Obserwatorzy

niedziela, 30 grudnia 2012

O wszystkim czyli o niczym...

Święta, święta  i po świętach. Mam wrażenie że ten czas spędzony przy świątecznym stole w gronie rodziny minął wręcz w expresowym tempie. Ale przecież wszystko co dobre szybko się kończy więc tego można było się spodziewać. Pozostały wspomnienia, piękne prezenty i dodatkowe kilogramy - ale to skutek uboczny mojej słabej woli która padła zupełnie podczas wigilijnej kolacji i nie podniosła się już do końca tygodnia. Od jutra zacznę ją powoli podnosić , żeby od 1-go stycznia przejść na zaplanowaną dietę - od tego postanowienia już nie ma odwrotu :) 
Źródło: www.samsung.com
Poza tym od dziś jesteśmy z M. właścicielami nowej praleczki - w ramach ubezpieczenia wymienili naszą starą zepsutą  na nową zupełnie za darmo :) Mało tego wymienili nam na taki model jaki chcieliśmy, dopłaciliśmy tylko za dodatkowe ubezpieczenie bo przekonaliśmy się na własnej skórze że warto. Zrobiłam już pierwsze pranie i jestem zadowolona, praleczka jest bardzo cicha, ma dużo możliwości jeśli chodzi o programy prania i jest super oszczędna jeśli chodzi o zużycie wody i prądu. Oby działała nam jak najdłużej :)  Dużo czytaliśmy o niej w internecie, pytaliśmy w kilku sklepach i opinie miała dobre, żeby nie powiedzieć bardzo dobre , tak więc liczę na to że pomieszka u nas kilka lat :) 

Świąteczne obżarstwo tak mnie rozleniwiło że przez cały tydzień nie znalazłam chwili czasu aby odwiedzić moje ulubione blogi, mam ogromne zaległości, które muszę w niedługim czasie nadrobić. Już się doczekać nie mogę żeby dowiedzieć się co u Was i jak minęły Wam święta no i jakie macie plany na Sylwestra :) 
A tymczasem wielkimi krokami zbliża się poniedziałek, niestety zarówno ja jak i M. idziemy jutro do pracy :( Przez to że miałam prawie tydzień wolnego czuję jakiś dziwny niepokój przed jutrzejszym dniem. Jakieś nerwy, wewnętrzny niepokój i drżenie w żołądku - zupełnie jak przed egzaminem. Ech... Mam nadzieję że jutro będziemy pracować krócej , nie do 16-tej. Chociaż nigdy nic nie wiadomo - różnie może być, w tej firmie wszystko się może zdarzyć :( A jeśli o poniedziałki chodzi to poniższy rysunek chyba najlepiej go określa ;)

Źródło: internet


niedziela, 23 grudnia 2012

...

Jest niedziela, dochodzi 19 i właśnie teraz u mnie zaczyna się weekend, bo dopiero teraz po całym tygodniu pracy i przygotowań przedświątecznych mogę spokojnie usiąść i odpocząć. Niestety mój weekend potrwa tylko kilka godzin bo jutro idę do pracy :(( A po pracy w samochód i w drogę do Mamy na Wigilię... I przy życiu trzyma mnie tylko fakt że będziemy tam do piątku... Prezenty już zapakowane, ciasta upieczone, ryby też już czekają na zjedzenie. Postanowiłam że dziś złożę wszystkim życzenia bo potem ogarnięta rodzinną świąteczną atmosferą mogę nie mieć takiej możliwości.

Najszczersze życzenia.
Pięknych i radosnych nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia,
Świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze,
Abyście znaleźli dużo kolorowych prezentów pod zieloną choinką,
Świąt które, dadzą wam trochę radości i odpoczynku,
A co najważniejsze nadzieje na Nowy Rok,
Aby był dużo lepszy od obecnego.


  

czwartek, 20 grudnia 2012

OSZALEJE!!

Co za okropny dzień... W pracy wszyscy powariowali, zamieszanie, wszystko na ostatnia chwile przed końcem roku trzeba robić. Na dodatek jestem sama z moją robotą bo koleżanka która pracuje na moim projekcie opiekuje się mężem który złamał sobie nogę poprawiając firankę z parapetu... Ja nie wiem w co ręce włożyć najpierw, dzień w dzień boli mnie głowa. Dziś na dodatek 2 godziny wracałam z pracy - korki takie ze się odechciewa wchodzić do autobusu. Ludzie powariowali, wszyscy nagle wyszli z domów i zakupy robią, załatwiają różne sprawy jakby w roku mało dni było! Wkurza mnie to wszystko i już się weekendu doczekać nie mogę bo jeszcze jeden dzień w tym wariatkowie i chyba sama bym oszalała !

Źródło: internet

niedziela, 16 grudnia 2012

W ogóle i w szczególe...

Ostatnio mam wrażenie że czas przyspieszył... Ucieka przede mną a ja desperacko staram się go dogonić - niestety coraz mniej mi to wychodzi. Tydzień składa się dla mnie z samych pracujących dni, bo z pracy wracam wieczorem a w weekendy nadrabiam zaległości związane ze sprzątaniem, gotowaniem, praniem, prasowaniem, a teraz jeszcze doszły przygotowania przedświąteczne i szukanie prezentów. Uffff... nie mam mocy! Wczoraj późnym wieczorem usiedliśmy z M. przed telewizorem - ja z kieliszkiem wina M. z drinkiem - i było mi tak dobrze że chciałam żeby czas się zatrzymał. Brakuje mi czasu tylko dla nas dwojga, bez martwienia się o innych, załatwiania wszystkich niezbędnych spraw. Chciałabym się wyciszyć i odpłynąć - póki co niewykonalne. 
Odebrałam wyniki badań mikrobiologicznych, które musiałam wykonać przed drożnością jajowodów - okazało się że coś wyszło nie tak i badania trzeba powtórzyć. :( Zabieg drożności oczywiście przełożony został na bliżej nieokreślony termin, dopóki badania nie wyjdą prawidłowo. Wszystko odwleka się strasznie w czasie. Ja ostatnio skupiam się na tym żeby zrzucić kilka kilogramów ale wokół tyle pokus że jest mi ciężko. Mam jednak silną motywację - zajście w ciążę, więc choćby się waliło i paliło czekolada mnie nie skusi, o nie! Myśl o posiadaniu dziecka trzyma mnie w pionie i nie mogę sobie pozwolić na bezsensowne skoki w bok dla kawałka chwilowej przyjemności.
 W tym tygodniu spotkała mnie też bardzo mila niespodzianka. Dostałam maila... Maila który bardzo mnie zaskoczył, ale ogromnie pozytywnie. Napisała do mnie dziewczyna, która także prowadzi bloga. Odwiedzamy się wzajemnie w naszych wirtualnych światach i łączą nas podobne problemy. Napisała do mnie. Cieszę się że się odważyła i że zrobiła pierwszy krok. Ja pewnie nigdy nie zdecydowałabym się napisać do Niej, tchórz ze mnie. Wymieniłyśmy kilka maili i jestem pewna że na tych kilku nasza korespondencja się nie skończy. Dobrze mieć kontakt z kimś kto ma podobny problem, można sobie jakoś pomóc, wymienić opinie, podzielić się obawami a niejednokrotnie taka znajomość działa terapeutycznie.  Pozdrawiam Cię Kochana! :)   
A tak z zupełnie innej beczki to dziś ubrałam choinkę. Jakoś tak mnie naszła ochota więc pomyślałam, a co! Wolno mi :) Malutka ale śliczna, miga kolorowymi światełkami i bardzo poprawia humor :)

sobota, 8 grudnia 2012

W skrócie i 6 trupów w wannie...

Ten tydzień to była istna masakra. Nie dość że muszę w pracy zastępować koleżankę która poszła na urlop  to jeszcze w tym tygodniu pech nie ominął naszej rodziny. Mama męża trafiła do szpitala na intensywną terapię z podejrzeniem zawalu serca. Oczywiście nie muszę (i nawet nie chcę) pisać o tym jak nas to wszystkich zestresowała, ile niechcianych wrażeń dostarczyło i jak bardzo martwiliśmy się o nią. Na szczęście okazało się że to nie był zawał i po kilku dniach wypisano Teściową ze szpitala. Kamienie spadły nam z serc. No ale w tej sytuacji o imprezie - niespodziance urodzinowej dla M. nie mogło być mowy więc została przełożona na bliżej nieokreślony termin. Niestety wszystko się wydało bo musiałam dzisiaj odebrać zamówiony tort którego  zamówienia niestety nie udało mi się anulować. M. mimo to wydawał się być bardzo zaskoczony a tort pokroiliśmy na 4 równe części i rozdaliśmy rodzinie. 
A poza tym mamy w wannie 6 trupów... karpi :) Kupiliśmy dziś 6 karpi na Wigilię i "zamordowane" przynieśliśmy do domu. M. właśnie je patroszy. Zamrozimy i nie będziemy się musieli martwić później. A jednego M. zażyczył sobie jutro na obiad ... ech... :) Cóż poradzić na karpiożercę :) Nie mam siły nawet pisać więcej, marzę o tym aby już dzisiaj nic nie robić, tylko leżeć i patrzeć w sufit. Po tylu emocjach w tym tygodniu  czuję  się jakby mnie walec przejechał.  

niedziela, 2 grudnia 2012

Koniec laby...

Wszystko co dobre szybko się kończy, tak więc i moje słodkie lenistwo na L4 dobiega końca. Dziś ostatni dzień tego wspaniałego i błogiego czasu. Staram się nie myśleć o tym, o której jutro muszę wstać... Pogoda jak na złość przestała nas rozpieszczać i od wczoraj mamy lekki przymrozek więc trzeba będzie ubierać się cieplej, no i chyba przeproszę się z moją czapką bo moje zatoki mogłyby nie wytrzymać takich niskich temperatur. 
A poza tym wraz z pierwszym grudnia dopadł mnie jakiś bardzo świąteczny nastrój, nucę sobie świąteczne piosenki, atmosferę świąt wzmagają też świąteczne reklamy których coraz więcej w telewizji i radio. To wszystko spowodowało we mnie nagłą potrzebę upichcenia czegoś świątecznego i w efekcie powstały świąteczne pierniczki :)) Produkcja szła taśmowo, ja wałkowałam i wycinałam a M. na zmianę wkładał i wyjmował blachy z kolejnymi porcjami ciastek z piekarnika :) W efekcie wyszło nam ponad 100 pierniczków, z tym że kilkanaście się lekko przypaliło :) Teraz leżakują sobie w pudełeczkach i puszkach żeby do świat ładnie zmięknąć :) Z niecierpliwością czekamy też na moment kiedy będziemy je lukrować :)) To zawsze jest super zajęcie i taki swojego rodzaju powrót do dzieciństwa :)  Mam nadzieję że oprzemy się oboje pokusie i pierniczki dotrwają do Świąt :)



A tymczasem leniwa niedziela trwa w najlepsze. Oczywiście na stole dziś niedzielna zupa czyli rosół. Nie wiem dlaczego, ale u mnie w domu zawsze w niedzielę podawało się rosół i tak mi zostało. Nie wyobrażam sobie rosołu we wtorek, środę, czwartek... Nieeee! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...