Obserwatorzy

środa, 30 listopada 2011

Spóźniona letnia wyprzedaż :)

Postanowiłam skorzystać z dobrodziejstwa jakim jest pisanie bloga i zamieścić tutaj także informacje o tym że chętnie pozbędę się kilku moich letnich ciuchów za niewielką opłatą. Na pierwszy ogień idzie sukienka dokładnie taka jak na zdjęciach poniżej :)









Sukienka kupiona była w Londynie i miałam ja na sobie może 3 razy albo nawet nie. Jak na moje oko to rozmiar jest 44/46 ale gdyby ktoś był zainteresowany to podam dokładne wymiary. Dokładniejszy opis znajduje się TUTAJ

Szaleństwo !

Ponieważ Mikołaj już tuż tuż, a w moim przypadku różnych uroczystości rodzinnych na horyzoncie bardzo wiele widać postanowiłam wczorajszy dzień poświęcić na zakupy i poszukiwanie drobnych prezentów dla najbliższych. Ponieważ nie lubię  spędzać całego dnia na zakupach bo mnie to męczy i uważam to za stratę czasu postanowiłam że to będą szybkie zwięzłe zakupy gdyż już mniej więcej wiedziałam co dla kogo  itd... Zebrałam się od razu rano aby uniknąć tłumów i kolejek i tuz po 10 przekroczyłam próg galerii handlowej. Zamurowało mnie! Tłumy, kolejki, wszędzie panował chaos i dziwne poruszenie. No i masz babo wczesne zakupy. Po dwóch godzinach miałam serdecznie dość - kolejki do kasy, tłumy w sklepach takie że czasem trudno dopchać się do półki żeby coś zobaczyć, przepychanki jakby zaraz miało wszystko z półek zniknąć i zostać miałby tylko ocet. Ech - koszmar jakiś. Ogólnie z szybkich zakupów wyszła 5-cio godzinna bieganina. Pod koniec dołączył do mnie M. bo stwierdził że jak jestem już na zakupach to pomogę mu w wyborze zimowych butów. Niestety nie był to prosty i szybki wybór gdyż mój M. jest niesamowicie wybredny. jeden maleńki detal może sprawić że czegoś nie kupi. Musi to być rzecz idealna, taka która w 100% mi się podoba i w której on się dobrze czuje i w swoim mniemaniu wygląda super. Tak więc jeszcze 2 godzinki obchodu po sklepach z butami - dzięki Bogu zakończone sukcesem. Wróciliśmy do domu po 17-tej. Ja byłam wykończona tym natłokiem ludzi, dudniącym w uszach hałasem spowodowanym wygrywanymi z głośników świątecznymi melodyjkami pomieszanymi z przekrzykiwaniem się "rozmawiających" ludzi, przepychankami i wyczekiwaniem na swoją kolej do kasy. Po przyjściu do domu nie miałam siły naprawdę na nic. Sił wystarczyło na oglądanie zdobytych prezentów i podziwianie mojego M. który pól wieczoru paradował w nowych butach po domu :)) Zupełnie jak mały chłopiec :) 

poniedziałek, 28 listopada 2011

Pełną gembą Pani K. :)

Od dziś już mogę się legitymować bezproblemowo moim nowym poślubnym nazwiskiem :)) Co prawda od ślubu minęły już ponad 3 miesiące ale jakoś dotąd nie było czasu żeby się tym zająć. No a teraz już jest, jeszcze cieplutki i nowiutki mój dowodzik osobisty z nowym nazwiskiem :)) Teraz już jestem pełną gębą Panią K. :)) Tylko przeraża mnie ilość formalności które muszę jeszcze załatwić w związku ze zmiana dowodu... :/ Na razie mam za sobą tylko bank, urząd skarbowy i dostawcę energii... a reszta ? Jeszcze długa lista przede mną :)) Ale powoli się zrobi :) Zresztą moja Babcia powtarza że "Gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy" tak więc ja się spieszę powoli :)

piątek, 25 listopada 2011

Piątek - tygodnia koniec i poczatek :)

Dziś mamy już piątek i tydzień zleciał mi jak z bata strzelił. Nie mogę pojąć dlaczego im człowiek jest starszy to tym czas szybciej ucieka. Może kiedyś jakaś mądra głowa znajdzie rozsądną odpowiedź na to pytanie - ja jak dotąd nie znalazłam. Przerażają mnie tylko uciekające dni. Staram się wypełniać je drobnostkami które mi je będą umilać. I tak na przykład ostatnio wprowadziłam odrobinkę kolorów w mojej kuchni i zakupiłam pęczek czerwonych małych papryczek które powiesiłam pod okapem. Mam nadzieję że ładnie się ususzą i będą wspaniałym dodatkiem do niektórych dań a także ozdobą. 

Udało mi się także zakupić prezent dla mojego chrześniaka - Antka :) Niestety nie mogłabym wręczyć mu go osobiście bo dzieli nas duża odległość ale sprytna ciocia spakowała wszystko w pudło i pobiegła na pocztę aby wysłać swojemu ulubieńcowi kilka drobiazgów. Prezent o większych gabarytach wręczę mu osobiście przy najbliższym spotkaniu  :)
Pakowanie wszystkiego do pudła i owijanie papierem i taśmą sprawiło mi ogromną frajdę :)) Dosłownie jak małemu dziecku. Mam nadzieję, że taką samą albo i większą sprawi ta paczka Antkowi :)) Oby nasza kochana Poczta Polska nie pogubiła tam czegoś po drodze ... To by dopiero było :)
W tym tygodniu trafiłam też do mojego jednego z ulubionych sklepów a mianowicie do Ikei. Różne cudowności kusiły ze wszystkich stron ale najbardziej chyba kusiły przepiękne osłonki na doniczki z "koronkowym" wykończeniem i im już nie mogłam się oprzeć. Co prawda zakupiłam tylko jedną ale przy kolejnej wizycie mam w planach zakup jeszcze dwóch :)) Naprawdę w tym przypadku w 100% sprawdza się powiedzenie  "Mała rzecz a cieszy!" :) Wyglądają pięknie i dodają wnętrzu niepowtarzalnego charakteru - nie wiem czy moje tak owy ma - no ale pomarzyć zawsze można :)


Wczoraj wieczorem w szufladzie znalazłam stare anty-ramki. Nie musiałam długo myśleć jak je wykorzystać. Postanowiłam oprawić kilka zdjęć z naszej podróży do Turcji i ozdobić nimi ścianę. Wydaje mi się że teraz wygląda ona dużo ciekawiej niż wcześniej. Doczekać się tylko nie mogę kiedy na wiosnę zrobimy malowanie i zmienię ten zielony kolor na inny. Podobno zielony uspokaja ale mnie zaczyna powoli wkurzać :)
Suche osty i tatarakowe pałki przywieźliśmy z ostatniej naszej wyprawy na wieś. Pomysśałam że moga fajnie wyglądać jako ozdobny bukiet i chyba nie wyglądają tak źle :) Ale ja nigdy nie miałam wyszukanego zmysłu do dekorowania wnętrz więc mogę się mylić :)
A jutro Andrzejki - zabawa, tańce, hulanki, swawola... No ale nie w naszym wykonaniu. Skończy się na tym że odwiedzą nas znajomi z maleństwem. Posiedzimy, pogadamy, pewnie nawet winka nie wypijemy bo karmiąca mama i mąż jako kierowca nie bedą raczej chcieli pić. Cóż - wypijemy coś z Mężem :)) A co! :)

czwartek, 24 listopada 2011

Listopadowe wykańczanie :)

Wczoraj się tak wciągnęłam w wyszukiwanie najróżniejszych rozdań blogowych że w pewnym momencie poczułam jakby to stawało się moim nałogiem... :) Ale powiedziałam STOP i na razie na tym poprzestanę. Trzymam mocno kciuki że uda mi się cokolwiek wylosować. A nowe kosmetyki przydałyby się jak nigdy. Ostatnio wykończyłam niektóre moje ulubione kosmetyki a teraz wykańczam te których zbyt dużą sympatią nie darzę ale innych jak na razie nie mam.

środa, 23 listopada 2011

Rozdania warte polecenia :)

Wedrówek po blogach ciąg dalszy i kolejne wspaniałe wiadomości - kolejne rozdanie :)

ROZDANIE U NIECIERPKA :)
  Do wylosowania trzy super nagrody. Rozdanie trwa do 17 - go grudnia - więcej informacji TUTAJ


ENSEPEUNSOWSKIE ROZDANIE :)

Rozdanie trwa do 11-go grudnia - więcej informacji TUTAJ 

 ROZDANIE U HALO GOSZA :)

Rozdanie trwa do 1-go grudnia - więcej informacji TUTAJ

 ROZDANIE U GOSH :)

Rozdanie trwa do 30 -go listopada - więcej informacji  TUTAJ

  ROZDANIE NA FROM WONAM TO WOMAN :)

Rozdanie trwa do 29-go listopada - więcej informacji TUTAJ

  ROZDANIE NA BEAUTY FASCINATION :)

Rozdanie trwa do 18-go grudnia - wiecej informacji TUTAJ

 

Rozdanie u Siouxie :)

Skacząc po blogach w ten jesienny dłuuuugi wieczór natknęłam się na bardzo fajne rozdanie na blogu u Siouxie.



Do wylosowania są trzy zestawy kosmetyków firmy The Secret Soap Stor. Konkurs trwa do 4-go grudnia do północy :) Trzymam za siebie kciuki :))
Więcej informacji na temat konkursu TUTAJ  :)

Prezent urodzinowy - katastrofa :(

Jeszcze kilka dni i mój chrześniak będzie miał urodzinki :) Dokładnie 1-go grudnia. I jak co roku mam problem co mu kupić. Kupiłam już kilka ubranek bo wiem że przyda mu się to w przedszkolu ale jeżeli chodzi o zabawki to jestem kiepska. Nie mam pojęcia co można fajnego kupić 3-latkowi. Kolejny komplet klocków albo pluszak nie wchodzi w grę tak samo jak trzydziesty samochód czy samolot albo pociąg. Generalnie katastrofa. W sklepach z zabawkami półki się uginają a ja stoję przed nimi bezradnie bo wydaje mi się że większość tych zabawek jest bezużyteczna a jeżeli już coś fajnego wpadnie mi w oko to okazuje się że cena odstrasza... Ot i masz babo placek :(( Coś czuję że dziś będę podróżować po sklepach i przekopywać półki, może wpadnie mi coś fajnego w ręce. Z pewnością książka to dobra rzecz, ale książek też ma już sporo :( Wydaje mi się że jak był mniejszy to łatwiej było coś fajnego mu sprezentować - a teraz? Ech... buty na nogi i w drogę :) Może się uda coś fajnego znaleźć.

wtorek, 22 listopada 2011

Tydzień bez internetu - bezcenne :)

W ubiegłym  tygodniu niespodziewanie mój kochany Mąż postanowił oddać nasz komputer kuzynowi żeby sprawdził co z nim jest nie tak. Od dłuższego czasu się przegrzewał, pracował dość wolno i przez to sprawiał, że denerwowaliśmy się bo nie dało się pracować na nim normalnie. Miało być 1-2 dni a zrobił się z tego cały tydzień. Ale muszę przyznać że taki "detox" komputerowy przydał mi się bardzo. Przypomniałam sobie kilka wspaniałych zajęć na które dotąd nie miałam czasu a to także przez to że komputer zabierał mi bardzo wiele czasu. Zresztą każdy kto korzysta z internetu wie że to informacyjna studnia bez dna i można godzinami surfować odkrywając coraz to nowe ciekawostki. A ja wreszcie miałam czas na spokojny spacer, robienie zdjęć, wycieczkę na wieś do teściowej i wreszcie posprzątanie samochodu który już wołał o pomstę  do nieba... Muszę przyznać że odpoczęłam :)) I tak sobie myślę, że sama nie miałabym chyba tyle samozaparcia w sobie żeby nie włączać komputera przez tydzień. A tu proszę - nie było to nie kusiło :))

W ciągu tego bezinternetowego tygodnia odwiedziła nas ciotka męża i dostałam spóźniony prezent imieninowy. :D Kwiatka w doniczce. A ponieważ ja bardzo lubię wszystkie roślinki i mam ich w domu dość dużo to bardzo mnie ten prezent ucieszył :)


Po 5 dniach kwiatek zakwitł :))



środa, 16 listopada 2011

No i dupa...

Rozmowa kwalifikacyjna... dno :( Nic z tego nie wyszło, wiem to już na 100%. Miła pani z działu rekrutacji poinformowała mnie także miłym głosem że za 4 miesiące mogę spróbować jeszcze raz...Ech... A miałam nadzieję że moje potyczki w walce o prace zakończą się już i będę mogła trochę odetchnąć. No ale nie, trzeba dalej zaciskać pasa i szukać, szukać, szukać.... Matko moja, czy to się kiedyś zakończy???

wtorek, 15 listopada 2011

Rozdanie u Smieti :)

Wczoraj odwiedzając blogi spotkałam na swojej drodze bardzo ciekawą informację o rozdaniu kosmetyków.
Do zdobycia są kosmetyki marki Corine de Farme. Mozna zdobyć az 5 zestawów kosmetyków czyli tym samym az 5 osób ma szansę na wygraną.



poniedziałek, 14 listopada 2011

Big day... ?

Hmmm... zastanawiam się czy jutrzejszy dzień będzie przełomowym dniem w moim życiu czy kolejnym w którym przeżyję rozczarowanie? Jutro rozmowa kwalifikacyjna , a ściślej mówiąc pierwszy jej etap czyli test z angielskiego. Podobno ma być prosty ale sama nie wiem czy w to wierzyć... Dzisiaj zrobiłam kilkanaście testów które znalazłam gdzieś  w sieci  - wyniki różne ale raczej zadowalające. Jak będzie jutro? Czy też będzie zadowalająco? A może powinno być rewelacyjnie a nie zadowalająco?? Od rana w głowie takie pytania mi się kotłują... Nie mogę się momentami na niczym skupić tylko na tym, a miałam się przecież nie stresować i podejść do tego na luzie. Podobno jak się człowiek spina i bardzo chce to nie wychodzi. A jak nie chce i podchodzi na luzie to czy wtedy wyjdzie?? 100% pewności nie mam więc trochę się spinam ale staram się żeby to było w granicach rozsądku. Muszę się trochę zrelaxować to jest pewne. Kupiłabym sobie coś - kosmetyki najchętniej, ale kurde nie mam kasy. Dziś sprawdziłam stan mojego konta - rozpacz. Trzeba szukać roboty "na gwałt" bo lista zakupów coraz dłuższa a tu stan konta gwałtownie zbliża się do zera. Mąż mi nie żałuje kasy, ale odkąd się znamy nie sępiłam od niego kasy na swoje zachcianki, zawsze miałam jakieś zaskórniaki na kolejny balsam czy brokatowy lakier do paznokci  :) - teraz trzeba zacisnąć pasa i zużyć wszystkie zapasy. Dobrze że jakieś mam :)) Dobrze i niedobrze bo z jednej strony nie mam kasy na nic nowego i fajnie  że mam zapasowy balsam do ciała a z drugiej strony  mam tak ogromną ochotę na nowy że zastanawiam się czy może jak w sklepie poproszę to pani ekspedientka będzie taka dobra że da mi go za darmo? Taa... na pewno, ale pomarzyć można :)

sobota, 12 listopada 2011

Rozgrzewka :)

Dziś piękne słonko za oknami i wprost nie mogę się powstrzymać od słuchania dosłownie w kółko płyty Poparzonych Kawą Trzy. Dziennikarze się skrzyknęli, dają czadu, a przy dźwiękach "Kawałku do tańca" po prostu nogi szaleją i zaczynam wirować po całym mieszkaniu :D:D Oszalałam chyba :)) Jupiiii....!!! :D


"Kawałek do tańca" - sł. R. Bryndal

Jeszcze trochę do północy,
drink jak zagubiony pocisk,
strzelił mocno mi do głowy,
coraz trudniej się wysłowić.
Pić nie zdrowo więc "na zdrowie!"
bliższy się wydaje człowiek,
Serce mi z tęsknoty pęka
ty przy barze taka piękna
To jest do tańca kawałek
Więc zrób coś ze swym ciałem
Ja się do Ciebie uczepię
I razem będzie nam lepiej
Melancholia, bar, papieros,
Dobrze, że jestem hetero,
Cały wieczór mnie pociągasz
więc nie mówmy o poglądach.
Nie wspominaj o chłopaku,
dziś Warszawa jutro Kraków,
zagubieni w zmysłów sieci
gdy z głośników przebój leci
Gdy do tańca ciebie proszę,
parkiet staje się kosmosem
Trwa rytmiczna gra przedwstępna,
ciężko kroki zapamiętać
Opętani drżymy w transie,
trzeba wykorzystać szansę
by zatracić się tej nocy
i pokusom dać się stoczyć.

( tekst znaleziony na stronie http://www.poparzeni.pl/ )

piątek, 11 listopada 2011

11.11.11.



11 listopada to dla każdego Polaka ważny dzień  - a przynajmniej taki być powinien. I nie mam na myśli przeżywania go w atmosferze smutku z poważnymi minami, wręcz przeciwnie, przepełnieni patriotyzmem powinniśmy się cieszyć że możemy świętować i w ten sposób uczcić pamięć tych wszystkich ludzi , dzięki którym teraz żyjemy w takim a nie innym kraju. Oczywiście każdy "świętuje" na swój sposób, inaczej młodzi ludzie, inaczej osoby starsze które nie rzadko pamiętają jeszcze czasy wojny ale świętować wg mnie to cieszyć się, bawić, radować a wg innych to znaczy zupełnie co innego. Krew mnie zalewa kiedy słyszę w każdym serwisie informacyjnym o tym co dziś wydarzyło się w Warszawie . Wszystkie portale internetowe także o tym piszą. Cała Polska dzisiaj zamiast świętować wysłuchuje informacji o kibolach którym się nudziło i postanowili "uczcić" Święto Niepodległości. Ataki na policję, ranni, kilkaset osób zatrzymanych... Matko kochana, to brzmi jak początek wojny a nie świętowanie odzyskania niepodległości!! Co musi siedzieć w tych ludziach że jest w nich tyle agresji, i skąd takie pomysły żeby ją w ten sposób wyładować? I oczywiście wszyscy zamaskowani w kominiarkach na głowach albo z szalikami naciągniętymi tak wysoko na twarz że prawie nie widać im oczu. Skoro są tacy odważni to po co im te maski?? Są jak szarańcza, niszczą i demolują wszystko co znajdą na swojej drodze. Za narzędzie do zrobienia komuś krzywdy może posłużyć im zarówno metalowa barierka jak i kosz na śmieci. Nie znają granic, w opętańczym szale są zdolni do wszystkiego. I co z tego że kilkuset z nich zostało zatrzymanych?? Czy to coś da? W najgorszym wypadku posiedzą 48 i wyjdą na wolność żeby znowu komuś przypierdolić - a co!  Oni nie boją się nikogo i niczego. Ech... to smutne i zarazem tragiczne.Mnie się to po prostu nie mieści w głowie że można być takim dzikusem - chociaż to chyba byłby dla nich bardziej komplement niż odpowiednie określenie . 
Dobrze, że Kraków ominęły dziś te zamieszki i spokojnie mogliśmy z M. pospacerować po Rynku. Ulice były pięknie przystrojone, wszędzie ludzie z biało czerwonymi chorągiewkami, słonko pięknie świeciło, było cudnie. 
 Jedyny minus to to że były tylko 4 stopnie powyżej zera - a że ja zmarzluch straszny jestem to nie pospacerowaliśmy tak długo jak bym chciała.

czwartek, 10 listopada 2011

Ciasto marchewkowe :)

Po tym jak zobaczyłam przepis na blogu u Kobiety przed 30 pomyślałam że choćby nie wiem co muszę zrobić to ciacho. No i opłacało się bo wyszło pycha i z pewnością zrobię je jeszcze nie raz :) A poniżej efekty mojej pracy :)


Smakuje super, i nawet mój Mąż się zajada a on nie cierpi marchewki :)
Nastepne w kolejce do zrobienia czekają amerykańskie naleśniki :)) mam nadzieję że będą równie dobre :)

Urzędnicze kłody pod nogi...

Mam dość!! Jeżeli przyszłoby mi jeszcze raz w tym tygodniu spotkać jakiegoś urzędnika na swojej drodze to słowo daję wyszłabym z siebie i stanęła obok!! Od poniedziałku starałam się załatwić wszystkie formalności związane ze zmianą dowodu osobistego - po ślubie jasna sprawa. Myślałam że gładko pójdzie,  miałam wypełniony wniosek , wszystkie potrzebne dokumenty i dziarsko wkroczyłam w progi Urzędu Miasta. Nie było kolejki, myślę sobie, załatwię expresowo  - guzik! Najpierw pani urzędniczka wnikliwie sprawdziła czy wszystkie dokumenty potrzebne mam przy sobie - miałam, uff. Ale chwila , chwila, zdjęcia. Wnikliwe oko urzędnicy dostrzegło że przyniesione zdjęcia są łudząco podobne do tych , które mam obecnie w dowodzie. No cóż fakt był taki że zdjęcie było to samo bo stwierdziłam że nie było robione aż tak dawno temu żebym mogła się jakoś drastycznie zmienić. No ale żadne prośby i groźby nie pomogły - trzeba zrobić nowe zdjęcie i koniec! No to ja grzecznie podziękowałam i postanowiłam zdjęcia wykonać. Dziś znów dziarsko pomaszerowałam do Urzędu  z nowym zdjęciem w garści. Zadowolona wzięłam numerek, odczekałam chwilę i już siedziałam przed Urzędnicą - tym razem inna niż ostatnio. Dałam wszystkie papierki które ostatnio miałam ze sobą i dumnie położyłam dwa jeszcze ciepłe zdjęcia. Jak wielkie było moje zdziwienie kiedy usłyszałam, że to to samo zdjęcie które mam obecnie w dowodzie i muszę przynieść aktualne bo tego pani urzędniczka przyjąć mi nie może. Wściekłam się bo to jakieś jaja. Zapytałam ją dlaczego uważa że to zdjęcie jest nieaktualne - odpowiedź powaliła mnie jeszcze bardziej " Bo wygląda Pani tak samo jak na tym w dowodzie". No kurde a jak mam wyglądać?? Jak ET? A może w przeciągu roku ludzie tak bardzo się zmieniają że nie da ich się poznać już na zdjęciach?? Masakra! Podniesionym głosem ( bo już nie mogłam stłumić w sobie tych emocji) powiedziałam tej kobiecie że zdjęcia robiłam przed 2 godzinami i jeżeli coś jej się nie podoba to ja proszę z kierowniczką. Baba popatrzyła na mnie jak na dziwaka, potem jeszcze raz na zdjęcia i stwierdziła: " Aaaaa! no widzi pani, nie zauważyłam że tu ma Pani inną bluzeczkę :) ". Ja pierniczę!! Ręce opadają! Z tego co wiem to są w zakładach pracy dopłaty do okularów więc może niektóre osoby powinny z tego skorzystać? Oszczędzą tym samym nerwów sobie i innym.

wtorek, 8 listopada 2011

Jesienne porządki

Wczoraj przekopując się przez różne graty w naszym garażu stwierdziliśmy z M.  że najwyższy czas niektórym z nich powiedzieć wreszcie " GOODBYE" :) A ponieważ co się odwlecze to nie uciecze postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i od razu zamieścić stosowne ogłoszenia na kilku portalach internetowych. Jedną z tych staroci był  - jak ja to mówię - mój panieński telewizor który był niewiele ode mnie młodszy :) Jeszcze niecałe pół roku temu stał na stoliku w salonie i oglądaliśmy go z M. Poddawaliśmy w wątpliwość że ktokolwiek go zechce i w ogłoszeniu napisałam że oddam go za darmo. Moje zdziwienie było ogromne gdy kilka sekund po  tym jak tekst ogłoszenia ukazał się na stronie internetowej rozdzwoniła mi się komórka. Zainteresowanie ogromne! Oczywiście kto pierwszy ten lepszy i każdy następny rozmówca był wielce zawiedziony że nie udało mu się upolować zdobyczy :) Life is brutal :) A dziś ciąg dalszy, zostało jeszcze kilka zbędnych przedmiotów i mam cichą nadzieję że pójdzie tak samo dobrze jak z telewizorem :)

niedziela, 6 listopada 2011

Jesień po krakowsku :)

Dziś zafundowaliśmy sobie z M. coś na co od dawna mieliśmy ochotę ale niestety nie było na tyle wolnego czasu aby sobie na to pozwolić. Ta wyczekiwana czynność to najzwyklejszy spacer... Ostatnio to w naszym życiu "towar deficytowy" ale z dniem dzisiejszym postanowiliśmy zacząć nadrabiać zaległości i poczyniliśmy już plany na nadchodzący długi listopadowy weekend. Ale dziś delektowaliśmy się krakowskim jesiennym klimatem. Najpierw nasze nogi poniosły nas do Piwnicy pod Baranami :) A potem to już wszędzie gdzie się dało :)

 Na Plantach piękna jesień - drzewa w odcieniach żółci i czerwieni wyglądały cudnie

 Wejście na Wawel nieco ponure ale tylko dlatego że na chwilę zaszło słońce.


 Płynie Wisła płynie po polskiej krainie, zobaczyła Kraków już go nie ominie :))







 Małe pozytywki - nowy sposób na "pamiątki z Krakowa"
 Ten mały gołąbek chyba się zmęczył i odpoczywa
 W Krakowie królowie ciągle spoglądają z okien na podwładnych :)

Teatr Słowackiego - piękny!
Kraków od zawsze mnie zachwycał i mino że mieszkam w tym mieście już prawie 10 lat to ciągle nie mogę nacieszyć się klimatem starych uliczek, gwarem na Rynku, cudnym zapachem precli kupionych na ulicy. To wszystko za każdym razem wydaje się takie jakbym widziała po raz pierwszy. Oby ten stan trwał jak najdłużej :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...