Obserwatorzy

piątek, 30 listopada 2012

Pół na pól i bułki bez mąki :)

Nie wszystko poszło po mojej myśli... Jeśli chodzi o lekarza - to poszło gładko i dostałam L4 do końca tygodnia, ale niestety z noga jeszcze nie jest OK i lekarz powiedział że może boleć jeszcze dłuuugo... A co do pralki - niestety na nową nie ma co liczyć, pan majster stwierdził że wystarczy wymienić jakąś część i będzie działać jak nowa... Ech... ale to nie to samo co nowa niestety :( Na część trzeba poczekać około tygodnia, potem umówić się na założenie tego nowego cuda - nie wiem czy mnie nowy rok nie zastanie z naprawą tej pralki. No cóż, oby nie.  
A wczoraj naszła mnie ochota na domowej roboty bułki, trochę inne niż wszystkie. Przepisem podzieliła się ze mną kiedyś koleżanka i postanowiłam go wreszcie wypróbować. Efekt mnie zaskoczył bardzo pozytywnie.  Tak więc przedstawiam bułki bez mąki :)) 

Przepis jest bardzo prosty, jeśli ktoś miałby ochotę takie buły sobie zrobić to oto on.

 
BUŁKI Z OTRĘBAMI I TWAROGIEM

Składniki:

-12 łyżek otrąb (jakich chcesz)
- kostka twarogu (250g)
- 3 jajka
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- sól
- ziarna słonecznika (mogą być dyni,sezamu, siemie lniane co chcesz)

- opcjonalnie 1 ząbek czosnku

Przygotowanie:

- twaróg rozgnieść widelcem lub zmielić w maszynce
- wymieszać z otrębami
- dodać żółtka, sól, ziarna słonecznika i wymieszać
- dodać białka ubite na pianę
- odstawić na 15 minut
- wyłożyć na blaszkę z papierem do pieczenia
- piec 25-30 minut w 180 stopniach


Proste, szybkie i zdrowe :) Bez mąki :)
Z tej ilości składników wychodzi około 6 mniejszych bułek albo 4 duże.
Moje wyszły dość płaskie bo niepotrzebnie rozpłaszczyłam je łyżką podczas nakładania na blaszkę. Następnym razem nie popełnię tego błędu. 
Bułki zostały zjedzone błyskawicznie na kolację, dziś pozostało mi po nich tyko pyszne wspomnienie. Nawet mój Mąż , który nie przepada za dietetycznym jedzeniem i tego typu eksperymentami kulinarnymi zajadał się że mu się uszy trzęsły :) Jutro na śniadanko też będą domowe bułeczki i na pewno będą często gościć na naszym stole :) 
 
Smacznego :)


 

środa, 28 listopada 2012

Dzień (nie) jak co dzień...

Źródło: internet
Dziś rozstrzygnie się bardzo ważna kwestia - czy moje słodko-gorzkie lenistwo zakończy się z dniem dzisiejszym czy też może będzie mi dane korzystać z niego jeszcze do końca tygodnia...O 16 wizyta u chirurga o dość śmiesznym nazwisku jak dla lekarza :) Ale wróćmy do nogi...  Hmmm... w mojej ocenie noga jest jeszcze w nieciekawym stanie, zważywszy na to, że czuję dość duży dyskomfort podczas chodzenia - powinnam jeszcze te dwa dni posiedzieć w domu. Ale to moje pobożne życzenie, a co powie lekarz  - zobaczymy. 
Tymczasem czekam na specjalistę do naprawy pralek, bo moja niestety zaniemogła. Nie wiem czy uda się ją uratować, mam nadzieję, że nie bo wtedy (w ramach gwarancji) firma zafunduje nam nową :)) Tak więc trzymamy kciuki za nienaprawienie pralki :)) (a co, można czasami być samolubem) :) Tymczasem dopijam kawkę i postaram się znaleźć jakąś dobra cukiernie, bo przecież muszę zamówić tort dla M. na przyszły weekend :))  
A tak a propos tortów i kalorii , jak tylko moja noga wydobrzeje postanowiłam zacząć codziennie ćwiczyć. Przyda mi się zrzucić kilka kilogramów a i kondycję tez wypadałoby sobie poprawić :) Ostatnio "na topie" jest ćwiczenie z Ewą Chodakowska - może i ja się dam porwać tej fali? Hmmm...    


poniedziałek, 26 listopada 2012

Lenistwo kontrolowane

Piękne poniedziałkowe przedpołudnie, słońce wdziera się nachalnie przez okna do wnętrza pokoju przecudownie je oświetlając i nadając wnętrzu cudnego ciepłego i nastrojowego wyglądu. Z głośników płyną delikatne nuty  piosenek Sade a ja popijając kawę rozkoszuje się tym wszystkim. Przez głowę przebiegają mi różne myśli ale spokojnie, jakby w zwolnionym tempie, bez zbędnej nerwowości. Ten czas jest dla mnie i chcę go wykorzystać w 100% na relax. Towarzyszy mi tez jakieś dziwaczne uczucie ulgi pomieszanej z poczuciem winy... głupie to ale tak właśnie jest. Czuję się tak zawsze kiedy z jakiegoś powodu nie idę do pracy. Tym razem powód mam bardzo mocny - w zasadzie jestem po wypadku i L4 należy mi się jak psu buda ale jakoś to dziwne uczucie mnie nie opuszcza. Ale cóż, staram się je odgonić jak najdalej od siebie i nie pozwolę wrócić :)  Do środy mogę bezkarnie siedzieć sobie w domu (a właściwie to powinnam leżeć z nogą w górze). Lubię takie dni które mogę od czasu do czasu spędzić sama ze sobą.

Źródło: internet

 

piątek, 23 listopada 2012

Wypadek...

Plan był taki, pójdę na 7 dziś do pracy, wyjdę wcześniej i pojedziemy do mojej Mamy na cały weekend... No i tak zrobiłam, wstałam przed 6, zebrałam się, autobus się nawet nie spóźnił więc ucieszyło mnie to bardzo i kiedy już miałam wysiadać kierowca tak gwałtownie zahamował że wszystkich rzuciło do przodu łącznie ze mną. I może wszystko byłoby OK gdyby nie to że moja noga utknęła w przejściu za siedzeniem a mnie popchnęła dziewczyna upadając na moją nogę i miażdżąc udo... Finał tej historii jest taki że mam krwiaka jakiego świat nie widział, L4 do przyszłej środy i pełne portki ze strachu. Idę jeszcze dziś na wizytę do chirurga bo bordowo-fioletowe udo bardzo mnie boli... Ech... Nie ma to jak miłe zakończenie tygodnia pracy ... :/ A dzisiaj w nocy śniło mi się że byłam w szpitalu , czyżby to miała być dla mnie przestroga przed tym co mnie dziś czeka? Hmmm...

Źródło: internet


  

środa, 21 listopada 2012

Ciężko mi...

Czuję się jakbym miała jakieś cholerne deja vu... Już kiedyś w tym miejscu byłam i zatoczyłam koło wracając do punktu wyjścia. Po wizycie u mojej ginekolog nie poczułam zamierzonej ulgi, wręcz przeciwnie. Poczułam jakby jakiś wielki kamień na mnie spadł. Noszę go od wczoraj i ciężko mi z nim. Zalecenia takie jak kiedyś już dostałam, w dalszym ciągu luteina no i skierowanie do specjalisty od niepłodności - tym razem innego, podobno dobrego. Oby! Niestety terminy są strasznie odległe na fundusz więc postanowiłam nie czekać do przyszłego roku tylko pójść  na prywatną wizytę. Czeka mnie znów cały pakiet badań hormonalnych do zrobienia, zapewne nowy pan doktor zaleci badanie drożności jajowodów, może jeszcze jakieś inne badanie... Ech... Czego się nie robi żeby móc wreszcie potrzymać w ramionach swoje maleństwo... Mam nadzieję że nastąpi to już niedługo.


niedziela, 18 listopada 2012

Pragnienia...

Weekend już prawie się skończył, przed nami kolejny tydzień pracy, nowych wyzwań i oby samych pozytywnych przeżyć. Postanowiłam wybrać się w tym tygodniu do mojej ginekolog, luteina już na wykończeniu więc przydałaby się recepta a poza tym z naszych planów ciążowych ciągle nic nie wychodzi więc z pytaniem "Co teraz?" wybieram się na wizytę. Przez chwilę nie myślałam o tych naszych niepowodzeniach, nie miałam w zasadzie nawet czasu myśleć, tyle się ostatnio działo , nowa praca, wyjazdy... Nie było czasu na zamartwianie się brakiem ciąży. Ale obawy wróciły jak bumerang więc trzeba coś z tym zrobić. Luteina którą zażywam jakoś nie pomaga, może trzeba coś mocniejszego? Już sama nie wiem, nie mam siły znowu się zamartwiać bo wiem że to tylko szkodzi a korzyści z tego nie ma żadnych. Kupiłam dwa opakowania testów owulacyjnych, od wczoraj sprawdzam czy to już, ale jak na razie nic... Jedna kreska - brak owulacji. Ech... ciągle pod górkę....  
Dziś byliśmy na spacerze, minęliśmy setki młodych małżeństw z dziećmi. Niektóre z maluszkami jeszcze w wózkach, inne z dziećmi które szły grzecznie z rodzicami za rączkę... Aż mnie ściskało w gardle kiedy patrzyłam jacy są szczęśliwi, uśmiechnięci ... A my, ciągle we dwoje :( Najbardziej wzruszył mnie widok młodego taty z synkiem, szli za rękę. Tata opowiadał synowi o smoku wawelskim a mały aż buzię otwierał , taki był zasłuchany w każde słowo taty... Pomyślałam sobie wtedy czy kiedykolwiek mój M. będzie tak z naszym dzieckiem chodził na spacerki? Boże, tak bym chciała żeby tak było... 

Źródło: internet

czwartek, 15 listopada 2012

Byle do piątku... :)

Już jutro piąteczek, upragniony przeze mnie dzień tygodnia . Myślę o nim dosłownie od poniedziałku i nie mogę się już doczekać kiedy jutro o 16 zamkną się za mną drzwi biura i wreszcie zacznie się weekend. Mimo że mam w planach spędzić go raczej aktywnie to wprost nie mogę się doczekać. W dużej mierze jest to spowodowane tym, że praca moja dobija mnie z dnia na dzień coraz bardziej, coraz więcej obowiązków a czas niestety nie chce się rozciągać i 16 wybija nieubłaganie. Ma to swoje plusy, bo nie dłuży mi się w pracy, oj nie! Ale  nadgodziny zaczynają stawać się codziennością a mi wcale się to nie podoba. Staram się nie narzekać bo przecież tak długo szukałam pracy, że grzechem byłoby nie cieszyć się kiedy wreszcie się ją ma, ale... No właśnie, zawsze musi być jakieś ale...  W tym przypadku ale dotyczy szefowej, która nie zauważa podstawowych problemów związanych z brakami kadrowymi, z natłokiem obowiązków i z podziałem ich między nas... No ale cóż, nie każdy ma szczęście mieć super szefa, a moją szefową trafnie określa poniższy napis :)


wtorek, 13 listopada 2012

Plany... listy.... zapiski....

Ostatnio złapałam się na tym że planuję dużo na najbliższy czas... Oby tylko wszystko poszło po mojej myśli. Plany gonią się wzajemnie, począwszy od wizyty u ginekologa, przez wyjazd na urodziny do mojego chrześniaka a na urodzinowej imprezie niespodziance dla mojego męża skończywszy ... No i po drodze różne drobne załatwienia, msza za dziadka, odwiedziny u rodziny, mikołajki, imieniny M. i tak dalej ... Muszę sobie to jakoś wszystko poukładać, zaplanować tak, żeby ze wszystkimi przygotowaniami zdążyć. Najważniejsze to prezenty, dla chrześniaka pewnie jakaś zabawka a dla męża... hmmm... jeszcze zobaczymy. No i oczywiście przygotowanie jakiegoś urodzinowego menu. Za zrobienie tortu raczej się nie zabiorę bo na 100% nikt by go jeść nie chciał, ale postaram się zamówić coś dobrego. Musze zrobić listę składników na sałatki, może jakieś ciepłe danie, myślę że upiekę sernik więc wszystko co do zrobienia go kupić trzeba... Ech... muszę zacząć już  to wszystko spisywać i powoli gromadzić bo tak na prawdę czas ucieka nieubłaganie a w tygodniu wolnego czasu mam jak na lekarstwo bo praca pochłania większą część mojego dnia... 
A tak na marginesie... Jaki prezent kupiłabyś swojemu mężowi na urodziny? Liczę na jakieś podpowiedzi :)) 


czwartek, 8 listopada 2012

Nominacje do zabawy :)

Ostatnio otrzymałam od dwóch wspaniałych blogerek nominacje do blogowej zabawy. I tak to właśnie stałam się uczestniczką dwóch zabaw -
do pierwszej wybrała mnie EjBi z bloga http://ejbieverydaylife.blogspot.com/ 
a do drugiej zostałam nominowana przez Jasmine z bloga http://nieprzeczytany.blogspot.com/ .

Tak więc zaczynamy. 

LIEBSTER AWARD

Najpierw zasady gry :)

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

 Pytania od EjBi:

1. Zakupy w sklepie, secondhandzie czy internecie? 
w sklepie
 
2. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Gumisie i Smerfy
 
3. Mieszkanie czy dom?
dom
 
4. Ulubiona potrawa?
hmmm...nie mogę się zdecydować na jedną ;)
 
5. Wymarzony prezent pod choinkę?
zegarek Michaela Korsa :)
 
6. Ukochane miejsce na ziemi
wszędzie tam gdzie mój mąż
 
7. Co podoba Ci się najbardziej w Twoim życiu?
to że mam wspaniałą rodzinę  

8. Jaka jest Twoja największa słabość?
brak pewności siebie
 
9. Impreza czy wieczór z książką?
 wieczór z książką

10. Ulubiony przedmiot w szkole?
j. polski ;)

11. Córeczka mamusi czy tatusia?
mamusi

Moje pytania dla Was :)

1. Na słodko czy na słono? 
2. Wanna czy prysznic? 
3. Ubrania stonowane czy kolorowe?
4. Pies czy kot? 
5. Kino czy teatr? 
6. Pióro czy długopis?
7.Szarlotka czy sernik?
8.Szminka czy błyszczyk?
9.Samochód czy  autobus/tramwaj?
10.Thriller czy komedia?
11. Kartka urodzinowa czy życzenia sms'em?

Moje nominacje do zabawy (oczywiście jeśli macie ochotę, będzie mi bardzo miło jeśli przyjmiecie zaproszenie) :)

 
Teraz kolej na druga zabawę , zaproponowaną przez Jasmine, której serdecznie dziękuję  :))
 
 
7 FAKTÓW O SOBIE

Cała zabawa polega na napisaniu 7 faktów o sobie i nominowaniu kolejnych blogów do tejże zabawy.

 
Zasady są następujące:  
 
1. Nominować trzeba 15 blogów
2. Poinformować wybrańców o wyróżnieniu
3. Zdradzić 7 faktów o sobie  
4. Podziękować za nominację
5. Zawiesić nagrodę na swoim blogu.
 
Tak więc, zaczynamy:
 
1. Jestem bardzo wrażliwa
2. Często płaczę podczas słuchania muzyki
3. Boję  się śmierci
4. Nie cierpię swojej pracy
5. Marzę o dziecku
6. Uwielbiam czytać książki
7. Chcę pojechać do Indii


 Co do nominacji blogerów, oto one :)

Kobieta przed 30 - http://eveleo.blogspot.com/

wtorek, 6 listopada 2012

Nie miała baba problemu...

Nie miała baba problemu - znalazła sobie pracę. Ostatnio pracy mi przybywa, i są dni takie jak dzisiejszy, kiedy nie ma wyjścia i trzeba zostać po godzinach. Martwi mnie fakt, że praca zamiast z czasem stawać się bardziej przyjemną staje się coraz bardziej męczącą, stresującą i nawet bywa  że śni mi się w nocy. Nie wiem czy to normalne, ale mam cichą nadzieję że to przejściowa sytuacja i będzie lepiej. Po tak intensywnej pracy nie mam już na nic siły więc trzeba odreagować, zostawić problemy związane z pracą za progiem i porządnie się zrelaksować. Tak też dziś zrobię, wreszcie sięgnę po gazetę, którą kupiłam już dość dawno i jakoś do tej pory nie było okazji jej przejrzeć. Na odstresowanie także dawka czekolady i aromaterapia połączona z muzykoterapią ...No i przede wszystkim telefon do Męża, jego niski głos też działa na mnie bardzo kojąco...


poniedziałek, 5 listopada 2012

Wzmacnianie włosów

Od dłuższego czasu szukam super środków wzmacniających włosy, gdyż mam problem z ich wypadaniem. Natknęłam się na informacje o ampułkach, które wciera się w skórę głowy i maja one za zadanie wzmocnić cebulki włosów i zapobiec ich wypadaniu. Jak mówi stare powiedzenie że "tonący brzytwy się chwyta" ja pobiegłam do apteki i chwyciłam się ampułek z nadzieja że z nimi nie utonę. Zakupiłam wtedy ampułki Radical (pisałam o tym TUTAJ ). Stosowałam je codziennie przez dwa tygodnie i wykończyłam wszystkie jakiś tydzień temu.

No i cóż, czy są efekty? Hmmm... Nie ma jakiś oszałamiających efektów, moje włosy nie przestały wypadać ( może wypada ich odrobinę mniej), ALE!! Zauważyłam, że wcieranie tych ampułek pobudziło wzrost nowych włosów i zaczynają się pojawiać króciutkie włoski przy skórze, zwłaszcza dobrze widoczne na linii włosów przy czole :) I teraz zastanawiam się czy jest to faktycznie zasługa wcieranego preparatu czy może pobudzenia skóry głowy codziennym masażem, który chcąc - nie chcąc wykonywałam rozprowadzając ampułki po skórze głowy. Sama nie wiem, wiem że rosną mi nowe włosy :) Postanowiłam kupić kolejne opakowanie, czyli kurację na kolejne dwa tygodnie. Może wtedy zadziała także przeciw wypadaniu włosów.  Zaopatrzyłam się również w suplement diety ( aby nie tylko od zewnątrz wzmacniać włosy ale także od środka) zawierający w swoim składzie wyciąg ze skrzypu polnego, drożdże i witaminy... Zobaczymy, może da to jakieś bardziej spektakularne efekty. Zmieniłam także szampon i odżywkę na specjalistyczne produkty przeciw wypadaniu włosów. Jakiś czas temu używałam tego szamponu i wtedy pomógł, mam nadzieję że i tym razem tak będzie.  






 źródło:  http://dermena.pharmena.pl/


Mam nadzieję że taka kumulacja tych wszystkich specyfików przyniesie zamierzony efekt.

niedziela, 4 listopada 2012

Odliczanie i prasowanie

Moja niedziela zaczęła się dziś bardzo wcześnie, bo o 5:30 rano... Wstaliśmy tak wcześnie bo M. dziś pojechał do Francji na szkolenie. Przygotowałam prowiant na drogę, poprzytulałam się na zapas (musi mi wystarczyć na cały tydzień) i pomachałam w drzwiach kiedy wychodził.  Tęsknię już za nim i denerwuję się o to żeby szczęśliwie dojechał. No i żeby nie myśleć o tym w kółko musiałam sobie znaleźć jakieś zajęcie. Postanowiłam wreszcie okiełznać górę prasowania które straszy, reszta która się nie zmieściła na kupie wisi jeszcze na suszarce. Dramat, nie wiem nawet kiedy się tego tak dużo nazbierało... No ale  jak powszechnie wiadomo nic tak nie działa odprężająco jak prasowanie ;)))  (ale tak na poważnie to ta góreczka mnie lekko przeraża , no ale cóż, czas start) :)

A potem... potem pomaluję sobie paznokcie, zrobię coś dobrego do jedzenia i oddam się w wir czytania, bo zaległości sobie narobiłam  w tej materii przez ten chroniczny brak czasu ... No i oczywiście cały czas chodzę z komórką przy du**e żeby przypadkiem nie przegapić jakiejś wiadomości od M.  Mam nadzieję że wszystko idzie zgodnie z planem.

sobota, 3 listopada 2012

Sobota...

Pierwsza od dłuższego czasu wolna sobota, na dziś nie planowaliśmy żadnych wyjazdów, żadnych zakupów, spotkań ... nic. Jesteśmy dla siebie cały dzień w naszym mieszkanku. Postanowiliśmy skorzystać z pięknej jesiennej słonecznej pogody i zrobić wreszcie porządek z naszymi roślinami na balkonie. Część z nich musieliśmy wyrzucić gdyż były jednoroczne, iglaki przygotowaliśmy na zimę, niepotrzebne skrzynki schowaliśmy do garażu i wreszcie mogę z czystym sumieniem powiedzieć że mamy porządek i przygotowani jesteśmy pod względem ogrodniczym na nadejście zimy :) Teraz będziemy przygotowywać pyszny obiadek , M. zażyczył sobie na dziś pizze :) Tak więc dziś domowa pizza w naszym wykonaniu :) Już się nie mogę doczekać :)  Na wieczór nie mamy żadnych konkretnych planów, ale myślę że skończy się na oglądaniu czegoś w TV. Poza tym pewnie M. w ostatniej chwili będzie się pakował przed wyjazdem, gdyż jutro wyjeżdża na tygodniowe szkolenie do Francji... Pamiętam jak przed jego pierwszym takim wyjazdowym szkoleniem się denerwowałam żeby dojechał bezpiecznie i żeby wszystko było OK. Teraz tez się denerwuję, nie powiem, ale chyba zaczynam się przyzwyczajać do tych jego tygodniowych nieobecności i już planuje jak mogę ten czas wykorzystać tylko dla siebie ... Na pewno wykorzystam go w typowo babskim stylu :) Mam ochotę wybrać się do kosmetyczki i fryzjera :)) Jeśli nie będę musiała zostawać dłużej w pracy to na pewno ich odwiedzę :))  Marzy mi się zabieg na stopy Fish Pedicure , który wykonują rybki :) Zjadają one martwy naskórek przez co stopy staja się gładkie a my możemy pozbyć się z łazienki pumeksu :))  

Źródło: internet


 

czwartek, 1 listopada 2012

...

Dzień wszystkich świętych... Wszędzie mówią że powinniśmy się w tym dniu radować , ale ja jakoś nie potrafię... W takim dniu jak dziś zawsze zamyślam się, zamykam w swojej skorupce i wspominam tych , których nie ma już dziś ze mną... Moich najbliższych, których wciąż kocham i kochać nie przestanę i wiem że są gdzieś przy mnie i patrzą codziennie na moje życie... Dzisiejsza pogoda także skłania do refleksji gdyż od rana pada deszcz... Melancholia wkradła się w moje myśli i nie chce ich opuścić, ale w zasadzie dobrze mi z tym... Raz do roku można się zatracić w takim nastroju...

Źródło: internet

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...