Obserwatorzy

wtorek, 30 października 2012

(NIE)ZDROWE EMOCJE

Jako zodiakalny rak jestem raczej osobą uprzejmą, sympatyczną,wrażliwą ale także zdarza mi się że jestem kapryśna i niecierpliwa. O osobach spod tego znaku mówi się także że są pełne uczuć i emocji. Ostatnio zastanawiałam się nad tym, jak często i jak różne emocje mi towarzyszą i doszłam do wniosku że co jak co ale emocji w moim życiu nie brakuje - niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Emocje towarzyszą mi teraz przede wszystkim w pracy, głównie dlatego że jest wiele nowych dla mnie rzeczy i nie zawsze wszystko układa się jak po maśle - emocje związane z pracą mogłabym zaliczyć do tym z negatywnego koszyka. A co z resztą? Powrót do domu z pracy w zatłoczonym na maxa autobusie i w korkach także wywołuje u mnie negatywne emocje - nawet bardzo. Dużym pozytywem jest dla mnie wieczór z mężem i wtedy bez wątpliwości pod sufitem fruwają tylko pozytywne emocje :)) Ale czy jest jakiś sposób na to aby ktoś taki jak ja, kto bierze sobie wszystko za bardzo do siebie i przejmuje się najdrobniejszą pierdołą wyluzował i zamienił negatywne emocje na pozytywne ? Szukam takiego sposobu od dawna, nie umiem się wyluzować, chodzę spięta kiedy mam do czynienia z najdrobniejszą dla mnie nowością, chcę ze wszystkich sił żeby mi wyszło to co sobie zaplanowałam, to co należy do moich obowiązków ale czasami nie jest to możliwe - wtedy stres mnie ogarnia i na plecach nosze cały worek negatywnych emocji... To straszne uczucie które wyżera mnie od środka i nie mogę skupić myśli na niczym innym. Jedynym antidotum na to pandemonium jest wtulić się w ramiona mojego kochanego męża w domowym zaciszu i wtedy wszystko wydaje się takie proste, każda góra do zdobycia... Ale są chwile kiedy tych ramion brak i wtedy... znów dźwigam wór z żarłocznymi emocjami :( Powtarzam sobie że szkoda zdrowia, nerwów, że prędzej czy później to wywrze na mnie jakiś negatywny skutek - ale to silniejsze ode mnie... Taki charakter - mówią inni, ale czy to jest tylko kwestia charakteru?  Może .... no może....  

Źródło: internet

czwartek, 25 października 2012

Przedwczesny prezent imieninowy

Spotkanie z koleżankami na kawie czasami bywa zaskakujące... Niby nic, spotkanie na ploty przy dobrej kawie i niemiłosiernie słodkim ciachu jak zwykle a tu niespodzianka... I nic wcześniej nie puściły pary z gęby. Żadna z nich...Okazało się że spotkała mnie przemiła niespodzianka - zostałam obdarowana przedwczesnym prezentem imieninowym :))) A przedwczesnym dlatego że imieniny moje dopiero w poniedziałek. Prezent trafiony w 10-kę bo książka taka jaką sama chciałabym sobie kupić a kolczyki bardzo oryginalne które przyjechały do mnie aż z Kolumbii idealnie trafiają w mój gust - zarówno jeśli chodzi o kolorystykę jak i wygląd  :)))  Po ciężkim dniu to wspaniałe jego zakończenie bardzo poprawiło mi humor... :)


No a poza tym w pracy dzisiaj chyba rozwiązał się worek z rzeczami do zrobienia na JUŻ! Nie miałam czasu nawet zjeść obiadu - czyli moich pysznych kanapeczek... No cóż, czasem tak bywa, ale za to satysfakcja z tego że wszystko udało mi się zrobić na czas - bezcenna :))) 
No i jeszcze jedna niespodziewana rzecz w dniu dzisiejszym - dostałam telefon z propozycją pracy :) hehe... niestety musiałam odmówić, szkoda że dopiero teraz zadzwonili. Ciekawe ilu jeszcze pracodawców do których wysyłałam swoje CV odezwie się w przyszłości :) Z moich wyliczeń wynika że odzywają się średnio po 2-3 tygodniach. We will see :))

środa, 24 października 2012

W skrócie

Kiedy ma się zajęcie czas jeszcze szybciej ucieka...Ja zajęcie mam teraz w mojej pracy i mam wrażenie że wskazówki na zegarku przesuwają się szybciej niż wcześniej. Nawet nie wiem kiedy i już jest środa a co za tym idzie wielkimi krokami zbliża się weekend ... :) Można będzie znów trochę odpocząć po pracowitym tygodniu. Jak na razie pracuje mi się dobrze mimo że robię coś co dotąd było dla mnie tylko czarną magią. Powoli wdrażam się we wszystkie procesy i odczuwam dużą satysfakcję z tego, że moja wiedza się poszerza praktycznie z każdą minutą :) W zespole mamy nowa osobę od poniedziałku więc jest "świeże mięcho" na którym "Sępy" skupiły swoją uwagę przez co ja mam odrobinę lżej - no ale szału nie ma, ciągle jestem na językach, prawie jak jakiś celebryta. Szkoda tylko że prawie robi wielka różnicę. A dziś praktycznie w ogóle nikt nie skupiał na mnie swojej uwagi, nie milkły rozmowy kiedy przechodziłam obok, nikt nie wlepiał we mnie wzroku - dlaczego? A to dlatego że mieliśmy dziś w firmie próbną ewakuację :) Nagle zawyły syreny, rozległy się komunikaty o natychmiastowym opuszczeniu budynku i wszyscy musieli tak jak stali wyjść jak najszybciej na zewnątrz. Trwało to około pół godziny i gdyby nie to że w pośpiechu zerwałam kurtkę z wieszaka to chyba bym zamarzła :) A jutro też szykują się w firmie atrakcje - obchodzimy jakiś jubileusz firmy więc mają być różnego typu przemówienia przez pól dnia a to oznacza że jutro będzie mało pracy :))  Ale z drugiej strony pewnie będzie trzeba wszystko nadrobić w piątek - no ale o to będę martwić się w piątek :)) A teraz pyszna herbatka i książka w ciepłym łóżeczku :)

Źródło: internet

 

niedziela, 21 października 2012

Udane zakupy :)

Wiem, wiem... Miałam się relaxować, nic nie robić, leżeć do góry brzuchem i mieć wszystko w d... :) Ale po leniwy poranek, pyszna jajecznica na śniadanko i dłuuugie picie porannej kawy znużyły mnie dość poważnie. Miał być odpoczynek a skończyło się na wyjściu z domu i nie po to aby relaxować się na spacerze podczas pięknej pogody. Namówiłam M. na coś za czym on nie przepada a mianowicie na wspólne zakupy. I finał tego wypadu do centrum handlowego mógł być nie wesoły gdybyśmy wrócili z pustymi rękami , ale na całe szczęście  obłowiliśmy się z M. w potrzebne nam na zimę rzeczy.  I tak oto stałam się szczęśliwą właścicielką dwóch zimowych kurtek - jedna bardziej elegancka, na "większe" okazje , druga sportowa, bardzo ciepła, wodo i wiatroodporna.

Źródło: http://www.kappahl.pl/
Źródło: http://www.kappahl.pl/
Mój mąż kupił sobie wreszcie buty, o które suszyłam mu głowę od kilku tygodni :))  Jest z nich bardzo zadowolony i ukradkiem ogląda je z uśmiechem na twarzy :) 
Tym sposobem moja lista zakupów rzeczy potrzebnych zmniejszyła się o dwie bardzo ważne pozycje :) Teraz jeszcze ważna sprawa to jakieś cieple buty no i czapka z szalikiem :)  
Po zakupach (które zajęły nam większą część dnia, ale w zasadzie były też częścią terapii relaksacyjnej jednak tylko dla mnie , bo u M. wywołują one raczej wzbierającą złość) zrobiłam pyszną zapiekankę ziemniaczaną na obiad, a wieczorkiem było winko i były tez świece i było bardzo romantycznie - czyli w zasadzie założenia relaksacyjne z dnia poprzedniego zostały wprowadzone w życie :)) 
A dziś już gotują się gołąbki bez zawijania - mam nadzieję że wyjdą dobre bo robię je po raz pierwszy :) Czeka tez na nas film, który mamy w planach obejrzeć po południu i pewnie znów sięgniemy po kieliszeczek winka w ramach terapii relaksacyjnej :)  

piątek, 19 października 2012

Zasłużony relax :)

No i minął pierwszy tydzień pracy - niestety niezbyt pracująco bo nie mam jeszcze nadanych dostępów do wielu programów.  Nieco lepiej poznałam moje koleżanki - wrażenia bardzo mieszane i chyba jeszcze wszystko się zmieni - na poznanie kogoś potrzeba dużo czasu. Są niestety takie dziewczyny które wkurzają mnie niemiłosiernie swoim podejściem do mnie - próbują mi pokazać że skoro jestem nowa to mam się ich słuchać i nie wychylać z jakimi kolwiek pomysłami , najlepiej cicho siedzieć , przytakiwać i nie pytać o nic.  Są dwie takie które pracują tam chyba od początku świata i myślą że pozjadały wszystkie rozumy, że powinnam je podziwiać i wielbić na każdym kroku. Próbują mnie "testować" wypytując co o kim myślę - pewnie tylko dlatego żeby potem rozsiewać ploty  że "nowa" kogoś obgadała - ale jestem wyczulona na takie podchody i nie daję się czym oczywiście dwa dinozaury są wielce zawiedzione. :) Poza tym reszta załogi całkiem OK, dziewczyny raczej w moim wieku i całkiem normalne. W poniedziałek mam zacząć pracę przy jakimś poważniejszym projekcie więc może wreszcie coś się zacznie dziać. Ale mimo tego że w pracy niewiele jak na razie się dzieje to jakoś nie mogę sobie poukładać mojego dnia tak żeby się z wszystkim wyrobić - w domu przez korki na drogach jestem przed 18 i potem nie wiem w co ręce włożyć więc zazwyczaj jemy z M. kolację, myjemy się i wskakujemy do łóżka żeby następnego dnia nie wstawać po 5-ciu drzemkach w budziku... Planowałam że w weekend nadrobię zaległości w sprzątaniu, zakupach, praniu , gotowaniu ale plany zmieniłam. Postanowiłam nie przejmować się przesadnie przyziemnymi sprawami i poza praniem nie robić nic  tylko relaxować się po tygodniu pracy  :)) A co! Wolno mi :)  

 A najbardziej cieszy mnie fakt że nie będę musiała wstawać o 6 rano tylko wyśpię się porządnie :))) Chowam dzisiaj wszystkie budziki, alarm w komórce też już wyłączyłam i będziemy się z M. wylegiwać jutro do oporu, aż nas kości od leżenia rozbolą :)
Oboje potrzebujemy wytchnienia po tym tygodniu, mój M. w pracy miał ciężki tydzień a na dodatek wczoraj miał wypadek samochodowy i oboje mieliśmy przez to bardzo nerwowy dzień. Na szczęście nic mu się nie stało, tylko samochód lekko ucierpiał - ale samochód to rzecz nabyta, dzięki Bogu M. jest cały i zdrowy. Tak więc jutro choćby sie waliło i paliło nic nas rano z łóżka nie wyciągnie... :))

poniedziałek, 15 października 2012

Pierwszy dzień w pracy :)

Dziś mój pierwszy dzień w nowej pracy... Jestem zdenerwowana, mam w głowie mętlik, nie wiem co mnie czeka, jacy ludzie, jaki szef? Czy będzie mi tam dobrze... ? Hmmm... mam wiele wątpliwości i więcej myśli na sekundę niż okien w moim bloku... (a jest ich bardzo bardzo dużo)... Jak to będzie? ech... Mam nadzieję że nie tak strasznie jak na tym zdjęciu... :)
Źródło: internet

 Uśmiech i do przodu!

Dopisane godz. 19.00

No i przeżyłam... Jestem cała i zdrowa - zarówno na ciele jak i umyśle :) 
Stresu zawsze u mnie więcej niż cała sytuacja warta no ale cóż, ten typ tak ma. 
Zostałam przedstawiona całemu zespołowi i każdemu z osobna. Co do osób z którymi będę współpracować to na razie nie mogę nic konkretnego powiedzieć - po pierwszym dniu nic o nikim nie wiem, a oceniać po pozorach nie mam zamiaru więc zobaczymy. W moim zespole jest 17 osób - same babki w przedziale wiekowym 30-60 lat więc będzie wesoło :) No ale co się spodziewać po księgowości, facetów tam jak na lekarstwo. Jest ich kilku w innych  zespołach ale raczej nie będę miała  z nimi okazji pracować - inny dział. Moja bezpośrednia przełożona trochę "dziwna", jakby flegmatyczna , bardzo głośno mówi i śmiesznie chodzi - obym nie miała z nią żadnych spięć. 
Dziś w zasadzie nie robiłam nic poza wypełnieniem tony papierów swoimi danymi osobowymi i złożeniem miliona autografów. Nie mam jeszcze dostępów do systemu więc pewnie się ponudzę jeszcze kilka dni. 
Zauważyłam że panuje w tej firmie korporacyjny zwyczaj jedzenia lunchu w barku na dole lub przynoszenia sobie obiadu (dosłownie dwóch dań) do odgrzania w pracy. W czasie przerwy pachnie w całym biurze, dziś królował szapach bigosu :) Ciekawe jak będzie jutro :)) Muszę pomyśleć nad swoim manu bo cały tydzień na kanapkach to nie będzie zbyt dobry pomysł... Może jakaś sałatka? Albo naleśniki? Hmmm...
Fajnym pomysłem jest ekspres do kawy do dyspozycji pracowników - nic tak nie pobudza do pracy jak mocna kawka :) 
Jutro drugi dzień - oby bezstresowy :)

środa, 10 października 2012

To co tygryski lubią najbardziej :)

Od dłuższego czasu nie mogłam sobie pozwolić na kupienie tego co chciałam, skupiałam się raczej na rzeczach potrzebnych a raczej niezbędnych aby nie tracić bez potrzeby pieniędzy. Ale cóż, teraz kiedy mam pracę nie muszę tak zaciskać pasa więc dziś odrobinę zaszalałam i zrobiłam zakupy o których marzyłam już od dawna :) I tak szalejąc po sklepach w moje ręce wpadło kilka produktów kosmetycznych no i upragnione ciuchy :)) Jestem tak zadowolona i szczęśliwa że nie mogę się oprzeć pokusie podzielenia się z Wami moimi zdobyczami :)
Nie mogłam przejść obojętnie obok Sephory, obiecałam sobie że jak będę wreszcie przy kasie to kupię sobie kępki rzęs - czytałam wiele opinii o nich że są bardzo dobre i bardzo naturalnie wyglądają na oku :)) No i cóż, są teraz moje :) Dodatkowo dostałam próbkę kremu pod prysznic o zapachu mango :)  Do rzęs dokupiłam w Inglocie klej - podobno najlepszy jaki może być :) Wiele osób się nim zachwycało więc zobaczymy czy i ja się nim zachwycę :) 



 
 A na końcu Rossmann i płyn micelarny z Ziaji :)

Z kosmetycznych łupów to byłoby na tyle , ale jeszcze łupy ciuchowe :)) Jupii! :)
Od kilku godzin jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch bawełnianych golfów z Orsay'a 

 
oraz swetra z Croop'a w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia... na prawdę nie mogłam przejść obojętnie :)


Sweterek to mój  najlepszy zakup odzieżowy od dłuższego czasu, jest milutki, sięga do bioder więc jak dla mnie długość idealna , ma słodką małą kieszonkę , dekolt w łódeczkę który lekko odsłania ramiona i ma śliczny szary kolor przeplatany srebrną nitką dzięki czemu pięknie połyskuje... Moja miłość :)
Moja lista zakupów jest jeszcze bardzo długa, bo przydały by mi się jeszcze:
-buty zimowe
-ciepła zimowa kurtka
-kalosze
-czapka, szalik i rękawiczki
-dżinsy
... ale będę dawkować sobie tą przyjemność... :)

wtorek, 9 października 2012

SOS dla włosów

Ponieważ od dłuższego czasu zauważyłam że moje włosy nie są w dobrej kondycji, są łamliwe, przesuszone i wypadają wprost garściami postanowiłam porządnie się za nie zabrać. Dobry wygląd -także włosów - to dobre samopoczucie więc mam nadzieję że lepsza kondycja włosów przyczyni się do tego, że mój nastrój ulegnie znaczącej poprawie. Tym bardziej że w nowej pracy trzeba jakoś wyglądać :). Te wszystkie powody przyczyniły się do tego , że dziś w osiedlowej aptece kupiłam sobie ampułki do włosów. Jednak zanim to uczyniłam najpierw przekopałam internet w poszukiwaniu cudownego środka. Jednak jak to zwykle bywa ile ludzi tyle opinii - dla jednych jest dobre to co innym nie koniecznie pomaga więc postanowiłam że pójdę za głosem serca i zaopatrzę się w ampułki wzmacniające. W aptece wybór był dość duży i ceny też różne, zdecydowałam się jednak na preparat z firmy Farmona RADICAL - kuracja przecie wypadaniu włosów w dość rozsądnej cenie około 31zł. 


Według producenta - aby efekty były widoczne - należy przeprowadzić minimum miesięczną kurację. Jak na razie chcę to zrobić i skrupulatnie codziennie wcierać we włosy ten specyfik. Mam nadzieję że wytrwam w tym swoim postanowieniu.
Jedno opakowanie zawiera 15 ampułek po 5 ml każda. Czyż nie wyglądają cudnie kiedy tak sobie wszystkie leżą i tylko łebki im wystają? :))


Jedną ampułkę należy codziennie wmasowywać w suchą lub delikatnie osuszoną skórę głowy i nie spłukiwać. 
Zgodnie z informacją na opakowaniu preparat ten po 4 tygodniach stosowania:
- hamuje wypadanie włosów - 91%
- wyraźnie wzmacnia włosy - 94%
- zwiększa grubość włosów - 85%
- zwiększa objętość włosów - 87%
- poprawia kondycję i wygląd włosów - 100%
- włosy stają się jedwabiste w dotyku - 96%.
Ja dziś zaczynam moją terapię i jeżeli osiągnę przynajmniej zbliżone rezultaty to będzie rewelacja :)

poniedziałek, 8 października 2012

No i stało się!!!

Początek tygodnia jeśli chodzi o pogodę nie rozpieszcza nas wcale - deszcz, zimny wiatr i temperatura nie przekraczająca 10 stopni Celcjusza. Ale mnie to nie rusza, gdyż dziś dostałam wiadomość, która rozgrzała mnie do czerwoności. Była to wiadomość na którą czekałam bardzo długo i szczerze mówiąc zaczynałam wątpić, że dostanę kiedykolwiek taki telefon. I właśnie dziś, deszczowy poniedziałek których prawie nikt nie lubi okazał się dla mnie najwspanialszym dniem i nad moja głową wreszcie zaświeciło słońce. Dlaczego? 
DOSTAŁAM PRACĘ! 
Po tylu miesiącach starań, wysyłanych CV, godzinach spędzonych na różnych stronach internetowych z ogłoszeniami pracodawców wreszcie udało się. Zaczynam w przyszły poniedziałek. Jeszcze nie dotarło to do mnie że moje siedzenie w domu wreszcie się skończy, że zacznę zarabiać i jak dobrze pójdzie to w przyszłym roku pojedziemy na prawdziwe wakacje! :)) 
Teraz przez głowę przechodzą mi myśli o tym że przed pójściem do pracy będę musiała trochę wzbogacić moją garderobę o nowe ubrania i buty bo to co mam w szafie jest już lekko znoszone a przez ostatni rok w ramach oszczędności nie szalałam z kupowaniem ciuchów.
No i ciekawe w jakim zespole będę pracować, czy dogadam się z nowymi kolegami, czy dam sobie rade z nowymi obowiązkami... W sumie nigdy nie pracowałam w takiej wielkiej korporacji więc wszystko będzie dla mnie nowością. Miejmy nadzieję że będzie OK. :))) 
Tak więc do końca tego tygodnia mam jeszcze labę a później do pracy rodacy :))

Źródło: internet
 
 

środa, 3 października 2012

Pudło!

Dziś miałam "przyjemność' odbyć kolejną rozmowę kwalifikacyjną w sprawie  pracy ... Przyjemność wątpliwa gdyż praca z pozoru fajna okazała się pułapką. Na wstępie zaskoczyło mnie to że jakieś 3 dni temu wysłałam swoją aplikację i już wczoraj przemiła pani zadzwoniła i śpiewającym głosem zaprosiła mnie na rozmowę. Zdziwienie było wielkie bo takie tempo nie zdarza się często, ale jeszcze większe niż zdziwienie było rozczarowanie kiedy dziś podczas tego spotkania dowiedziałam się na czym tak na prawdę miała by polegać moja praca... Ja wyobrażałam sobie ją raczej jako biurową, ze swoim biurkiem i stojącym na nim telefonem a tu niespodzianka. Okazuje się że posada doradcy ubezpieczeniowego to nic innego jak konieczność posiadania swojego samochodu, telefonu z dużą ilością darmowych minut, ogromnej liczby znajomych z których stworzymy sobie swoją własną bazę klientów i  - na koniec najlepsze - założenia własnej działalności gospodarczej! No a jeśli o zarobki chodzi to w ogóle porażka bo nie ma stałej pensji tylko wszystko jest zależne od wielkości sprzedaży. Przy takiej pracy, jeśli ktoś nie ma gadanego to można nie wydolić i psychicznie nie wytrzymać! Poza tym usłyszałam że jest kilku stopniowy proces rekrutacji i w zasadzie nie wiadomo czy się spodobam dyrektorowi no ale mogę próbować... Po drodze jeszcze testy osobowości, kompetencyjne i inne takie cuda... Z każdym słowem przemiłej pani z kadr coraz niżej opadała mi szczęka... A kiedy zatrzymała się na podłodze okazało się że to już koniec rozmowy (w zasadzie wyglądało to bardziej jak spotkanie informacyjne na którym ja zostałam informowana o tym co mnie czeka jeśli się zdecyduję) i mam czas do jutra na zastanowienie się i odpowiedź czy wchodzę w to czy nie. Mam się spodziewać telefonu rano. Po tym wszystkim byłam lekko oszołomiona więc grzecznie podziękowałam, pożegnałam się  i wyszłam. A jutro przez telefon powiem NIE. Cóż, znam siebie i wiem że nie dla mnie taka robota. Wolę być zdrowa niż znerwicowana. Szukam dalej...

Źródło: internet

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...