Obserwatorzy

niedziela, 27 kwietnia 2014

I jak tu nie kochac promocji! :)

W moim przypadku prawie zawsze sprawdza się scenariusz, że kiedy czegoś nie planuję to wychodzi mi wtedy najlepiej. I co, tak tez się stało dziś - niczego nieświadoma poszłam po chusteczki do Rossmanna bo w domu już wszystkie zapasy jakie tylko były zagluciłam. I tak sobie chodzę między pólkami bo oczywiście zawsze muszę wszystko pooglądać i co widzę - PROMOCJA! 49% na pudry, róże, podkłady :D Micha mi się ucieszyła, otarłam wiszący pod nosem glut i zabrałam się do szukania co by tu upolować. I postanowiłam że kupię coś, czego nigdy nie miałam i czego normalnie bym nie kupiła bo jest za drogie. I tym sposobem zdecydowałam się na:
- Puder sypki Bourjois
- Puder rozświetlający Loreal Lumi Magique
- Podkład Loreal True Match Super Blendable.

I teraz uwaga, ceny regularne tych produktów to sumie jakieś 180 zł. W życiu bym tyle nie dała za 3 rzeczy i nie dałam, bo ta impreza kosztowała mnie tylko (albo aż - zależy jak na to patrzeć) niecałe 90 zł. :D:D
Z tego wszystkiego zapomniałam o chusteczkach :(

sobota, 26 kwietnia 2014

Ale to już było...

Święta , święta i po świętach... Minęły jak zwykle szybko, ale w przypadku tych świat to nawet dobrze bo to chyba - a nawet na pewno - były najgorsze święta w moim życiu. W wielkim skrócie to okazało się że moja Mama ma duże problemy z kręgosłupem, o których mi nic nie powiedziała ale wydało się jak tylko przyjechaliśmy (nie dało się nie zauważyć). W pierwszy dzień świąt zadzwoniła do nas bratanica mojej Mamy z nieciekawymi wieściami - nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły, ale ogólnie tyle się podziało że brat mojej Mamy w wieku 50+ się rozwodzi. Niestety sam sobie naważył tego piwa które teraz musi wypić, poszedł ostro w tango i to podobno nie pierwszy raz  i teraz niby chciałby wszystko naprawić ale niestety , nikt mu już nie wierzy. Mama przepłakała pół dnia załamując ręce nad głupota swojego brata, ale niestety nie da się już tego posklejać. A żeby tych wszystkich nerwów i stresu było mało to jeszcze wracając po świętach do domu dostaliśmy mandat :( Ech... jak się wali to po całości :( Do tego wszystkiego w pracy ciągle stresujące sytuacje - 4 egzaminy już za mną ale jeszcze tyle samo przede mną i już się nie mogę doczekać kiedy to wszystko się skończy i zaczniemy normalnie pracować. Marzy mi się już jakiś urlop ale na to pewnie będę musiała jeszcze długo poczekać. Dopadło mnie też jakieś wiosenne przeziębienie, glut mi leci z nosa, głowa boli i ogólnie czuję się mega słabo :( Popijam herbatkę z cytryną (która ponoć powoduje alzheimera - ech... ) i łykam tablety - mam nadzieję że pomoże. Zaraz owijam się kocem i mam zamiar nadrobić zaległości w czytaniu bo książki piętrzą się na mojej nocnej szafce. I nawet nie chcę patrzeć na tą górę ciuchów do prasowania ... :(   

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Weekendowa wycieczka :)

Planowaliśmy ten wyjazd już od kilku dobrych tygodni... Sporą grupką znajomych... Zawsze coś komuś wypadało, albo nie było pogody, albo komuś dziecko się rozchorowało, albo jakiś inny pilny wyjazd ... W minioną sobotę UDAŁO SIĘ! Wycieczka wreszcie doszła do skutku. I mimo że to tylko 30 km od Krakowa to czułam się jak na końcu świata, w zacisznym zakątku o  którym nie wiedzą jeszcze inni ludzie. Mowa o Lanckoronie, która o każdej porze roku jest piękna, a teraz wczesną wiosną jest cudownie bo nie przyjeżdżają jeszcze masowo turyści. Odpoczęliśmy jak rzadko kiedy mimo iż cały dzień chodziliśmy po Lanckorońskim lesie. Dzieciaki znajomych wybiegały się na tyle , że pod koniec wycieczki zasypiały na stojąco :D Pogoda nas nie rozpieściła bo momentami dość mocno wiał wiatr ale wcale nam to nie przeszkadzało. Daliśmy się ponieść naturze, świeżemu powietrzu i błogiej ciszy (przerywanej od czasu do czasu śmiechem i piskami dzieciaków). Więcej o Lanckoronie ---> TUTAJ  




 


piątek, 4 kwietnia 2014

Pierwszy tydzień zaliczony :)

Było stresująco, było nerwowo, było śmiesznie, było miło i... pierwszy tydzień za mną. Dzisiejszy egzamin też zdany - co prawda na 90% a nie na 100% ale cóż, nie można być doskonałym we wszystkim ;) A poza tym spirytus ma 95% a wiadomo co potrafi ;))) Podsumowując - było OK. W kolejnym tygodniu podejrzewam że nie będzie już tak kolorowo jak w tym, bo będą trudniejsze szkolenia, wymagające zdolności analitycznych więc trzeba będzie się skupiać dużo mocniej niż na tych teoretycznych, które są już za nami. 
A tak z innej beczki - wczoraj podczas wstawania z krzesła krzywo stanęłam i znowu, po raz 158, chrupnęło mi kolanisko :( Kuśtykałam wczoraj po domu z workiem lodu przywiązanym  do nogi, namaszczałam się przeróżnymi żelami przeciwzapalnymi ale nie pomogło za wiele. W nocy podczas przewracania się z boku na bok budził mnie ból, a dziś rano niepotrzebny był mi budzik bo już nie mogłam wyleżeć i znaleźć sobie pozycji dogodnej dla mojej bolącej nóżki więc przed 6 byłam już na nogach... a ściślej mówiąc na jednej :( Tak więc teraz noga do góry i okłady bo jutro w planach mam wycieczkę za miasto z koleżankami z byłej pracy i nie ma wymówek, obecność obowiązkowa. Oby tylko pogoda dopisała - mam nadzieję że będzie słonecznie.

Żródło: internet
   

środa, 2 kwietnia 2014

Czy cięzka praca się oplaca?

Źródło: internet
Drugi dzień w pracy za mną. Czuję się na zmianę szczęśliwa, zmęczona i przerażona tym wszystkim co mnie czeka przez najbliższe 4 tygodnie, które upłyną pod znakiem ciężkiej pracy i zapewne wielu stresów. Przez 4 tygodnie mam w planach intensywny trening, i po każdej tygodniowej sesji przewidziany jest egzamin. Egzamin = kolejny stres... Ech... czy to życie musi się składać wyłącznie ze stresów? Trochę ich ostatnio za dużo w moim życiu. No cóż, life is brutal  - podobno. Stresujące jest też to że językiem używanym w firmie jest angielski. Nikt nie rozmawia po polsku mimo że w grupie jest 80% Polaków. No cóż, jak dla mnie to trochę dziwne, ale może ludzie chcą się wykazać jacy to są super nauczeni języka jakby nie było coraz mniej obcego. Poza tym chyba nikt z nas nie ma pewności co będzie z nami po okresie próbnym. Nie powiedziano nam wprost że będzie selekcja ale chyba te egzaminy mają na celu eliminację najsłabszych ogniw. I znów stres... ja pierniczę!!!
A co do ludzi... Ogólnie rzecz biorąc towarzystwo jak na razie podchodzi do siebie nawzajem z lekką rezerwą, powoli się poznajemy, w czasie przerwy staram się z każdym pogadać ale nie jest to możliwe bo jest nas liczna grupka na szkoleniach. Jedni są bardziej otwarci, inni mniej. Stwierdziłam (niestety) że ja z wiekiem chyba coraz bardziej zamykam się w skorupie. Jeszcze kilka miesięcy temu nie miałam żadnego problemu z nawiązywaniem nowych znajomości, z zainicjowaniem rozmowy czy w ogóle z zaczepieniem kogoś. Teraz jakoś opornie mi to idzie. Starość , czy co? Jutro dzień trzeci. Oby był pozytywny i przyniósł jakieś optymistyczne perspektywy na piątek. Może okaże się że egzaminu nie będzie? Hmmm... byłoby super :) Ale pomarzyć można...

wtorek, 1 kwietnia 2014

Nowa praca...

Dziś zaczynam nową pracę. Stresuję się na maxa bo nie wiem co się tam będzie działo. Mam nadzieję że trafie na fajnych ludzi, z którymi będę mogła swobodnie się komunikować. Bo jak wiadomo atmosfera w pracy jest bardzo ważna, a ja jestem taką osobą dla której konflikty są bardzo wyniszczające. Tak więc lece wrzucić na grzbiet jakaś "biurową" koszulę, teczka pod pachę i spadam, żeby nie spóźnić się pierwszego dnia. 
Aha, i to wcale nie żart - przecież dziś prima aprilis... :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...