrać się na Wawel i to był strzał w 10! bo w niedziele można niektóre komnaty zwiedzać za darmo. Tak więc skorzystaliśmy z tego i mieliśmy super zwiedzanie za free. Polecam wszystkim, ja nie wiedziałam ze niedziele za darmowe a mieszkam tu już tyle lat! Wstyd :) Droga powrotna do domu nie była już taka przyjemna, zrobiło się przeraźliwie zimno, wiało okrutnie i przemarzliśmy do szpiku kości. Wróciłam do domu z okropnym bólem głowy (bo niestety ale mam problemy z zatokami) i od razu wskoczyłam do łóżka żeby się trochę zagrzać. Zasnęłam, obudziłam się półtorej godziny później :) Wieczorkiem seans serialowy z M. potem troszkę czytania i spać. W nocy nie mogłam spać bo przekręcając się z boku na bok czułam wszystkie kości... Mam nadzieję, że pozbędę się tego utrapienia szybko :)
 

wtorek, 6 stycznia 2015

Tylko spokój może nas uratować...

Źródło: internet
Mamy już 2015 rok... Tak samo jak w ubiegłym roku nie mam zamiaru robić noworocznych postanowień bo i tak mi nic z nich nie wychodzi więc po co się na koniec roku znowu rozczarować? ... Nie warto. Zrobiłam tylko noworoczną listę zakupów rzeczy MUST HAVE do domu i to w zasadzie jedyne co zamierzam na 100% zrealizować. O ciąży i marzeniach o dziecku myślę codziennie i wydaje mi się, że to takie odległe i nieosiągalne dla nas... Dlatego nie planuję ciąży na ten rok, bo już tyle rozczarowań zaliczyłam w tej kwestii że wolałabym pozytywnie się zaskoczyć niż znów rozczarować... Ale to nie oznacza zaprzestania starań... oj nie... Starania będą, leczenie też zapewne będzie - głównie dlatego że M. chce tego chyba bardziej niż ja... Czasami myślę sobie że gdyby nie on to ja już dawno bym się poddała i zostawiłabym to daleko za sobą... Nie wiem czy się tak da...pewnie nie, ale wydaje mi się że można zafiksować się na coś innego z równie dużą siłą. 
Wolnych dni w przeciągu ostatnich dwóch tygodni  było dość dużo, zwłaszcza jeśli ktoś mógł sobie wziąć urlop w tym czasie. Ja niestety do grupy szczęśliwych urlopowiczów nie należę ale bardzo się cieszę czasem spędzonym w rodzinnym domu z Mamą , Babcią... To były cudowne święta okraszone miłością, cudownymi smakami i wspaniałym winem... Nawet wróciliśmy do czasów dzieciństwa i graliśmy z Mamą w świąteczne wieczory w domino, państwa i miasta i inne zapomniane gry tak bardzo lubiane w czasach szkolnych.
Powrót do pracy był trudny tym bardziej, że byliśmy w okrojonym składzie, a pracy z końcem roku (jak to zwykle bywa) przybywało w zastraszającym tempie . Oczywiście nie obyło się bez opierdzielu od szefowej, i myślałam że w tej robocie mnie już nic nie zdziwi a jednak... 
Nie pomogło liczenie do 10, spacer, emocje były tak duże że potrzebowałam je wyrzucić z siebie i poryczałam się jak bóbr... A wszyscy dookoła mówią że potrzeba nam spokoju, że nie możemy się denerwować, że stres jest zabójczy i tak dalej i tak dalej... Ale jak się nie denerwować jak fundujemy sobie stres nawzajem... Ech.... szkoda nawet pisać o tym. Myślę, że nie jest Wam obcy ten temat.
A u nas w domu roznosi się zapach jedzenia po skończonym obiedzie i dolatuje mnie już zapach świeżo parzonej kawy - M. właśnie ją przygotowuje. Na dziś mam w planach jeszcze  poodwiedzać moje ulubione blogi i sprawdzić co u Was bo mam straaaaszne zaległości. A wieczorem do poduszki książka w której się ostatnio zaczytuję ale to już w następnym odcinku ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...