Obserwatorzy

niedziela, 28 lipca 2013

Prawdziwa przyjaźń

Dziś, w upalną niedzielę krótka historia o przyjaźni. 
Źródło: internet
Pewnego razu zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu migało dobrze mi znane imię mojej przyjaciółki, która mieszka daleko ode mnie. Ucieszona odebrałam, bo od zawsze fajnie się nam rozmawiało i świetnie się rozumiemy. Poza tym łączy nas coś więcej, gdyż jestem matką chrzestną jej dziecka. Od słowa do słowa - padło pytanie "Co u ciebie Wiolu"? Po chwili ciszy wydukałam że wszystko dobrze i starałam się szybko zmienić temat na opowieści o moim chrześniaku. Nie poszło tak łatwo, ona bardzo dobrze wyczuła że wcale nie jest dobrze. ( Nie mówiłam jej nigdy o moich /naszych problemach z poczęciem dzieciątka bo to bardzo trudny temat i bardzo ciężko mi o tym rozmawiać z własnym mężem a co dopiero z innymi osobami. Nawet rodzice nie są wtajemniczeni w nasze problemy. W zasadzie nikt poza nami nie wie o tym.) W każdym razie czując zaniepokojony ton jej głosu w telefonie i troskliwe pytania o ewentualną pomoc cokolwiek by się nie działo nie wytrzymałam i poryczałam się do telefonu. Po tym nasza rozmowa szybko się zakończyła bo nie byłam w stanie wydusić z siebie już żadnego słowa. Potrzebowałam długą chwilę żeby uspokoić się po tej rozmowie. Mimo że nic nie zostało powiedziane wezbrały we mnie niesamowicie negatywne emocje... To był jakiś koszmar. Kilka dni później, w sobotnie popołudnie bezstresowo w swoim ulubionym dresie myłam w domu podłogę, kiedy nagle zadzwonił domofon. Nie czekałam na nikogo, więc stwierdziłam że to na pewno ktoś z ulotkami i zignorowałam to. Ale po chwili ktoś zadzwonił drugi raz - pomyślałam że to może Teściowa. Podeszłam do domofonu, "Tak??" ,  " Cześć Słonko, to ja!" - usłyszałam głos przyjaciółki i nogi się pode mną ugięły. "To Ty?? Skąd się tu wzięłaś?" , "Hehe, tak to ja, wpuścisz mnie?"  :) Uściskom i uśmiechom nie było końca. Dzieli nas jakieś 300 km więc tym bardziej byłam zaskoczona tą wizytą, bo zazwyczaj dzwonimy do siebie kilka dni wcześniej i zapowiadamy przybycie, a tu taka niespodzianka. Oczywiście celem wizyty było sprawdzenie co u mnie się dzieje, bo zaniepokoił ją ostatni telefon. Poczułam się fantastycznie, czułam jak rozrywa mnie uczucie szczęścia - prawdziwa przyjaźń nie zważa na odległość, pogodę, porę roku itp itd... Prawdziwa przyjaźń jest zawsze i wszędzie. I sprawdziło się w 100% powiedzenie że PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJEMY W BIEDZIE...   

środa, 24 lipca 2013

Test owulacyjny...

Czy to możliwe żeby test owulacyjny wyszedł pozytywny 6 dni z rzędu? I nie wiadomo w sumie jak będzie w następnych dniach...Być może także pozytyw?  Czyżby się coś popsuło czy może jestem aż tak płodna? :) Macie Kochane jakieś rady na ten temat ? Bo szczerze mówiąc zdziwiło mnie to bardzo. Może to skutek brania leków jakie niedawno dostałam, a może po prostu tak bywa? Jak to jest , poradźcie bo jestem w kropce a mój ginekolog na urlopie... 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Nieplanowane pożegnanie...

Lipiec dopiero się zaczął a już prawie się kończy... Ja nie potrafię zrozumieć dlaczego czas tak pędzi... Mój rozumek jest na to stanowczo za mały. W lipcu niestety ja i moja rodzinka musieliśmy pożegnać naszego najwspanialszego przyjaciela - psa . Był  z  nami 15 lat. Był to mieszaniec ale do złudzenia przypominał jamnika. Niestety od kilku lat biedaczek ciężko chorował i niestety nie mogliśmy już patrzeć na jego cierpienie. Lekarz od jakiegoś czasu sugerował uśpienie ale musieliśmy wszyscy przez kilka tygodni dojrzeć do tej decyzji i pożegnać się z psiakiem. W dniu kiedy został uśpiony wszyscy płakali... Wystarczyło że popatrzyłam na Mamę a ona na mnie i łzy same cisnęły się do oczu. Bardzo pusto i cicho jest bez niego i mimo że minął już tydzień od tego nieprzyjemnego wydarzenia to cały czas wydaje się że on zaraz podbiegnie, poliże i zaszczeka z radości jak to miał w zwyczaju. Mam nadzieję że jest teraz w psim niebie, nic go już nie boli i radośnie biega po łąkach :)
 

czwartek, 4 lipca 2013

Urodziny - kolejny dzień tygodnia...

źródło: internet
Aż strach pomyśleć że już 29 lat chodzę po tym świecie... Za rok będzie magiczna 30 , ale póki co świętuję jeszcze urodziny z 2 z przodu. Tak, tak... dziś dziś jest ten dzień. Z roku na rok ten cudowny dzień w którym dostaje się prezenty sprawia mi coraz mniej radości. Mam dłuuuugą listę rzeczy, które zaplanowałam aby zrobić przed 30-tką i już dziś wiem że się nie wyrobię. Smutne to i przerażające, nie umiem zapanować na uciekającym czasem i wręcz mam wrażenie że ostatnio poza pracą nie mam czasu na nic innego w życiu. I jak tu realizować postanowienia,plany? Powiecie  "dla chcącego nic trudnego" - jasne że tak, ale czasami po prostu chce się tak bardzo że nie wychodzi... Cóż... Staram się dokonywać dobrych wyborów jeśli chodzi o ważne życiowe decyzje ale często pewne sprawy mnie przerastają  i paraliżują. Mam nadzieję że ten kolejny rok mojego życia przyniesie mi coś dobrego...
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...