Obserwatorzy

piątek, 30 marca 2012

Zmiany, ale czy aż takie?

Poszukując w internecie inspiracji do zmian w mieszkaniu natknęłam się na kilka propozycji których raczej nie wykorzystałabym w swoich aranżacjach. Wydają się być mało funkcjonalne  ale może to tylko moje wrażenie? Budzą one u mnie zdziwienie czasem lekki niesmak ... No i chyba średnio przytulnie i wygodnie byłoby mieszkać w takich wnętrzach...

Na przykład w starym kościele przerobionym na gustowne mieszkanko? :) Zawsze chciałam mieć duży salon ale na taki chyba bym się nie zdecydowała, ale może jest ktoś chętny? :)





Albo w domu w kształcie muszli.  Trochę ciasno ale  masz pewność że sąsiad nie zabierze Ci pomysłu na oryginalny dom w okolicy :)




Wreszcie propozycja dla osób kochających jeździć na desce - mogą jeździć w domu po ścianach :)


  I na koniec coś co chyba najbliższe mi jest z tych wszystkich pomysłów :) Podwodna sypialnia :) Tylko zastanawiam się czy dłuższe przebywania w takich warunkach nie przyprawiłoby mnie o choroba morską :)


Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony : www.demilked.com

czwartek, 29 marca 2012

Nadrobiłam zaległości (przynajmniej częściowo)

Babski dzień trwał w najlepsze... Najpierw pyszna kawusia, potem rajd po blogach żeby być na bieżąco co u Was słychać a potem muzyczka w tle i granatowy lakier wylądował na moich paznokciach :)) Niestety nie mam aparatu bo M. zabrał na szkolenie ale wierzcie mi na słowo że efekt całkiem całkiem :)) 
Nadrobiłam trochę zaległości filmowych i tym sposobem obejrzałam filmy takie jak :

Plotka (2000) - lekka i przyjemna komedia francuska której główny bohater wiedzie nieskomplikowane i dość nudne życie. Zostawia go żona, syn unika spotkań z nim, jedyną pociechą jest praca księgowego w ...fabryce prezerwatyw. Jednak pewnego dnia dowiaduje się że pracodawcy też się nim zmęczyli i planują go zwolnić. Nasz bohater jest gotowy na wszystko żeby nie stracić pracy, jego sąsiad - emerytowany psycholog - doradza mu aby Pigon rozpuścił plotkę że jest gejem. Ta plotka zmienia jego życie i wywraca wszystko do góry nogami.

Delikatesy (1991) - francuska czarna komedia, której akcja rozgrywa się w starej, zdemolowanej kamienicy Kłopoty z żywnością zmuszają jej właściciela do mordowania lokatorów. Jak to ktoś pięknie napisał "ten film to miks makabreski i kiczu, który daje bardzo ciekawy choć niezwykle osobliwy efekt". Osobliwość postaci w tym filmie powoduje że sytuacje w nim pokazane stają się komiczne. Cóż więcej pisać, trzeba to po prostu zobaczyć na własne oczy. Dodam tylko że reżyserem jest Jean-Pierre Jeunet czyli reżyser słunnej "Amelii".



Rozmowy z innymi kobietami (2005) - komedia obyczajowa opowiadająca o losach dwojga ludzi, którzy przypadkowo spotykają się po latach na ślubnym przyjęciu. On jest bratem panny młodej ona druhną "z przypadku". Kiedyś oboje byli w stałych związkach  - niestety ich związki się rozpadły. Po latach okazuje się że długa rozłąka wpłynęła na nich w nieoczekiwany sposób. Przypadkowe spotkanie sprawia że między małżonkami wybucha namiętność silniejsza niż im się wydaje. W głównych rolach Helena Bonham Carter oraz Aaron Eckhart.



Biały oleander (2002) - dramat obyczajowy. Życie Astrid i jej matki zmienia się gdy w ich domu pojawia się Barry Kolker. Matka zaślepiona miłością do niego nie zauważą że Barry z premedytacją rujnuje jej życie. Chcąc się zemścić na nim podaje mu truciznę z  pochodzącą z jej ulubionych kwiatów- białych oleandrów.  W efekcie Ingrid trafia do więzienia na resztę życia. W tym czasie jej córka "smakuje życia", próbuje narkotyków, poznaje różne religie i potęgę uczuć. Wszystkie przeżycia opisuje w listach do matki. W rolach głównych Michelle Pfeiffer, Renee Zellweger, Alison Lohman.


No i potem naszła mnie ochota na polskie kino. I tak po kolei :))
  
Och Karol (2011) - ta historia raczej wszystkim jest znana. Tytułowy Karol ma wszystko - pracę, samochód, piękny dom i narzeczoną. Jednak Karol tak bardzo podoba się kobietą i nie jest się w stanie oprzeć ich urokowi.  Karol świetnie sobie radzi skacząc z łóżka do łóżka. Jednak pewne dnia ta sielanka się kończy i wracający z pracy Karol zastaje w swoim domu wszystkie swoje kochanki wraz z narzeczoną.


Jak sie pozbyć celulitu (2011) - dwie przyjaciółki Ewa i Maja poznają w SPA masażystkę Kornelię, która wciąga je w wir szalonych przygód. Kolejny film Andrzeja Saramonowicza którego bardzo lubię, jednak tym razem nie porwał mnie tak jak to było chociażby w przypadku Testosteronu.    


Dziś też pewnie coś obejrzę :) Może już nie w takiej ilości :)

środa, 28 marca 2012

...

M. dziś z samego rana pojechał na dwudniowe szkolenie... Nie rozpaczam tak bardzo jak przed poprzednim bo to jest zdecydowanie krótsze i zdecydowanie bliżej :) No i doszukuję się pozytywów w tym wyjeździe (tak jak mi radziłyście Dziewczyny) i przychodzi mi do głowy tylko jedno :) Zrobić sobie babski dzień :) Tak, tak zrobię... No jak tylko pożegnam pana hydraulika który ma dziś przyjechać do ciągle  psującej się pralki. Tak więc będzie malowanie paznokci, maseczka błotna, ulubiona książka (może wreszcie ją przeczytam do końca) no i z pewnością jakiś film lub serial. Zobaczy się :) No i ma się rozumieć zdrowe, pyszne  jedzonko. No ale żeby nie było za dużo tego szczęścia to musiałam jak na złość dziś rano dostać okres :(( Szlag by to trafił. A już się łudziłam że to może tym razem, że może to właśnie w tym cyklu... Ech... no i dupa zbita. Znowu się nie udało :((( Nie powiedziałam jeszcze mężowi... Nie chcę go smucić. On też miał wielka nadzieję że nam się uda wreszcie. No ale będę musiała mu powiedzieć jak wróci że niestety, znowu nic. Zaczyna mnie to dołować. Badania niby OK, ani ja ani M. nie mamy problemów ze zdrowiem więc o co chodzi?  Jak to jest że niektóre kobiety zachodzą w ciążę wtedy kiedy chcą a inne nie mogą tak po prostu zajść... ? Uważam że to nie jest sprawiedliwe... No tak, ale co do tego ma sprawiedliwość ? Teraz się pewnie będę zadręczać takimi pytaniami bez sensu... Ech... Nie tracę nadziei, ona trzyma mnie w pionie i pozwala myśleć że może następnym razem się uda... Chciałabym tego jak niczego innego na świecie.   

poniedziałek, 26 marca 2012

Wiosna na wsi...

Dziś bez zbędnych słów... Tylko obrazy. Obrazy w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wiejski krajobraz mnie uspokaja, uwielbiam długie spacery po bezdrożach, łąkach i polach, świeże powietrze, szumiące drzewa, falujące trawy... To wszystko sprawia że odpoczywam i tak też było w ten weekend. Weekend niestety się skończył ale wspomnienia zostały... Oto one :) 











piątek, 23 marca 2012

Weekend na wsi :)

Piękny słoneczny dzień. Na termometrze prawie 20 stopni. Od rana jestem cały czas w ruchu  - zakupy, sprzątanie , obiad - ale nie męczy mnie to. Takie dni jak dzisiejszy uwielbiam, zwłaszcza kiedy w perspektywie jest cudowny weekend na wsi. Tak, tak... wybieramy się na weekend do Teściowej i wcale nie jestem smutna z tego powodu. Moja Teściowa jest serdeczną osobą chociaż na pierwszy rzut oka mogłaby się wydawać ostra i oschła, ale to niestety wina jej wyglądu. Jest kobietą, która prawie całe życie pracowała na wsi, miała dużą gospodarkę i całe swoje życie poświęciła właśnie jej. Dlatego teraz na stare lata wygląda na zmęczoną i dużo starszą niż jest w rzeczywistości. Ale to pozory. Pod tą powierzchownością jest wielkie serce. Dlatego lubię jeździć do niej bo te wizyty zawsze są sympatyczne. Dobrze się dogadujemy, często Teściowa śmieje się że dobrze że M. na mnie trafił bo przy mnie się chłopak życia nauczy :)) No cóż... z tym się w pełni zgadzam :) Ma on ze mną, oj ma... :)) No ale jak to mówią "widziały gały co brały" :D Aparat już spakowałam bo zamierzam zrobić milion zdjęć pod oszałamiającym tytułem "Wiosna na polskiej wsi" :D hehe... nie odbiło mi, tak polubiłam fotografowanie wszystkiego że codziennie noszę ze sobą w torebce aparat fotograficzny a nóż widelec trafi się coś ładnego do sfotografowania, nigdy nic nie wiadomo. No i przywiozę sobie piękny bukiet wiosennych bazi , w sam raz do dekoracji wielkanocnej :) Przeważnie wieszam na takich gałązkach kolorowe pisanki :) Od lat niezmiennie ten sam pomysł ale cóż - chyba dobry i sprawdzony bo nie zamierzam go zmieniać :) 
No i jeszcze najważniejszy punkt dnia przede mną, postanowiłam upiec karpatkę :) To będzie mój drygi raz w życiu, ale miejmy nadzieję że wyjdzie dobra no bo to dla Teściowej :) Jak przypalę albo zrobi się zakalec to pomyśli że targnę się na jej życie ;))
Tak więc oby karpatka wyszła i słonko w weekend świeciło  pięknie to zdjęcia będą lepsze :)

 

czwartek, 22 marca 2012

Oj się działo ... :))

Wczoraj wieczorem brakło mi już mocy na pisanie notki  bo miałam dużo zajęć takich nieprzewidzianych więc robię to dziś. Okazało się że moja sąsiadka która mieszka piętro wyżej jest chora i to dość poważnie. Bierze antybiotyki i jakieś inhalacje na bazie sterydów ... ogólnie nieciekawa sytuacja. Więc postanowiłam dostarczyć jej trochę witamin i zaniosłam jej pyszny miodek z pasieki mojego Dziadka, owoce i czosnek :)) Ten ostatni to mój ulubiony antybiotyk i przyznam że sama często go stosuję i innych też namawiam aby go jedli. No ale wracając do sąsiadki... ma małą córeczkę i psa. Córeczka niestety nie pozwoliła się zabrać na spacer ani do mnie do mieszkania żeby jej mama mogła sobie trochę odpocząć więc postanowiłam że przynajmniej psem się zajmę a Tośka (bo tak psina ma na imię) nie protestowała zbytnio. Wręcz przeciwnie, ucieszyła się ze spaceru z nową panią, załatwiła wszystkie swoje potrzeby wydawała się być bardzo zadowolona.  To bardzo mądry pies, reaguje na wszystkie komendy, czasami wydawało mi się że ona rozumie wszystko co do niej mówię...  Po spacerze z Tosią zabrałam się za robienie obiadu dla mojego wygłodniałego męża. Szef kuchni (czyli ja nieskromnie mówiąc) wczoraj przygotował kaczkę pieczoną z warzywami :)  Zamarynowana kaczka przed upieczeniem wygląda tak ... :)

Niestety proces pieczenie jest dość długotrwały ale za to banalnie prosty. Wystarczy co jakiś czas polewać wszystkie kawałki tym tłuszczykiem który zbiera się na dnie naczynia do pieczenia aby mięso nie wyschło za bardzo i było soczyste. Mi się to chyba udało, bo kaczusia była super mięciutka i mój M. prawie że wylizał talerz :)
A po obiedzie przygotowania do wyjścia bo umówiłam się na wieczór z moimi koleżankami na "babskie ploty". jak nigdy czułam ogromną potrzebę spotkania się z nimi i pogadania... Nie wiem czemu  w każdym razie to spotkanie wprawiło mnie w fantastyczny nastrój i poprawiło baaardzo humor :)) Postanowiłyśmy napić się wspólnie dobrej kawy i zjeść słodkie ciacho więc skierowałyśmy nasze kroki do przecudownej kawiarni o wdzięcznej nazwie Chocoffee . 
Mają tam najlepsze capuccino jakie dotąd piłam które podawane jest w ogromnej filiżance  i taki nieziemski wybór obłędnych pralin że przyprawia o zawrót głowy... No a o ciastach i torcikach nie wspomnę...  :))) Tak więc w unoszącym się aromacie kawy i czekolady rozmawiało nam się jeszcze lepiej i przyjemniej.  Tak się zapomniałyśmy w tym czekoladowo- kawowym raju że prawie uciekł mi ostatni autobus :)

Źródło: http://www.chocoffee.com/?page=3&id=13

 No i skutek tego był taki że po powrocie do domu nie miałam już na nic siły a na włączenie komputera to już w ogóle. 
A dziś pobudka wcześniej niż zwykle bo postanowiłam wybrać się na Targi Pracy które raz na pół roku są organizowane w Krakowie. Wydrukowałam plik swoich CV w dwóch językach , założyłam inteligentny wyraz twarzy , przykleiłam uśmiech  i ruszyłam na podbój :) Firm było dość dużo i nawet takie które mnie interesowały. Wszyscy mili, chętni do pomocy i wyjaśnienia kogo i na jakie stanowisko szukają. Moje CeFałki rozeszły się szybciej niż myślałam. Miejmy nadzieję że coś z tego wyniknie. 
Tak sobie chodziłam od standu do standu i tu zapytałam, tam mnie zaczepili i wszędzie coś dostawałam, a to cukierka a to długopis , ulotkę itp itd ... Tyle mi się tego nazbierało że jak wróciłam do domu i wysypałam wszystko na sofę to mi włosy dęba stanęły... Zresztą to zdjęcia chyba mówi wszystko... 
 
Coś mi się wydaje że będę musiała pobawić  się w świętego Mikołaja i rozdać rodzinie trochę tych gadżetów bo my z M. chyba tego nie wykorzystamy :)) A teraz uciekam nadrobic zaległości na moich ulubionych blogach... :))

wtorek, 20 marca 2012

Zakupy nieplanowane :)

Takie nieplanowane zakupy chyba są najlepsze i przeważnie jestem z nich zadowolona. Wczoraj odebrałam wyniki ostatniego badania i okazało się że wszystko Ok więc nie ma się czym martwic. Tak więc cała szczęśliwa pobiegłam do teatru odebrać bilety na spektakl na który wybieramy się już niebawem  --> KLIK  i wracając wdepnęłam do pobliskiej galerii no i stało się. Weszłam do tych sklepów tylko żeby nacieszyć oko nowymi wiosennymi produktami ale niestety moja silna wola gdzieś sobie wtedy poszła no i kupiłam... A co? Głównie kosmetyki, cóż by innego :) Pierwszy zakup z Yves Rocher. 
Skusiłam się tutaj na Szampon oczyszczający do włosów przetłuszczających się z wyciągiem z pokrzywy (niestety takie mam). Cena to 11.90 zł za 200ml. Mam nadzieję że się sprawdzi i da obiecane przez producenta efekty czyli lekkie, świeże, jedwabiste  i oczyszczone włosy na dłużej. To co jest fajne w tym szamponie to fakt że nie zawiera on tak niechcianych przez nas parabenów ale za to zawiera składniki pochodzenia roślinnego takie jak np. wyciąg z pokrzywy z ekologicznych upraw. To co mnie tez zaskoczyło to zapach tego produktu. Pachnie faktycznie jak pokrzywa, taka świeża młoda pokrzywka :))  Pierwsze "powąchanie " trochę odpycha od butelki ale każde następne zbliża do czasów dzieciństwa - nie wiem czemu... :)

Moje kroki potem skierowałam do Rossmana i tam dopadło mnie totalne szaleństwo. Chciałam wszystko wkładać do koszyka ale po co...  Kupiłam więc tylko rzeczy których byłam na prawdę ciekawa i tym sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką tych oto produktów. 
Ponieważ sama farbuję sobie włosy nie mogłam nie skorzystać z promocji i nie kupić farby do włosów której namiętnie używam -  Casting Creme Gloss. Tym razem jednak zamiast koloru który przeważnie ląduje w moim koszyku czyli Brązu sięgnęłam po Mroźne Trufle nr  513  z kolekcji Iced Chocolates  :) Fajna nazwa, kolor też całkiem przyjemny. Zobaczymy co mi wyjdzie na głowie i mam nadzieję że nie będę musiała wiosną w czapce chodzić.




 Następnie w koszyku znalazły sie dwie odżywki na które mialam ochotę od dawna. 
Pierwsza to Odżywka do włosów  wzmacniająca z Joanny z serii Z APTECZKI BABUNI przeznaczona do włosów cienkich, delikatnych, ze skłonnością do wypadania.Cena za 300g tego produktu to - UWAGA UWAGA jedyne  4,99 zł !!! Myślę że to cena dla każdego, mam więc nadzieję że odżywka się sprawdzi bo za taką cenę chętnie bym po nią sięgała. Odżywka w swoim składzie zawiera skrzyp oraz rozmaryn które idealnie nadają się do pielęgnacji delikatnych włosów. producent obiecuje że po stosowaniu tej odżywki włosy będą bardziej puszyste i lśniące, mocniejsze i pełne życia oraz łatwe do rozczesania i układania. Trzymam kciuki , oby to wszystko była prawda. Odżywka ta niestety wymaga spłukiwania po nałożeniu, ale miejmy nadzieję że to będzie jej jedyny minus bo parabenów w swoim składzie nie posiada  :) Hurraaa!!!

No i coś co chyba każda dziewczyna zna - kultowe produkty firmy Alterra :) Ja do niedawna znałam tylko ze słyszenia ale tyle pochlebnych opinii  słyszałam i czytałam o tych produktach że postanowiłam je wreszcie przetestować na sobie. Tak więc Panie i Panowie - Odżywka nawilżająca GRANAT I ALOES do włosów suchych i zniszczonych. Kupiłam ją z myślą aby nakładać na końce włosów które po zimie niestety ale nie wyglądają za dobrze. Są  łamliwe i suche więc może kuracja tą odżywką im trochę pomoże.
Zapach powalający, bardzo świeży, owocowy, pobudzający - takie właśnie lubię. I znów odzywka o bardzo przyjemnym składzie, nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących, bez silikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych. Nie zawiera też substancji pochodzenia zwierzęcego. No i cena też niezla, akurat trafiłam na promocję, za 200 ml zapłaciłam 6,99 zł. Jeśli to prawda co o niej piszą to uważam że się opłaca.

Na koniec również z promocji dezodorant Adidasa za  7,99 zł . uwielbiam je i od jakiegoś czasu stosuję. W moim przypadku się sprawdzają idealnie. To mój sprawdzony produkt :))

 Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko używać i czekać na efekty... No właśnie, idę nakładać farbę, oby było dobrze :))

P.S.
Włosy już ufarbowane no i cóż... Jeśli o kolor chodzi to jestem całkiem zadowolona  bo chyba po raz pierwszy wyszedł bardzo zbliżony do tego co widnieje na opakowaniu - więc pod tym względem sukces. No ale ...  niestety farba nie pokryła dokładnie moich siwych włosów ( no tak proszę Państwa , ja mam już duuużo siwych włosów) i w niektórych miejscach są widoczne srebrne niteczki... tak więc wina leży albo w tym że niedokładnie położyłam farbę albo w tym że za krótko trzymałam ja na włosach ( ale było przepisowe 20 minut), albo w tym że jest za słaba... no albo za słaba ze mnie fryzjerka... :)) No cóż, postanowiłam że następne farbowanie odbędzie się w zakładzie fryzjerskim... albo jak to teraz się ładnie nazywa w Studio Fryzur :))

poniedziałek, 19 marca 2012

I love it!

Cudowny weekend już się skończył... Niestety :( Ale zawsze tak jest że wszystko co dobre szybko się kończy. Piękna pogoda podsuwała nam tyle pomysłów że przez całe dwa dni nawet nie włączyłam komputera z czego niezmiernie się cieszę i moje oczy też. Taki odwyk to dobra rzecz. Co prawda mam wielkie zaległości w czytaniu blogów i maili ale zaraz to nadrobię. A weekend zamiast tego spędziliśmy z M. dość aktywnie. Dużo chodzenia, wspaniałe spacery, po Krakowie (o tej porze roku wygląda nieziemsko no i wiosenny Wawel zaczyna budzić się do życia).





Postanowiliśmy  też założyć sobie na balkonie mini ogródek warzywny więc to zajęło nam też sporo czasu. W sobotę spędziliśmy kilka godzin na balkonie  napełniając donice ziemią i ustawiając je w najkorzystniejszym miejscu a potem siejąc w nich  koper, szczypiorek czy pietruszkę... Teraz tylko trzymamy kciuki żeby coś nam wykiełkowało z tych wspaniałości które zamierzamy hodować . Miejmy nadzieję że za kilka tygodni będzie widać efekty naszych starań. :) 

piątek, 16 marca 2012

Pięknie jest...

Dziś wyjątkowo nie mogłam odkleić głowy od poduszki, ale kiedy juz mi sie to udało i odsłoniłam zasłony to oślepiło mnie cudowne wiosenne słońce :) Przy takiej pogodzie nie można bezczynnie siedzieć w domu. Więc zaplanowałam sobie na dzisiejsze przed i popołudnie wielkie sprzątanie. A mianowicie muszę odgruzować balkon po zimie i wymyć okna :)) Ambitnie :) Ciekawe przy którym oknie wymiękne :) Oby nie :) Jak mi sił starczy to jeszcze wypiorę firanki (ale prałam nie tak dawno więc może sobie odpuszczę). No i muszę uważać na ręce - wczoraj byłam znów na badaniu - tym razem krzywa cukrowa - i znów okazało się że ja to żył nie mam wcale. Wróciłam do domu z pokłutymi rękami jeszcze bardziej niż ostatnio i tak mnie bolą że nie mogę nimi ruszać. Tak więc ostrożność przy sprzątaniu wskazana :))
A tak na marginesie to nawiązałam nowe sąsiedzkie znajomości - nowe a w zasadzie pierwsze i jedyne. Wczoraj z sąsiadką z góry i jej córeczką poszłyśmy na dłuuuugi 2 godzinny spacer. Potem odwiedziłam ją w jej mieszkaniu. Czekam teraz na rewanż - mam nadzieję że to będzie teraz stały punkt dnia takie sąsiedzkie pogaduchy. No i trzeba się zmobilizować i zapoznać z resztą ludzi mieszkających w pobliżu bo odkąd się przeprowadziliśmy do tego bloku to nie poznaliśmy jeszcze nikogo - oczywiście tak "z widzenia" znamy dużo ludzi i oni nas też, mówimy sobie grzecznie "dzień dobry" i takie tam ale to za mało. Tak więc najpierw mycie okien a potem sąsiedzkie zapoznawanie :)

środa, 14 marca 2012

PITu PITu :)

Nie wiem czy to ze mną coś nie tak czy może wszyscy tak mają... ale obawiam się że niestety to ze mną jest problem. Dlaczego? A no dlatego że coroczne rozliczanie podatku jakoś dziwnie mnie podnieca :)) Czuję bardzo wyraźne motyle w brzuchu i pojawia się niekontrolowany banan na mojej twarzy. Wczoraj też mnie złapało :) Zasiadłam do tych wszystkich papierów i odpłynęłam. Uwielbiam podliczać, dodawać, stukać w kalkulator... kurcze, to na mnie działa jak jakiś afrodyzjak :))  Chyba minęłam się z powołaniem, powinnam zostać księgową. Gdybym mogła rozliczałabym tak wszystkich :) Kto wie, może kiedyś ... ? ;)


 

poniedziałek, 12 marca 2012

Ech... Ach... Och... :)

Ciągle jeszcze rozpływam się w zachwytach. Po weekendzie u Mamy mamy pełne brzuchy i lodówkę oraz uśmiechy od ucha do ucha z powodu wspaniale spędzonego razem czasu. Z racji tego że w minioną sobotę wypadał Dzień Mężczyzny - M. dostał od nas - kobiet męski prezent a mianowicie beczkę piwa :) Ucieszył się niezmiernie bo jak stwierdził nie potrzebuje kolejnej pary skarpet ani n-tego dezodorantu. A piwko zawsze się przyda i nigdy go w domu nie jest za mało :) No i jeszcze specjalny prezent od teściowej - flaczki domowej roboty. Mama ugotowała dla niego wielki chyba 6 litrowy garnek. Poza M. nikt u nas w rodzinie nie jada flaków ale dobrze mu to idzie bo dziś na obiad został  mu tylko mały rondelek tego specjału . Zjadł już wszystko :) Jutro będzie musiał zadowolić się czymś co ja zrobię własnymi rękami. Tak więc po sielankowym weekendzie wróciliśmy do szarej rzeczywistości i naszych codziennych spraw. Pogoda nie rozpieszcza nas niestety, od rana jest pochmurno i kropi jakiś deszczyk - wiosenny rzecz jasna :)) Poniżej na zdjęciu wielkie jajo strusia przepięknie pomalowane  w wiosenne fiołki które dostaliśmy w prezencie od mojej Mamy :)) Jajo dostojnie zasiadło w słomianym wianuszku na półce w salonie. Chyba mu tam dobrze  :)


piątek, 9 marca 2012

I can't wait for the weekend to begin!

Wyciszam się przy soczystym jabłku po tym jak rano pewna pani urzędniczka podniosła mi ciśnienie i za wszelką cenę starała się mi udowodnić że to ona i tylko ona ma rację. Po 15 minutach takiej słownej potyczki nie wytrzymałam i wywrzeszczałam jej do słuchawki kilka niemiłych słów i dość dosadnie wytłumaczyłam że niepotrzebnie tam pracuje skoro nie umie używać bardzo potrzebnego do swojej pracy organu jakim jest MÓZG. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo mi ulżyło po moim krzykliwym monologu i jakoś urzędnica też stosunek do mnie zmieniła, złagodniała jakby, milsza się zrobiła i obiecała przyjrzeć się TEJ sprawie jeszcze raz. No ! Bardzo proszę, tylko czy musiałam się wydrzeć na nią żeby uzyskać taka odpowiedź? najwyraźniej tak. Cóż... jak to było? Są ludzie i parapety? No właśnie, nie mam w tej sprawie nic więcej do powiedzenia. Na szczęście przed nami weekend i to nie byle jaki weekend bo u Mamusi :) Jedziemy dziś do mojej ukochanej Mamy i zostaniemy u niej aż do niedzieli :) Na samą myśl ryj mi się uśmiecha bo już daaawno się nie widziałyśmy :) Mój M. tez się cieszy jak szalony bo Mama obiecała mu że zrobi dla niego flaki , których ja nie gotuję, nie jadam i najzwyczajniej w świecie nie lubię, nigdy nie lubiłam (swoją droga flaki, ozorki, móżdżki i tym podobne smakołyki chyba nigdy nie przejdą mi przez gardło). Więc od dwóch dni o niczym innym nie myśli tylko o flakach teściowej - ale spokojnie, nie zamierza jej zabijać (choć mogłoby to tak wyglądać) :)) A ja o niczym innym nie myślę jak tylko o tym kiedy pójdziemy do teatru. Dziś udało mi się zarezerwować bilety na dwa wg mnie fantastyczne spektalke. Pierwszy to "Chory z urojenia"  Moliera z moim ukochanym Andrzejem Grabowskim. Już czuję że będzie pięknie, tym bardziej we wspaniałym teatrze im. Słowackiego... po prostu bajka. A do 1-go kwietnia czas mam nadzieję szybko zleci :)  Drugi spektakl to "Fredro dla dorosłych - Mężów i Żon" z którym to spektaklem do Krakowskiej opery przyjedzie Teatr 6 Piętro z Warszawy. Ten wystawiany będzie nieco później bo dopiero 14-go maja. Są jeszcze bilety więc jeśli ktoś ma ochotę to dzwońcie i rezerwujcie. Ja już przebieram nogami z niecierpliwości bo najchętniej to poszłabym na oba spektakle jeszcze dziś :) A tymczasem pozostaje mi czekać nie tylko na wyjścia do teatru ale też na weekend który to już tuż , tuż... :) Mamo, jedziemy!! :))


czwartek, 8 marca 2012

Dzień Kobiet - HIT czy KIT ?

Niektórzy mówią że Dzień Kobiet to kiczowate święto , nikomu niepotrzebne i zbędnie nakręcające biznes wszystkich tych którzy mają kwiaciarnie czy sklepy z czekoladkami... Że to komunistyczny wytwór i powinno się to święto raz na zawsze usunąć z kart kalendarza. W zasadzie mówiąc "Dzień Kobiet" i mi nie raz przychodzi na myśl dyrektor zakładu wręczający swoim pracownicom po goździku i paczce rajstop :) No opcjonalnie mydło lub papier toaletowy- wiadomo ciężkie czasy były , nie wybrzydzało się w prezentach :))  Ale ale... historia tego święta jest dłuższa niż mi się wydawało. Z czystej ciekawości zajrzałam do Wikipedii i oto czego się dowiedziałam.
"Za pierwowzór Dnia Kobiet przyjąć można obchodzone w starożytnym Rzymie Matronalia . Było to święto przypadające na pierwszy tydzień marca, związane z początkiem nowego roku, macierzyństwem i płodnością. Z okazji tego święta mężowie obdarowywali swoje żony prezentami i spełniali ich życzenia. Początki Międzynarodowego Dnia Kobiet wywodzą się z ruchów robotniczych w Ameryce Północnej i Europie. Pierwsze obchody Narodowego Dnia Kobiet odbyły się 28 lutego 1909 r. w Stanach Zjednoczonych. Zapoczątkowane zostały one przez Socjalistyczną Partię Ameryki." (tekst pochodzi ze strony http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzie%C5%84_Kobiet ). Jeżeli macie ochotę to na Wikipedii można się dowiedzieć jeszcze wielu fajnych faktów dotyczących tego święta. 
No więc jak - KIT CZY HIT? Ja jestem gdzieś pomiędzy tymi dwoma stwierdzeniami. Nie uważam aby takie święto było mi niezbędne do życia, a kwiaty przecież można dostać też i bez okazji. A z drugiej strony to miłe uczucie kiedy ten jeden dzień w roku wszyscy faceci (no może z małymi wyjątkami tych najbardziej zatwardziałych) są mili i uczynni dla nas Kobiet :) Szkoda tylko że jeden dzień w roku.. A pozostałe 364 dni ? ;)
Mój mąż czasami tez przebąkuje że to takie nijakie święto , ale co roku dostaję od Niego kwiaty. Dziś piękne, wiosenne, różowe tulipanki :)) Cieszą oko swoim intensywnym radosnym kolorem :)
 

A jak to jest w innych krajach? Podpierając się informacjami z ww Wikipedii zdradzę Wam że :

  • we Włoszech kobiety obdarowywane są gałązkami akacji srebrzystej, akacje srebrzyste i czekolada są także najczęstszym prezentem w Rosji
  • w Bośni i Hercegowinie, Bułgarii, Brazylii, Chorwacji, Czarnogórze, Rumunii, Mołdawii, Macedonii, Słowenii, Serbii i Węgrzech kobiety najczęściej dostają kwiaty
  •  w Portugalii i Rumunii często noc 8 marca grupy kobiet świętują na obiadach i przyjęciach "tylko dla pań" 
Tak więc Kochane Kobiety i Kobietki i ja życzę Wam w tym dniu jak i w całym roku szczęścia, uśmiechu, pogody ducha, zero zmartwień i trosk, zawsze pełnej lodówki i tej drugiej "połówki" u boku, żebyście były kochane i szanowane a łzy spływały po Waszych policzkach tylko ze szczęścia.

Zupełnie nie wiem dlaczego, ale od rana kołacze mi się po głowie właśnie ta piosenka, którą chyba w przedszkolu uczyła nas Pani Przedszkolanka :))


"Dzień Kobiet , Dzień Kobiet !
Niech żyją nam zdrowe
i pani w klasie i mama.
I woźna, kucharka i szkolna lekarka
Im wszystkim kwiaty rozdamy.

Dzień Kobiet, dzień Kobiet !
Niech każdy się dowie,
że dzisiaj święto dziewczynek.
Uśmiechy są dla nich, zabawa i taniec,
piosenka z radia popłynie."

środa, 7 marca 2012

...

Ten tydzień obfituje w wizyty lekarskie... (i nie tylko w zasadzie). Nie dlatego żebym chora była, po prostu wiosna idzie i stwierdziłam że trzeba pokazać się u okulisty, po roku (o zgrozo!!) u laryngologa i zrobić podstawowe badania. No i cóż... czuję się jak stara baba , dlaczego? Już wyjaśniam :) Laryngolog stwierdził to samo co rok temu wiosną - przewlekłe zapalenie zatok! Zaordynował krople do nosa i zabiegi na wysuszenie zatok, oczywiście z zaleceniem jak najszybszego zastosowania. No i masz... U okulisty też nie powiało optymizmem... W lewym oku zmiany w siatkówce - kurwa mać! Poza tym lekko opuchnięte spojówki (ale to pewnie przez ślęczenie przy kompie kilka godzin dziennie). Za 3 miesiące do kontroli, trzeba obserwować, czy się nie powiększa no i  jeśli się nie poprawi to konieczny będzie zabieg jakiś tam. We will see... Jedynie u lekarza (jak to się teraz pięknie nazywa) rodzinnego w miarę spokojnie. Pani doktor z uśmiechem na twarzy wręczyła mi skierowanie na badania i już, tak po prostu,  weszłam - wyszłam i tyle. Bez zbędnego gadania o dupie Maryny jak to często bywa. Tak lubię. No i dziś musiałam się "odhaczyć" w moim ulubionym urzędzie. Najpierw musiałam wykonać slalom gigant po korytarzu między setkami tak samo bezrobotnych ludzi jak ja żeby dotrzeć do maszyny która wydaje numerki. Potem odsiedziałam swoje w dusznej poczekalni no i finał był taki że pani przy stanowisku do którego miałam się udać znów nie miała mi nic do zaproponowania i kazała śledzić ogłoszenia na ich stronie. W dupę sobie wsadźcie... Tyle mam na ten temat do powiedzenia.  Może teraz coś optymistycznego... Hmmm... no więc z pewnością do optymistycznej zalicza się dziś pogoda :) Uwielbiam takie wczesnowiosenne słoneczko, które ku mojemu zdziwieniu dość mocno świeci. Chyba poszukam okularów przeciwsłonecznych bo już coraz więcej pewnie takich dni przed nami :)) Tylko gdzie ich szukać? Hmmm.. to dobre pytanie. W najgorszym wypadku kupię sobie nowe, tylko jakie w tym roku panują trendy jeśli o okulary słoneczne chodzi? Może któreś z tych? :))








wtorek, 6 marca 2012

Wyróżnienie :)

Po weekendowych szaleństwach ze znajomymi, którzy nas odwiedzili,  nadrobiłam wreszcie zaległości w czytaniu moich ulubionych blogów  i natknęłam się w jednym z nich na niespodziankę :)) Niespodzianka bardzo mnie zaskoczyła :)
 Ania z Niebieskich Migdałów wyróżniła mnie i mój blog.


Ja muszę w zamian zastosować się do zasad:
1. Umieścić linka do bloga osoby, od której otrzymałam nominację
2. Wkleić logo na swoim blogu
3. Napisać 7 cnót, grzechów lub faktów o sobie
4. Nominować 10 kolejnych osób.

1 i 2 już spełnione teraz czas na nr 3 :)

Każdy ma jakieś grzechy albo grzeszki na sumieniu więc postanowiłam podzielić się swoimi :)

1. Uwielbiam dłuugo spać i wylegiwać się w łóżku
2. Jestem leniwcem
3. Mam słomiany zapał
4. Często jestem niekonsekwentna w działaniu
5. Czasami za dużo ględzę i denerwuje tym mojego M. :)
6. Uwielbiam chipsy i niestety często je kupuje
7. mam skłonności do robienia niepotrzebnych zakupów

Co do nominacji to jest pewien klucz, wg którego wybrałam blogi : nominacja dla osób które komentują posty na moim blogu a ilość obserwatorów na ich blogach  nie przekroczyła na dzień dzisiejszy 100.  Tak więc oto lista :)




poniedziałek, 5 marca 2012

Moje Filmy Zmian

Zostałam zaproszona przez APRIL do wzięcia udziału w zabawie :) Moim zadaniem jest napisać o filmach , które utkwiły mi w pamięci z powodów różnych. Jak to często bywa jedne filmy lubimy bo nas wzruszają, inne bo bawią i rozweselają, jeszcze inne za to że po ich obejrzeniu otwierają nam się oczy na pewne sprawy... Ja mam na swojej liście wiele takich filmów które wywarły na mnie duże wrażenie. Postaram się tutaj kilka z nich wymienić.


Kolejność jest zupełnie przypadkowa.

1. Slumdog - milioner z ulicy
To opowieść o Jamalu, mieszkańcu slunsów w Bombaju, który w wieku 18 lat bierze udział w  hinduskiej wersji popularnego teleturnieju "Milionerzy". Jest już o krok od wygranej , kiedy aresztuje go policja i chcą się dowiedzieć jak to możliwe że chłopak ma taką wiedzę. Jamal opowiada historię swojego życia, dzieciństwa, miłości, przemocy. Cóż tu więcej pisać, trzeba po prostu zobaczyć ten film.

2. Filadelfia
Wspaniała rola Toma Hanksa, który w tym filmie wciela się w rolę znakomitego adwokata, który jest chory na AIDS. W wyniku choroby traci pracę, Wynajmuje adwokata (w tej roli znakomity Denzel Washington) który pomaga mu odzyskać godność i spokój. Film pokazuje jak bardzo nieakceptowani są ludzie o odmiennej orientacji seksualnej dotknięci śmiertelną chorobą.

3. W pogoni za szczęściem
Ten film porusza tym bardziej, że scenariusz oparty jest na autentycznych wydarzeniach.  Główną rolę w tym filmie gra Will Smith  za którym nie przepadam szczerze mówiąc, ale w tym filmie pokazał że potrafi. Film opowiada historię mężczyzny, męża i ojca który w wyniku pewnych wydarzeń traci pracę i dom. Mieszka z synem w łazience na stacji kolejowej i wbrew swojemu beznadziejnemu położeniu stara się zrealizować swoje marzenia i zostać maklerem giełdowym. Film wycisnął ze mnie sporo łez ale po jego obejrzeniu człowiek ma poczucie że wszystko można , trzeba tylko chcieć.

4. Czekolada
Akcja dzieje się w małym miasteczku we Francji. Vianne Rocher (Juliette Binoche) z córką przenoszą się do miasteczka i otwierają sklep z czekoladą. Burmistrz miasta nie może pogodzić się z pozycją przybyszki i robi wszystko, by jej zaszkodzić, ale jej ciepła osobowość i umiejętność zarządzania sklepem, zyskują Vianne przychylność mieszkańców. Wiele się zmienia, kiedy grupa żeglarzy pod wodzą Roux (Johnny Depp) , zatrzymuje się w mieście.
5.Gran Torino
Walt Kowalski, weteran wojny w Korei i zapiekły rasista z krwi i kości o stalowej woli, żyjący w świecie, który nieustannie ulega zmianom, zostaje zmuszony przez sąsiadów-imigrantów, którzy wraz ze swoją rodziną wprowadzili się po sąsiedzku, do trudnej konfrontacji z własnymi zadawnionymi uprzedzeniami. A wszystko zacznie się od klasycznego samochodu Kowalskiego - Gran Torino z 1972 roku.
6. Efekt motyla
Wciągający thriller o zjawiskach paranormalnych, wykorzystujący zagadkę tajemniczej natury przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Kiedy Evan Treborn (Ashton Kutcher) odkrywa, że może zamieniając wspomnienia odwrócić bieg swojego niezbyt udanego życia, przypadkowo zmienia też losy swoich najbliższych, i to z jak najgorszym skutkiem. Gdy nowe życie w coraz bardziej niebezpieczny sposób wymyka mu się spod kontroli, Evan musi odkryć wydarzenie ze swej przeszłości, które może uchronić go przed śmiercią i połączyć z ukochaną.


Moim zadaniem jako uczestnika tej zabawy jest także wytypować osoby, które mam nadzieję będą chciały się również pobawić i opiszą jakie filmy dla nich są tymi ważnymi. Tak więc z tego miejsca chciałabym zaprosić do zabawy:
Idę  , Kasię , Anuszkę , Friday oraz Ilonne .
Mam nadzieję Dziewczyny, że przyjmiecie zaproszenie i skrobniecie jakie filmy na was wywarły duże wrażenie i być może zmieniło to coś w waszych życiach.  :) 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...